I znowu umarł aktor. To lato jest bezlitosne. Przegrodzki był chory, to prawda. Mówiło się o tym od jakiegoś czasu. Ale przecież jeszcze nie tak dawno widziałem go na korytarzu w Narodowym. Miałem wrażenie, że ciągle go spotykam za kulisami. Jak zwykle perorował o czymś zapamiętale tym swoim charakterystycznym głosem, który młodzi aktorzy z upodobaniem parodiowali. Widziałem go wielokrotnie na scenie, od lat 80., gdy na Warszawskie Spotkania Teatralne przyjechał „Garderobiany” z Wrocławia. Przegrodzki grał Sira. Wydawało mi się, że jest to aktor w typie Łomnickiego. O podobnej ekspresji. Świetny był w „Krzesłach” Ionesco z Igą Mayr. Mam w oczach