Słowo zapomniane

 

Na stronie Dwutygodnika esej Marka Zaleskiego pt. „Słowo zapomniane”. To słowo to „piękno”. Ciekawe, że tak wiele osób związanych z szeroko pojętą kulturą upomina się o to słowo. Esej Zaleskiego jest erudycyjny, robi krótki przegląd co z pojęciem piękna się działo na przestrzeni czasów – od Kanta do Barthesa. Ale zamiast cytatu z cytatów zapisuję słowa samego Zaleskiego:

 „A przecież obecności piękna doświadczamy co dzień i w sposób dojmująco rzeczywisty. Jest czymś zaskakującym i bez precedensu. Przez swoją naoczność i oczywistość każe nam myśleć o sobie jako rzeczy w swoim istnieniu pewnej. Potęguje w nas wolę istnienia, bo zwraca się do nas i oczekuje odpowiedzi. Oczekuje odpowiedzi, więc stymuluje nas do twórczości. Wytrąca nas z codzienności, każe nam spojrzeć na świat inaczej: jest światotwórcze.

Wydaje się sprzymierzone z prawdą, bo – jak pisze Elaine Scarry − czyni nas uważnymi i uczula nas na możliwość popełnienia błędu, jak wtedy, gdy bierzemy piękno za pozór, albo wręcz go nie zauważamy: „Jak mogłem tego nie zauważyć!” – ta skarga rozbrzmiewa przez stulecia. Uczy nas bezinteresowności i przez to sposobi do sprawiedliwości. Jest sprawiedliwością! − bo ma tę właściwość, że pozostaje w równorzędnej relacji do wszystkiego (właściwość dawniej zwaną harmonią)”.

Zaleski pół żartem pół serio zastanawia się, jak by brzmiały tytuły esejów, które analizują współczesną polską literaturę pod kątem obecności piękna. „Piękno – atrybut świata nieprzedstawionego w literaturze polskiej po roku 1989”, „Piękno jako kategoria przydatna w opisie prozy Andrzeja Stasiuka”, „Piękno spotworniałe i bohaterki powieści Doroty Masłowskiej”. A jak by to było w teatrze? Rzecz do pomyślenia. Ale pytanie jest nurtujące. Czy piękno obecne jest w polskim teatrze? I gdzie?

 

651 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.