Opis obyczajów

Po emisji Opisu obyczajów zawsze otrzymujemy listy od widzów wyrażające oburzenie. Nie inaczej było tym razem. List nadszedł z Koszalina, zajmuje dwie strony wypełnione drukiem, pan Bronisław pisze: „W dniu 14.03.2010 obejrzałem spektakl telewizyjny o zgrozo w TVP Kultura, a właściwie ohydny, bluźnierczy  skandal, obrażający Polskę szlachecką, który prawdopodobnie chcieliście nazwać teatrem. (…) Ale teatr ponad wszystko ma przedstawiać ponadczasową prawdę, a nie propagandę. Zawsze w Polsce mieliśmy taki teatr, który był odważny, dobry, mądry i prawdziwy. Za tę prawdę Polacy szlacheckiego pochodzenia, nie byli tchórzami, lecz narażali swoje życie i gdy zaszła potrzeba, oddawali to życie. Dlaczego wy, którzy macie takich nauczycieli, w Polskim skarbcu kultury, rezygnujecie z artystycznych doznań, z własnej tożsamości i suwerenności, narażając ten naród na wstyd i upokorzenie przed światem?”.

Ten list wbrew pozorom nie prowokuje mnie do szyderczej odpowiedzi. Wszak jak głosi „Dezyderata”: „Wysłuchaj tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść”. To silne wzburzenie widza, niezwykle emocjonalny ton listu świadczy o jednym: spektakl trafił w czuły punkt. Przypomnę, że Opis obyczajów ma już 20 lat, a jednak ciągle drażni. Tak jakby w obrazie Polski saskiej przedstawionym przez księdza Kitowicza, a karykaturalnie podkreślonym przez Mikołaja Grabowskiego dzisiejsi widzowie wciąż widzieli swoje podobieństwo. Jedni oczywiście śmieją się w kułak, bo potrafią się śmiać z siebie, ale dla innych spektakl ma wywrotowy charakter – burzy piękne wyobrażenie o  przeszłości i narodowych przymiotach. Okazuje się, że to napięcie w naszej kulturze między, hasłowo opozycję ujmując, Sienkiewiczem a Gombrowiczem pozostaje silne i iskrzące. Na sarmackie mity potrzebne są szydercze grymasy Gombrowicza, ale też jego wiecznie skrzywiona gęba budzi przekorną chęć ucieczki w świat prostych prawd i wartości.

Ciekawe, co by pan Bronisław powiedział o trzeciej części Opisu obyczajów, którą Grabowski właśnie zrealizował. Spektakl widziałem w niedzielę w Katowicach na zakończenie festiwalu Interpretacje. Ze starego zespołu zostały Iwona Bielska, już siwa Urszula Popiel i oczywiście sam Grabowski, który przyjął jak wcześniej rolę narratora, ale pozostającego bardziej z boku scenicznej akcji. Resztę ansamblu tworzą młodsi aktorzy: Boczarska, Karolak, Hamerski, Konopka. Oczywiście przedstawienie pozostaje w konwencji wcześniejszych części. To jest nadal teatr robiony z niczego, stwarzający się w aktorskim działaniu. W wielu momentach bardzo zabawny. Poszczególne epizody są satyrą obyczajową, którą łatwo odnieść do współczesności. Jednak wyczuwam w spektaklu nieco inną nutę. Bardziej pobłażliwą dla przedstawionego świata? Jakby po 20 latach opisywania polskich obyczajów Grabowski w końcu przyznał: no dobrze, tacy jesteśmy, czasem śmieszni, czasem okropni, ale może trzeba się z tym pogodzić? Powracający leitmotiv pieśni o miłości do Polski (kompozycja Zygmunta Koniecznego bardzo w duchu Piwnicy pod Baranami) nie brzmi przewrotnie. Dźwięczy w niej raczej autentyczna nuta czułości. I finałowy monolog – autoironiczny wobec teatru również buduje dystans. Jakby na koniec Grabowski pytał: czy teatr może zmienić obyczaje swoich widzów?

486 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.