Outsiderka

Swego czasu zwierzałem się już z atencji, jaką darzę prof. Małgorzatę Szpakowską. Przypomnę, że miałem z nią zajęcia z antropologii kultury, gdy była jeszcze wykładowcą na Wiedzy o Teatrze. Potem zamówiła parę razy u mnie tekst do „Dialogu”, co było nadzwyczajną nobilitacją. Zleciła mi też uporządkowanie papierów Puzyny, które zostały po jego śmierci. Nie spotykam teraz pani profesor zbyt często, ale zawsze z ciekawością czytam wszystko, co opatrzone jest jej nazwiskiem. Sięgnąłem oczywiście do książki Outsiderka, którą wydała Krytyka Polityczna, a którą tworzą rozmowy przeprowadzone ze Szpakowską przez pięć jej uczennic, skądinąd znanych już autorek prac z różnych dziedzin humanistyki.
W książce Szpakowska przepytywana jest dogłębnie przede wszystkim ze swojego życia. Przedmiotem szczególnych analiz staje się rodzinne pochodzenie, ponieważ ojciec Szpakowskiej był przed wojną aktywnym działaczem i publicystą endeckim, uwięziony w Starobielsku, zamordowany w Charkowie (dziadek – generał, zaczynał karierę jeszcze w wojsku carskim, w zamachu majowym wystąpił przeciw Piłsudskiemu, w czasie wojny aresztowany przez Niemców, zginął w Treblince). Będąc kilkuletnią dziewczynką Szpakowska przeżyła w Warszawie całe powstanie. Po studiach polonistycznych trafiła na Wydział Filozofii UW w czasie, gdy był on miejscem wyjątkowego fermentu intelektualnego, a wśród wykładowców, jak i studentów znalazły się wybitne jednostki. Ważnym doświadczeniem życiowym Szpakowskiej było uwięzienie w wyniku wypadków marcowych i wplątanie jej w proces tzw. taterników (osób oskarżonych o przemyt publikacji paryskiej „Kultury”). O tej sprawie Szpakowska opowiada w książce bez cienia kombatanckiej martyrologii, a przede wszystkim bez złudzeń co do różnych ludzkich zachowań (dostaje się nawet Jerzemu Giedroyciowi za bezmyślne zorganizowanie akcji). W toku opowieści o swoich „przygodach” Szpakowska mocno deklaruje niechęć do bycia we wspólnotach, choćby połączonych najsłuszniejszymi ideami. Stąd to tytułowe słowo: outsiderka, które określa jej postawę życiową i intelektualną. W rozmowach oczywiście pojawia się całe mnóstwo tematów, czasami czysto anegdotycznych.
Jest jednak ta książka, a przede wszystkim sposób prowadzenia rozmowy w różnych miejscach irytujący. Można odnieść wrażenie jakby uczennice chciały przeprowadzić psychoterapię swojej mistrzyni. Szpakowska dość cierpliwie znosi te zapędy, czasami opędza się od niedyskretnych pytań jak od natrętnych much, czasami traktuje z pobłażliwym uśmiechem. Z jakąś dziwną obsesją wraca temat erotyki. „A nagość męską zobaczyła pani w dzieciństwie?”. Kuriozalny jest fragment rozmowy dotyczący pobytu Szpakowskiej w więzieniu, gdy jej rozmówczynie dopytują się o życie seksualne zamkniętych kobiet. Szpakowska pewnie nie tylko z powodu dyskretnego stosunku do tych spraw tłumaczy: „Dla mnie więzienie jest w ogóle aseksualne. Nie zdajecie sobie sprawy, jak brzydkie są kobiety w więzieniu”. To nie przekonuje uczennic, które stwierdzają: „Ale pani profesor, nawet w obozach było życie seksualne…”. Szpakowska wtedy ripostuje bezlitośnie: „Iwona, daj się wsadzić do więzienia, to porozmawiamy… (…) Opowiadam nie o tym, co wiem skądinąd, nie o tym, co czytałam, tylko o tym, czego doświadczyłam. A bezpośrednie doświadczenie było takie, że byłyśmy paskudne…”
Co ciekawe: Szpakowskiej nie oburzają związki uczuciowe wykładowców ze studentkami, bo o to jest również pytana, przy czym dla uczennic zgodnie z dyskursem feministycznym takie relacje są niedopuszczalne. Czyli seks w więzieniu – tak, na uniwersytecie – nie!
Bywa też, że w rozmowie pojawiają się dość infantylne pytania o tzw. sens życia:
Co jest motorem pani życia?
Rany boskie, nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na takie pytania.
Proszę się zastanowić.
Myślę, że bez tego mogę spokojnie umrzeć”.
Szpakowska ma ciepły stosunek do swoich rozmówczyń, mówi o nich nawet jak o swoich dzieciach, więc pewnie na więcej im pozwoliła, niż by to zniosła w przypadku „obcych”. Na wszystkie pytania i uwagi, nawet te, które wydają się wątpliwe, odpowiada zresztą po prostu mądrze.
Największą jednak pretensję do autorek wywiadu-rzeki mam o to, czego zabrakło pośród poruszanych tematów. A wyparowała z nich właściwie cała twórczość i dokonania Szpakowskiej. Jeśli mówi się o jej książkach, to jakby przy okazji spraw biograficznych. Szpakowska wspomina np. o problemach z wydaniem zbioru esejów O kulturze i znachorach i dodaje, że to jest książka, „do której jestem najbardziej przywiązana ze wszystkich, które napisałam”. Ale nikt jej nie zadaje pytania, dlaczego była tak ważna? Pomijam już fakt, że nie wszyscy czytelnicy Outsiderki muszą wiedzieć, o czym Szpakowska pisała. Zawsze zdumiewał mnie rozrzut zainteresowań pani profesor. W końcu zajmowała się Witkacym, Lemem, „Wiadomościami Literackimi”, przemianami obyczajowymi w Polsce. Opublikowała też tom esejów Teatr i bruk. Uczennice prawie w ogóle się do tego nie odnoszą. Nie drążą Szpakowskiej, gdy ta stwierdza, że Witkacy jej nie fascynował. A skąd się wziął Lem w jej pracy?
Inny brak: „Dialog”. Przecież z pismem tym Szpakowska związana jest już 40 lat. A „Dialog” w rozmowie pojawia się właściwie tylko w kontekście przyjaźni z Puzyną, który zatrudnił Szpakowską po jej wyjściu z więzienia. Nie dowiemy się, na czym polegało znaczenie pisma z jej punktu widzenia, jaką rolę odgrywała sama Szpakowska (nie chodzi tylko o sprawowanie funkcji kierownika działu eseistyki), jak postrzega ewolucję miesięcznika? Nieobecność tych tematów jest tym bardziej przykra, że wśród rozmówczyń są dwie obecne redaktorki „Dialogu”. Uczennice zadają pani profesor pytania z kwestionariusza Prousta i Żiżka, ale ja bym chciał się dowiedzieć, czy czyta jeszcze sztuki publikowane w „Dialogu”? Kiedy ostatni raz była w teatrze?
Ale pomimo tych brakujących pytań Outsiderkę warto przeczytać. Małgorzata Szpakowska bowiem należy do tych ludzi mądrych, z którymi lepiej zgubić…

855 odwiedzin

2 Comments

  1. Gdybym był starcem złośliwym, napisalbym, że prof. Szpakowska była kiepskim nauczycielem. Dowodem poziom mentalny jej uczennic, dziennikarszczyzna.

    Reply

    • Szanowny Panie, czasami jednak proste wnioski nie wyjaśniają wystarczająco dobrze rzeczywistości. Tak jest chyba w tym przypadku.

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.