Nie mogę być dzisiaj na pogrzebie Zapasiewicza. Ale myślę o nim. Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy widziałem go po raz pierwszy na żywo na scenie. I to był chyba „Kubuś Fatalista” w reż. Zatorskiego w Teatrze Dramatycznym. Koniec lat 70. Chodziłem dość często do teatru ze szkołą. „Kubuś” to był wielki hit. Rzeczywiście nie przypominał niczego, co wtedy oglądało się w teatrze. Przede wszystkim zaskoczył mnie umownością. Dekoracji prawie nie było. Aktorzy grali na luzie. Niebywale śmieszyły mnie ich gagi. A Kubuś Zapasiewicza był taki śmieszno-mądry, przewrotny. Pana grał Zygmunt Kęstowicz, którego znałem z telewizji, z „Pory na Telesfora”. Zobaczenie aktora znanego