Nie jestem na tyle młody, żebym nie pamiętał Waldemara Świrgonia (o którym jakiś czas temu czytałem, że zmarł), Kazimierza Żygulskiego albo niejakiego Nawrockiego (którego imienia zapomniałem). A cóż to za figury? Ano, to byli ludzie związani z władzą w okresie stanu wojennego, którzy odpowiadali za tzw. odcinek kultury. Krótko mówiąc w imieniu np. wydziału kultury KC albo ówczesnego ministerstwa kultury i sztuki na ogół łajali artystów za złe zachowanie się w stanie wojennym. Łajali to mało, bo przecież byli panami życia, a więc mogli wyrzucać dyrektorów teatrów, rozwiązywać organizacje twórcze, nie pozwalać pracować, jednych forować, drugich skazywać na milczenie. I