Czasami człowieka wkurza, że czyta coś, co sam bym miał ochotę napisać, a ktoś go uprzedził. No, więc jestem wkurzony na Andrzeja Franaszka za kawałek jego tekstu, który opublikował w „Tygodniku Powszechnym” w numerze zapowiadającym Kongres Kultury. Po Kongresie tekst brzmi równie wkurzająco, ale nie pozostaje mi nic innego jak go zacytować: „Martwi i gniewa mnie bowiem, że w publicznej czy przynajmniej medialnej debacie o kulturze, w tym nieustannym nadmiernym hałasie, zanikły pojęcia, jak sądzę, podstawowe.Gdzie więc jest „mistrz”, twórca, którego warto naśladować lub się z nim spierać?Gdzie samotność artysty, który nie tworzy w żadnych kolektywach, a co najwyżej w dialogu z innymi artystami? Gdzie wysiłek dążenia nie do