Prezes i aktoreczka

Podobno jest to historia, która emocjonuje kręgi biznesowo-rządowo-towarzyskie. Ponieważ mam w nich słabe znajomości, wiedzę swą czerpię tylko z prasy. Niemniej porusza moją wyobraźnię sprawa prezesa Giełdy Papierów Wartościowych, który wykorzystał stanowisko i wpływał na giełdowe spółki, aby sfinansowały produkcję pewnego filmu. Nie robił tego z jakiegoś szczególnego zamiłowania do rodzimego kina, a raczej z powodu uczucia, które go ogarnęło w stosunku do aktorki występującej w tym filmie. Afekt ten będzie prezesa kosztował bardzo dużo, bo prawdopodobnie w przyszłym tygodniu straci lukratywną i prestiżową posadę. A film ma mieć premierę w lutym.
Sprawę oczywiście można na różne sposoby komentować. Zapewne niektórzy, odwołując się do niezmierzonego bogactwa doświadczeń stwierdzą: jak baba chłopa okręci, to nie ma takiego głupstwa, którego by dla niej nie zrobił. Wszystko jest rzecz jasna względne, bo zależy jakiego chłopa, jaka baba i jakie głupstwo. Nie o każdym takim przypadku piszą gazety. Z drugiej zaś strony (a wszystko jak wiadomo ma swoją drugą stronę) może to jest głupota, a może niezwykłe świadectwo potęgi miłości zwłaszcza w tak nieromantycznych czasach. Historia prezesa sama może być materiałem na scenariusz filmowy, nie wiadomo tylko czy na komedię romantyczną, dramat obyczajowy czy wspaniałą love story.
Mnie jak zwykle ciekawią kwestie, które nikogo pewnie nie interesują, więc mogę spokojnie podywagować. Otóż aktorka, która stała się przyczyną całej afery, ma w dorobku zaledwie kilka ról filmowych. Wortal e-teatr.pl jej nie odnotowuje w swoim archiwum wirtualnym. Krótko mówiąc: nie grała jeszcze w teatrze. Gdyby miała jednak kaprys zaprezentować się na deskach scenicznych, to czy prezes Giełdy Papierów Wartościowych nie przyszedłby jej również z pomocą? A teatr nad kinem ma tę przewagę, że nie potrzeba nań łożyć tak dużych pieniędzy. Produkcja filmowa, którą dofinansował (pośrednio) prezes, kosztowała podobno 4 mln zł. Ile premier teatralnych za to można by zrobić? Dziesięć? Więcej? Czy byłoby takie wielkie hallo, gdyby Giełda dorzuciła się do jakiegoś miłego spektaklu z udziałem aktorki? Czy prezes by z tego powodu stracił stanowisko? Szumu wokół przedstawienia byłoby tyle samo, zwłaszcza gdyby aktorce partnerował trafnie dobrany aktor. Wizyty w telewizjach śniadaniowych zapewnione. Na premierę zeszłaby się cała Warszawa. Wszyscy byliby zadowoleni.
Jaki z tego płynie wniosek? W uczuciach czasami przydaje się odrobina rozsądku. Gest gestem, ale o kosztach też trzeba pomyśleć. Żeby takie mądrości musiał prawić krytyk teatralny macherowi od giełdy.

494 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.