Więcol

Przeglądam wczoraj Gazetę Wyborczą, a tu w dziale Kultura dwie kolumny wywiadu z Robertem Więckiewiczem pt. Robię wszystko, żeby być monogamistą i jeszcze nadtytuł: Świat według Roberta Więckiewicza. No, nieźle – myślę – w tygodniu powyborczym Gazeta chyba z nikim nie zrobiła tak dużej rozmowy, ani z premierem Tuskiem, ani z Palikotem, ani z posłanką Grodzką. Powód odpytywania Więckiewicza jest oczywisty: właśnie, jak to się mówi, na ekrany kin wchodzi film Marka Koterskiego Baby są jakieś inne, w którym Więckiewicz z Adasiem Woronowiczem prawie półtorej godziny jadą samochodem i gadają o kobietach. W recenzjach pojawiło się już sporo marudzenia na ten film, że monotonny, że jałowy etc. Nie wiem, czy ten film jest dobry – być może są jakieś obiektywne prawidła sztuki filmowej (choć wątpię), które pozwalają to osądzić. Zatem nie wiem, czy jest dobry, ale na pewno prawdziwy. Tak jak w Dniu świra Koterski oddał monolog wewnętrzny Polaka – sfrustrowanego inteligenta pracującego, tak tutaj w tej gadaninie dwóch facetów podczas nocnej jazdy samochodem ujawnił męskie słabizny. Te dialogi Więckiewicza i Woronowicza ułożone przez Koterskiego są śmieszne, a jednocześnie przeraźliwie smutne, bo obrazują coś, co pewnie jest nieuchronne: koniec świata mężczyzn.

Ale zanim to nastąpi wracam do wywiadu z Więckiewiczem, bo przeczytałem go z zaciekawieniem. Oto aktor, któremu prawdopodobnie wszyscy zazdroszczą teraz powodzenia, sukcesów, kolejnych świetnych ról. Ten sezon będzie do niego należał, bo za chwilę pojawią się nowe premiery z jego znakomitym udziałem. Rola, którą zagrał w filmie Agnieszki Holland (miałem okazję już go widzieć), jest rolą oskarową, choć w tym komplemencie kryje się nasz swojski kompleks braku docenienia na świecie. No, więc ktoś, kto zbiera całą pulę w kasynie, normalnie powinien sfiksować z nadmiaru szczęście. A Więcol, jak o nim mówią koledzy, jakiś jest nienormalny. Nie ma konta na Facebooku. Mówi w tym wywiadzie: „Nie interesują mnie pozorne relacje, pozór kontaktów i samozachwyt, że jesteśmy en vogue, trendy, w głównym nurcie. Nie jesteśmy. Jesteśmy w dupie. Jeśli pani nie usiądzie i nie będzie mogła porozmawiać ze swoimi bliskimi normalnie, to jest pani w dupie, za przeproszeniem. I siedem tysięcy znajomych na Facebooku nic tu nie pomoże”.

Więckiewicz pytany przez dziennikarkę Gazety, dlaczego nie zlikwidował blizny na czole, mówi:

„Blizna to najfajniejsze, co mam. Dlaczego powinienem?

Wpisałby się pan w obowiązujący wzorzec bycia pięknym.

Zawsze byłem brzydki i dobrze mi się z tym żyło, więc dlaczego nagle miałbym być piękny?”

Tu Więcol się trochę kryguje, bo może nie ma twarzy amanta, ale ma coś, co działa na kobiety jak waleriana na koty: głos. Znam damę, która jest wielką wielbicielką Roberta Więckiewicza – to moja 75-letnia mama. Spotkanie z nim na ulicy przed teatrem Słobodzianka na Olesińskiej wspomina do dziś.

A propos kobiet – w wywiadzie aktor oczywiście jest i o nie odpytywany:

W jednym z wywiadów powiedział pan, że nie podobają się panu kobiety piękne. Muszą mieć rysę.

Kiedyś przeczytałem zdanie, że mężczyzna najlepiej czuje się przy kobiecie, przy której spokojnie może się zdrzemnąć. Podpisuję się pod tym. I dodam, że jeśli jeszcze można z nią pogadać, to już jest super.

Pana postać mówi w filmie: „Gdy tylko mijam ładną facetkę, od razu robię jakieś miny. A to, że jestem lepszy, niż jestem. A to, że jestem wrażliwszy. A że ładniejszy. Wysuwam usta w dzióbek, oblizuję, zwilżam, żeby świeże, pełniejsze były. Robię maślane oczy. Generalnie spieszę jej pokazać, że jestem inny, niż jestem”. Też pan to ma?

Czasami brzuch wciągnę, ale ja mam ten komfort, że nie muszę niczego udawać. Poza tym i tak zostałbym natychmiast przeczytany i byłoby jeszcze gorzej. Są związki, które nie wymagają takiego udawania, bo od razu trafiają w sedno. I nie ma w nich „ciu, ciu,ciu”, tylko permanentna orka. Walka o życie. O podział ról, o strefę wpływów. Najczęściej faceci odpuszczają.

A potem marzą, że to te mijane na ulicy są im przeznaczone? Idealne?

To bez sensu, bo każdy następny związek jest taki sam. Po co przechodzić przez to samo jeszcze raz? Znowu te tańce godowe. A później znów kryzys, masakra. Nie wierzę w związki, w których zawsze jest idealnie. Skoro my sami nie wiemy o sobie wszystkiego, to jak możemy mieć wiedzę o drugiej osobie? Ja bym chciał poznać kobietę, z którą jestem, a to nie jest proces obliczony na pięć, dziesięć czy piętnaście lat. A skoro odbijam się w niej jak w lustrze, to poznając ją, poznaję siebie.  Chciałbym uczynić relację z nią możliwie najbardziej pełną, czerpać z niej maksymalnie dużo wiedzy o sobie. Gdybym zmieniał partnerki, nigdy bym tego nie osiągnął, bo przerabiałbym tę samą lekcję i dochodził do tego samego punktu. Mam poczucie, że im głębiej wchodzimy w kogoś, tym głębiej wchodzimy w siebie, więc to interesujące, że ta konfrontacja działa pozytywnie na jedną i na drugą stronę.

Pan jest monogamistą jednym słowem.

Nie, żaden facet nie jest monogamistą, ale robię wszystko, żeby nim być”.

Żoną Roberta Więckiewicza jest moja koleżanka ze studiów, Natalia Adaszyńska. I chyba już kiedyś o tym pisałem, że przypuszczam, iż Robert jest tym, kim jest, w jakiejś mierze dzięki niej. Natalia jako baba jest oczywiście inna, ale bez niej co by było? Nie byłoby na pewno wakacji w Białogórze, jeśli mogę zdradzić mały fragment prywatnego życia rodziny Więckiewiczów, w którym zdarza mi się uczestniczyć.

Robert powiada, że nie chce mu się biegać (a chodzi również o metaforę). Dziennikarka się dopytuje: dlaczego? „Postarzałem się” – odpowiada. Więcol ma tyle lat, co ja. Starzejemy się, to prawda, ale czy trzeba już o tym mówić? Bracie, ty jesteś teraz zawodnik nr 1, fajnie, że masz do tego zdrowy dystans, ale nie uderzaj w tony, jakbym słuchał Jana Nowickiego na emeryturze.

„Jak powiedział słynny aktor Igor Przegrodzki, i tak wszystkich za srakę weźmie do ziemi. No to po co biec za autobusem?” – mówi Robert na koniec. A moja mama, jego fanka, po przeczytaniu tego wywiadu stwierdziła: Robert ma srakę na miejscu.

1 245 odwiedzin

2 Comments

  1. Panie Wojciechu, czytam z przyjemnością Pana blog od jakiegoś czasu. Czy mogę prosić o komentarz a propos reaktywacji Teatru TV na żywo? Opinii jest wiele, ja jestem osobiście pod wrażeniem, ale chciałabym poznać Pana opinie.. Pozdrawiam Tadeusz

    Reply

    • Szanowny Panie, dziękuję za miłe słowa. Co do „Boskiej” – ponieważ byłem zaangażowany w to przedsięwzięcie zawodowo, a staram się unikać na blogu komentarzy dotyczących mojej pracy, więc nie chciałbym zbyt szczegółowo odnosić się do tej sprawy. Ale by zaspokoić Pana ciekawość mogę powiedzieć, że inicjatywę powrotu do pokazywania w poniedziałkowym Teatrze TV spektakli na żywo uważam za cenną i na pewno ozywiającą repertuar. Oczywiście ta forma nie może zastąpić tradycyjnego Teatru TV. Przypominam też, że transmisje z teatrów od początku istnienia przeprowadza TVP Kultura i mam nadzieję, że ta nasza specjalność będzie kontynuowana, tym bardziej że możemy w TVP Kultura pokazywać spektakle, które nie miałyby szans w Jedynce. Prawdziwy powrót Teatru TV na żywo nastąpi jednak wtedy, gdy wyemitowany zostanie spektakl od początku przygotowywany do pokazu w studio telewizyjnym – tak jak rzeczywiście to było w początkowym okresie Teatru TV. Chętnie poznam Pana opinię na te tematy. Pozdrawiam

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.