Ładny dzień, wolne w pracy, więc hajda na rower. Ruszamy spod pomnika Sobieskiego na ścieżce powsińskiej. Po prawej rośnie miasteczko Wilanów. Zdumiewające, że tych domów jest coraz więcej i więcej. Takie śliczne pudełeczka, równiutko poustawiane na wielkim polu. Ciekawe, że na parterach usługowych można spotkać głównie banki i bar sushi. Gdzie ci ludzie kupują chleb? W końcu osiedle zostawiamy za sobą. Dojeżdżamy do baru „Za płotkiem”. Barman, choć widzi nas drugi raz, wita się jakbyśmy byli stałymi bywalcami. Mówi na ty: co zamawiasz? Proponuje pomidory z mozarellą. Ale nie jest zdziwiony, gdy biorę karkówkę z grilla. Popas trwa z pół godziny