Mikołajska

Wielokrotnie w tych zapiskach narzekałem na brak książek biograficznych poświęconych ludziom polskiego teatru. Zżymałem się na teatrologów, którzy niejednokrotnie zajmują się dyrdymałami, podczas gdy napisanie biografii całego pokolenia wybitnych twórców powojennego teatru uważam za rzecz absolutnie konieczną i obowiązkową. Rozumiem trudności związane z tą pracą – dobrej biografii nie napisze się na pstryknięcie palcami, trzeba się temu poświęcić. Franaszek biografię Miłosza przygotowywał 10 lat, ale teraz wszyscy są szczęśliwi, że ona powstała. Ja jestem bardzo zadowolony, że mogłem przeczytać książkę Joanny Krakowskiej Mikołajska. Teatr i PRL. Nie tylko dlatego, że wreszcie na półce z teatraliami jest co postawić, ale przede wszystkim dlatego, że autorka rozumie o kim i o czym pisze, i pisze tak, że czytelnik też może zrozumieć.

Biografia Haliny Mikołajskiej jest o tyle pasjonująca, że nie jest tylko historią aktorki. Krakowska opisuje przebieg jej kariery (robi to zresztą unikając okropnego schematu cytatologii recenzenckiej), ale pokazuje też swoją bohaterkę w różnych rolach, które sama wybierała, bądź życie jej narzucało. Dodajmy: życie w kraju, który nazywał się PRL. Mikołajska stawiała pierwsze kroki na scenie, gdy kraj ten powstawał i odeszła, gdy się kończył (zmarła niedługo po czerwcowych wyborach 1989 roku). Była beneficjentką narzuconego systemu (nagrody, przywileje, dowody uznania ze strony władzy) i jego czynną kontestatorską (Krakowska pokazuje nie tylko opozycyjne zaangażowanie Mikołajskiej w latach 70 i 80, represje, jakie ją spotykały, ale również dwuznaczny odbiór jej postawy w środowisku). Wyłania się wreszcie z tej książki portret kobiety tyleż jasnej i prawej, co też skomplikowanej wewnętrznie, silnie emocjonalnej. Krakowska we wstępie zastrzega, że trudno jest opisać życie człowieka i nie chce jako autorka biografii wchodzić w rolę wszechwiedzącego narratora. Jednak po przeczytaniu książki mam wrażenie, że historię Haliny Mikołajskiej przedstawiła w sposób – użyję słowa, które może zabrzmieć jak krępujący komplement – prawdziwy. Na tę prawdę składa się po prostu wielostronność opisu.

Mogłem tylko raz widzieć Halinę Mikołajską na scenie. To było w tym słynnym przedstawieniu Wyzwolenia w Teatrze Polskim w reżyserii Dejmka. Słynnym dlatego, że Mikołajska zagrała w nim pierwszą rolę po zwolnieniu z internowania, publiczność na premierze chciała zgotować jej owację, ale pomyliła aktorki – nie rozpoznała Mikołajskiej. Taki paradoks patriotycznych uniesień tamtego czasu. Ja oglądałem jakiś kolejny spektakl i muszę przyznać, że dzisiaj już nie pamiętam Mikołajskiej. Właściwie jedyny obraz, jaki mi pozostał to początek, gdy Jan Englert jako Konrad wchodził powoli gdzieś daleko, z głębi sceny. Przypominam sobie, że publiczność rzeczywiście z egzaltacją reagowała na poszczególne kwestie. Mikołajska zagrała potem chyba tylko w jeszcze jednym przedstawieniu w Polskim i się wycofała zupełnie z pracy w teatrze. Bardzo niewiele zostało z nią filmów i spektakli Teatru TV (szkoda, że Joanna Krakowska w spisie ról Mikołajskiej telewizyjne pominęła).

500 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.