Jak człowiek o 16 ma przejechać przez miasto, to szlag go trafia. To oczywiście jest banalne uczucie. Ale tak bardzo się bałem, że nie zdążę na 17. Założyłem godzinę na dojazd z Woronicza do centrum, a o w pół do piątej stałem na Rakowieckiej. Kląłem i nawet jakiemuś biednemu kierowcy (nie był taki biedny, bo jechał w mercedesie) pokazałem gest uznany za obelżywy. Odwzajemnił się pukaniem w głowę. Normalny savoir vivre użytkowników dróg. Nie mogłem nie zdążyć na 17. W końcu błyskawiczna decyzja: zostawiam samochód i lecę do metra. Tłum w wagonie, ale przynajmniej jedziemy szybko do przodu. Słyszę jak