Komedia. Nie-Boska

W najnowszych „Didaskaliach” zapis spotkania, które odbyło się w Instytucie Teatralnym na temat nienarodzonej premiery Nie-Boskiej komedii w Starym Teatrze. Organizatorzy określili rozmowę mianem „zdarzenia performatywnego”, co tak naprawdę jest klasycznym puszczaniem dymu z ognia, którego nie ma. Sens debaty o tym, co się zdarzyło w Starym Teatrze, byłby tylko pod warunkiem, że uczestniczą w niej wszystkie zainteresowane osoby: nie tylko reżyser, dramaturdzy i aktorzy, którzy byli gotowi w premierze wystąpić, ale również ta grupa, która z prób się wycofała oraz dyrekcja teatru. Dlaczego w Instytucie Teatralnym nie doszło do przedstawienia racji wszystkich stron konfliktu? Swoją drogą sytuacja była dość kuriozalna, skoro pod adresem dyrekcji Starego padły poważne oskarżenia – reżyser wszak stwierdził: „dyrekcja Starego Teatru utraciła dla mnie kredyt ludzki i artystyczny” – a obecny na widowni wicedyrektor, Sebastian Majewski, właściwie uchylił się od wyjaśnienia sprawy. Gdy się czyta zapis tego spotkania, to można odnieść wrażenie, że w Instytucie Teatralnym odbył się sąd bez oskarżonych. Usłyszeliśmy mowy prokuratorskie, a adwokaci bali się zabrać głos.
W opisie planowanego spektaklu, jaki przedstawiły dramaturżki, czytamy m.in., że jego elementem miał być wygłoszony przez Annę Radwan manifest – cytuję:
„Szanowni Państwo, dzisiaj nie zagramy Nie-Boskiej komedii Zygmunta Krasińskiego. Tego wieczoru spalimy ten dramat, ponieważ uważamy, że to wstyd, żeby jakakolwiek kultura narodowa miała w swoim kanonie takie dzieło. To wstyd dla Polski i dla Polaków, żeby uznawać antysemitę za jednego z największych poetów romantycznych. To wstyd, żeby dzieci w szkołach uczyły się od Krasińskiego nienawiści do Żydów. (…) Jeśli Krasiński wyznacza szczyt kultury polskiej, to lepiej, żeby w ogóle jej nie było. Nasze przedstawienie jest początkiem oczyszczania polskiej kultury z tego i jemu podobnych dzieł”.
Oczywiście można traktować ten manifest jako prowokację, która służy jakiejś poważnej sprawie. Ale się nie da. Dziwi mnie, że nikt z obserwatorów spotkania nie zadał następujących pytań:
1. Jeśli twórcy przedstawienia w Starym Teatrze chcieliby wyrzucić Krasińskiego z dziedzictwa naszej kultury z powodu jego antysemityzmu, to czy analogicznie należałoby zakazać wystawiania sztuki Williama Szekspira pt. Kupiec wenecki, która jest jawnie antysemicka? Czy należy również na listy proskrypcyjne wprowadzić twórczość Ferdinanda Celine’a, który deklarował nienawiść do Żydów? Czy w tekście Zemsty Aleksandra Fredy powinno się skreślić dialog Cześnika z Dyndalskim:
CZEŚNIK (…) Cóż to jest?
DYNDALSKI Żyd – jaśnie panie,
Lecz w literę go przerobię.
2. Czy reżyser Oliver Frljić i jego współpracownicy dostrzegli, że w Nie-Boskiej komedii autor bardzo źle potraktował nie tylko chór przechrztów, ale właściwie wszystkich bohaterów dramatu: zarówno tych, którzy reprezentują obóz konserwatystów, jak i rewolucjonistów (może w finale obronił się tylko Galilejczyk)? I że jest to w ogóle jedna z najważniejszych polskich sztuk, której lekturę warto ponawiać szczególnie dzisiaj, gdy jesteśmy świadkami toczącej się walki tendencji tradycjonalistycznych z modernistycznymi?
3. Jaki jest w istocie sens polemiki z przedstawieniem teatralnym, które premierę miało 50 lat temu (chodzi o inscenizację Konrada Swinarskiego)? Gdyby doszło do wystawienia Nie-Boskiej Olivera Frljica w Starym Teatrze, to można by sformułować zarzut, że jego interpretacja jest bezdennie głupia. Ktoś oczywiście wziąłby reżysera w obronę. Ale spieranie się o to za 50 lat uważam za szczególny rodzaj mind games dla teatrologów. A demony antysemityzmu dzisiaj są wystarczająco dobrze widoczne w różnych miejscach, by szukać ich na starych zdjęciach teatralnych.
Oczywiście życzę reżyserowi Frljicowi, by zajmowano się jego twórczością za 50 lat.
Cieszę się jednak, że Anna Radwan nie wygłosiła tego manifestu, choć zawsze lubię ją słuchać i oglądać.

587 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.