Puzyna

Zamieniam się w Witolda Sadowego, bo co chwilę wspominam jakiegoś zmarłego. Ale o Puzynie pamiętam szczególnie. Minęło 20 lat od jego śmierci. Gdyby żył miałby 80 lat. Pisałem o nim pracę magisterską, z Irkiem Dobrowolskim zrobiliśmy o nim duży program telewizyjny bodaj w 1991 roku, poświęciłem mu parę tekstów. A zaczęło się od tego, że Jerzy Koenig zlecił mi napisanie referatu na swoje zajęcia o Puzynie. Sugerował, żebyśmy się spotykali z bohaterami tych wystąpień. Więc poszedłem do „Dialogu”, daleko nie miałem, bo redakcja znajdowała się dokładnie naprzeciwko naszego mieszkania na Puławskiej. Puzyna przyjął mnie w swoim skromnym gabinecie na czwartym piętrze. Biurko

Czytaj dalej

Barański

Przeczytałem wywiad-rzekę Piotr Mareckiego z Andrzejem Barańskim. Dobrze, że o tej książce sporo się pisze, bo jest rzeczywiście niezwykła. I dobrze, aby przeczytali ją nie tylko ludzie od filmu, ale wszyscy, którzy myślą poważnie o sztuce. Jest oczywiście pewnego rodzaju snobizm na Barańskiego. Czasami czytam w tekstach krytyków wyznania, że Barański to właściwie jedyny sprawiedliwy w tej naszej Sodomie filmowej. Jedyny, który jest wierny sobie i jego dzieła są naprawdę coś warte. Lektura książki uświadamia, że mamy do czynienia z artystą i człowiekiem – jakże to dziwnie brzmi – po prostu mądrym. Nie kontrowersyjnym, nie wizjonerem, nie poszukującym, nie pozującym

Czytaj dalej

50

Mój brat obchodzi 50 urodziny. Dokładnie we wtorek, ale dzisiaj jest rodzinny obchód. Fakt ten dla mnie samego jest nieco zaskakujący. Bo użyję tej wyświechtanej formuły: a jeszcze nie tak dawno… Mieszkaliśmy w Szczecinie w początkach lat 70. Mama chodziła popołudniami do pracy, więc siłą rzeczy brat jako starszy zajmował się mną. Chodziłem mu koło nogi jak mały pies. Musiał mnie zabierać do koleżeństwa. Pamiętam jedną taką wizytę u kolegi, który był synem kapitana żeglugi morskiej. A to nie było byle co w Szczecinie. Kolega miał rzeczy, których inni nie posiadali. Jedną z nich była coca-cola jeszcze nie tak znana

Czytaj dalej

Polak na plaży

W ostatnim „Dużym Formacie” przeraźliwie śmieszne narzekania Polaków na wakacje nad morzem. Kilka aż się prosi, żeby zapisać: Bogdan z Warszawy, lat 43 Chciałem na wakacjach trochę pomilczeć. Jestem przedstawicielem handlowym, więc służbowo dużo gadam. Specjalnie wybrałem się sam do Sopotu, żeby poleżeć i pomilczeć. I się, kurka, nie da. Wciąż ktoś mnie zagaduje. A to starszej pani pomóc koc złożyć, a to dzieci – podaj pan piłkę, a to kup pan jagodziankę, loda, kukurydzę, a to wypełnij ankiety. Oszaleć można. Masakra.   Dariusz z Częstochowy, lat 40 Wkurzają mnie rozmowy moich rodaków. Tłok na plaży w Łebie jest taki,

Czytaj dalej

Brzoza

Mniej więcej rok temu spotkałem Zbyszka Brzozę w sklepie. Był akurat przed objęciem dyrekcji Teatru Nowego w Łodzi. Odniosłem wrażenie, że jest pełen entuzjazmu dla nowego wyzwania. W każdym razie znalazłem go w o wiele lepszym nastroju niż jako dyrektora Teatru Studio. Mówił trochę o tym, co chciałby zrobić. Zapytałem, pamiętam jak dziś, czy nie obawia się przeszkód ze strony prezydenta Łodzi. Z odpowiedzi wynikało, że nie taki diabeł straszny… Zbyszek wyglądał na człowieka, który wybiera się w podróż morską i choć wie, że czekają go burze i wiatry, to sama myśl o żeglowaniu bardzo go podnieca. Dzisiaj czytam informacje, że prezydent

Czytaj dalej

Piłka czytana

Czytam całą prasę, która u nas wychodzi o piłce nożnej. Dwa miesięczniki, tygodnik „Piłka nożna” i teraz doszedł „Futbolnews”, który reklamuje się jako dziennik piłkarski, choć ukazuje się dwa razy w tygodniu. Po co czytam? – właściwie sam się zastanawiam. Jest to ten rodzaj nawyku, który niczemu nie służy, a trudno się odzwyczaić. Każdy ma pewnie jakiś rodzaj dziwactwa, któremu się oddaje bez szkody dla bliźnich. Pewien mój kolega – wzięty krytyk teatralny np. po nocach zajmuje się modelarstwem i to szczególnego rodzaju, mianowicie odtwarza siły zbrojne starożytnego Rzymu. Nawet mi to imponuje, bo jednak stoi za tym prawdziwa pasja i zgłębianie

Czytaj dalej

Szpakowska

W „Dialogu” czytam rozmowę na temat Warszawskich Spotkań Teatralnych. W dyskusji biorą udział nowi redaktorzy „Dialogu” oraz Małgorzata Szpakowska. To gadanie bardzo zabawnie się czyta. Bo młodzież przeważnie się mądrzy jak to młodzież. „Ifigenię” Zadary chwalą za „wykorzystanie dyskursów feministycznych i lewicowych”. W „Factory 2” odczytują „splot dyskursu władzy z dyskursem miłosnym”. Dyskurs – ukochane słowo dzisiejszych intelektualnych dyskursów. Przyjemność czytania tej rozmowy polega na tym, że na ogół nie zgadzam się z przedstawionymi sądami i ocenami. Ale mniejsza z tym. Jest jeszcze większa przyjemność. Gdyby wyobrazić sobie tę rozmowę jak dialog – nomen omen – sceniczny, to jest w niej

Czytaj dalej

Kleczewska

Czytam w „Gazecie Wyborczej” wywiad z Mają Kleczewską. W pewnym momencie powiada, że w teatrze potrzeba więcej realności. Żałuje w związku z tym, że nie mogła zaangażować prawdziwych schizofreników do spektakl „Marat/Sade” w Narodowym. Obawiam się jednak, że ten postulat „wprowadzenia realności” ujawnia tak naprawdę niewiarę w moc twórczą teatru. Dlaczego na przykład tyle przedstawień, realizowanych nawet przez tradycyjne, instytucjonalne teatry, granych jest w tzw. miejscach nieteatralnych? Tak jakby spektakl w nieczynnej fabryce, na dworcu albo w prywatnym mieszkaniu miał lepiej dotrzeć do widza. Widziałem wiele świetnych takich przedstawień, ale o ich wartości nie decydowało wyłącznie miejsce grania. To dążenie

Czytaj dalej

Filtrowa

Jechałem wczoraj Raszyńską i nagle zachciało mi się skręcić w Filtrową i zobaczyć pierwszy dom, w którym mieszkałem w Warszawie. To było ponad 30 lat temu. Pod numerem 62 na rogu Filtrowej i Asnyka. Nie byłem tam już dawno. Brama okratowana. Wtedy, kiedy tam mieszkaliśmy z rodzicami i z bratem, w bramie siedział dozorca, taki typowy warszawski cieć, który otwierał wejście i pilnował porządku. W nocy jak się wracało trzeba mu było parę groszy zapłacić. Dzisiaj w bramie jest domofon. Z bramy wychodzi się na długie podwórko, które z dwóch stron otaczają 4-piętrowe budynki. Pamiętam z tamtych lat, że w

Czytaj dalej

Napoleon

Dzisiaj różne święta i rocznice, a mnie się przypomniało, że 240 lat temu na Korsyce w miejscowości Ajaccio urodził się Napoleon Bonaparte. Może bym tego faktu nie pamiętał, gdyby nie to, że pamiętam swoje dzieciństwo i fascynację cesarzem, jaką wtedy przeżywałem. Doprawdy nie wiem, skąd mi się to wzięło. W telewizji nadawany był serial „Wielkie bitwy historii” i był odcinek poświęcony bitwie pod Waterloo. I chyba się od tego zaczęło. W połknięciu bakcyla pomogły książki Łysiaka. Dzisiaj ze zdumieniem obserwuję, co się stało z autorem „Cesarskiego pokera”, ale 30 lat temu chłonąłem wszystkie jego książki. Miały taki sensacyjno-popularyzacyjny charakter, więc

Czytaj dalej