Na opak

Nie widziałem jeszcze Księżniczki na opak wywróconej w Narodowym, ale po przeczytaniu dwóch recenzji czekam na wyjście do teatru z niecierpliwością. Są tak zniechęcające, że aż wywołują reakcję „na opak”. Ba, jeżeli niewidziane spektakle mogą się podobać, to Księżniczka już mi się podoba. W bezpłatnym dzienniku „Metro” czytam w recenzji: „nie sposób przejść do porządku dziennego nad sposobem, w jaki w tym spektaklu pokazywane są kobiety: potrafią tylko wzdychać i chcą jak najszybciej dorwać męża. Gdy na koniec okazuje się, że Flora (Kinga Ilgner) nie ma szans na zdobycie księcia Parmy (Piotr Adamczyk), dziewczyna właściwie bez słowa zadowala się propozycją

Czytaj dalej

Iwaszkiewicz

W „Dziennikach 1956-1963” Iwaszkiewicza pod datą 26 stycznia 1958 taki zapis: „Wczoraj premiera Marii Stuart Słowackiego w Teatrze Polskim z Niną Andrycz. Co za toalety! Siedzieliśmy z Marysią w loży obok Parandowskich. I nagle w czasie akcji to uczucie, że mnie to wszystko j u ż nie interesuje. Czterdzieści pięć lat chodzę do tego teatru – z dawnych został tylko Szyfman i woźny teatralny Stanisław – i zawsze sprawiało to mi taką przyjemność. Premiera, znajomi,przyjaciele, plotki. A tutaj – wygaśnięcie wszelkich zainteresowań. Odsuwa się wszystko ode mnie, gdzieś w jakiś cień, coraz dalej, coraz głębiej. Bo to wszystko nie ma

Czytaj dalej

Kontrapunkt

Dwa dni na Kontrapunkcie w Szczecinie, w tym jeden tzw. transgraniczny. Od paru już lat regułą festiwalu stał się wyjazd do teatrów w Berlinie. Organizatorów wciąż nie stać, by zapraszać tamtejsze spektakle do Szczecina, ale odkąd zlikwidowano granicę przejazd do stolicy Niemiec nie nastręcza żadnych trudności. To tak jakby z Warszawy wybrać się na wieczór do Łodzi. Wygoda jeszcze większa, bo przecież od granicy prowadzi autostrada. No, więc w piątek w południe wsiadamy pod nowym budynkiem Pleciugi do autobusów i hajda. Po drodze przystanek w Schloss Brollin koło Passewalku. Kiedyś to był pewnie majątek jakiegoś pruskiego junkra, w czasach NRD

Czytaj dalej

Pani Bovary

Nie wiem, dlaczego, ale oglądając Panią Bovary w Dramatycznym w poniedziałek przypomniało mi się grane na tej samej scenie Poskromienie złośnicy Warlikowskiego. Spektakl miał premierę 12 lat temu. Pamiętam, że pisałem z niego recenzję do świętej pamięci „Expressu Wieczornego”. Jeśli Pan Bóg rozlicza krytyków z napisanych tekstów, to mam nadzieję, że tamtą recenzję mi odpuści. A może na plus policzy mi, że w Kulturze transmitowaliśmy Poskromienie (akordeonowy motyw muzyczny autorstwa Pawła Mykietyna, użyty w przedstawieniu stał się sygnałem dźwiękowym kanału). No, chyba że Panu Bogu nie podoba się teatr Warlikowskiego… Pokojarzyły mi się te dwa spektakle prawdopodobnie z powodu bardzo

Czytaj dalej

Bądźmy razem?

Bądźmy razem – to hasło, które towarzyszy nam nieustannie w ostatnim tygodniu. Byłem dzisiaj na pl. Piłsudskiego razem z wieloma, ale po całym tygodniu mam w głowie tylko pytania i wątpliwości. Bo z kim mam być razem? Z tym, którzy stali godzinami w kolejce, by oddać hołd prezydenckiej parze? Nie głosowałem na tego prezydenta i, co tu dużo kryć, liczyłem na to, że nie zostanie wybrany na drugą kadencję. Ale czy w związku z tym mam się przyłączyć do tych, którzy z lekceważeniem odnoszą się do wybuchu tych zbiorowych emocji? Powiadają, że Polacy uwielbiają żałobne nastroje, że w Grottgerowskich pozach

Czytaj dalej

Przepracowanie traumy

Czytam żale autorów „Krytyki Politycznej”, że w dniach żałoby zakazano teatrom grania. Nie chcę wdawać się w polemiki, które mogą być żenujące. Ale mam propozycję: co stoi na przeszkodzie, żeby reżyserzy, dramaturdzy, twórcy, którzy związani są z tym środowiskiem i podzielają te myśli, przygotowali swój spektakl, wieczór, instalację czy cokolwiek, co by było ich artystycznym, jak to zwykli określać, „przepracowaniem” traumy? Może zamiast pisać elaboraty o „aktywnej żałobie narodowej” po prostu zrobiliby coś, na czym im zależy? Miejsca, pomysłu i umiejętności chyba im nie zabraknie?

Spotkania

Odwołanie Warszawskich Spotkań Teatralnych, a także Festiwalu Szkół Teatralnych z powodu żałoby narodowej nie jest największym problemem w obliczu tragedii, która stała się w sobotę. Ale słyszę i czytam o zgłaszanych w tej sprawie wątpliwościach. Publicysta „Krytyki Politycznej” pisze: „Czy ci, którzy podjęli decyzję o odwołaniu Warszawskich Spotkań Teatralnych, mieli świadomość, jak bardzo obniżają rangę teatru? Teatru mającego w swej historii zasługi na polu opracowywania indywidualnej i zbiorowej traumy, która towarzyszyć może umieraniu. Owszem – trudno o bardziej okrutny teatr śmierci, niż ten, którego aktorami stali się dostojnicy państwa, lecz obłaskawiać go można wyłącznie poprzez teatr życia – zbiorowe działanie,

Czytaj dalej

Grzegorzewski

Czytam na chybił trafił fragmenty wywiadów z Grzegorzewskim zamieszczone w tomie Palę Paryż i wyjeżdżam. „A czy Pan jest monogamistą?” – pyta Małgosia Piekut w ostatnim opublikowanym wywiadzie z 2003 roku (w nawiązaniu do pytania o to, czy monogamistą jest Hamlet-Wyspiański). „Był taki film Godarda Dwie lub trzy rzeczy, które wiem o niej. Jest pewna skromność zawarta w tym tytule. Można przecież powiedzieć: cztery, pięć – do sześciu – które wiem o nich. I to już jest pycha. Męska. Jestem monogamistą.” W tym samym wywiadzie mówi o chęci namalowania obrazu. „Mam farby, pędzle, wszystko mam. Wszystko czekało od dawna, czeka.

Czytaj dalej

Słuchając Trójki

Mam włączoną radiową Trójkę i słyszę, że listę przebojów znowu prowadzi Marek Niedźwiecki. Nie jest to fakt, który szczególnie mnie ekscytuje, ponieważ Niedźwiecki nigdy właściwie nie był moim idolem, a w Trójce bardziej lubiłem i ceniłem innych prezenterów. Oczywiście w czasach licealnych listy przebojów się słuchało i sentyment do piosenek z tamtych lat pozostał. Niedźwiecki wrócił do Trójki po dłuższej przerwie w sytuacji nadzwyczaj nieciekawej. Może nawet najgorszej od wiosny 1982 roku, gdy pierwszy raz pojawił się Trójce i zaczął prowadzić listę. Ten powrót, o ile wiem, był zaplanowany wcześniej, zanim nastąpił konflikt zespołu z dyrektorem Sobalą. Tę marną atmosferę

Czytaj dalej

Zjazd ZASPu

Obserwowałem fragment obrad zjazdu ZASP-u. Bez wielkiego wysiłku można by skrobnąć satyryczny obrazek na temat demokracji ludzi teatru. Ale pewnie tak wyglądają zgromadzenia różnych środowisk. Naśmiewanie się z kalectwa nie jest przyzwoite. Zresztą obradujący chyba mieli wystarczającą świadomość groteski, w której uczestniczą, bo na sali słychać było od czasu do czasu głośne wzdychania: Proszę państwa, miejmy trochę szacunku sami dla siebie. Prezesem została Joanna Szczepkowska i cokolwiek sądzić o tym wyborze jest on logiczną konsekwencją nastrojów, jakie w ZASP-ie panują, a wyrażają one na pewno frustracje części środowiska. Nie było wcale takie istotne, czy Szczepkowska ma jakikolwiek program działania, co

Czytaj dalej