„Lód” w Narodowym

Ponieważ w interesującym wywiadzie, jakiego w „Scenie” udzielił Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego powiada o mnie, że jestem „skądinąd sympatyczny”, to nie wiem, jak mu sympatycznie powiedzieć, że najnowszą premierę sceny narodowej uważam za całkowitą klęskę. I nie chodzi o to, że inscenizacja Lodu jest nieudana, bo w końcu teatr ma prawo do porażek, a nawet normalne jest, że w repertuarach mamy więcej spektakli niedobrych niż dobrych. Rzeczy świetne, znakomite, wybitne dlatego takie są, że wyrastają na tle swoich przeciwieństw. Ale problem Lodu polega na czym innym: na stwarzaniu pozorów, że oto mamy do czynienia z artystyczną formą teatralną. Ba, śmiem twierdzić, że Lód w Narodowym jest swego rodzaju oszustwem wobec publiczności. Spektakl nadaje się do ćwiczeń z recenzenckich złośliwości, których sam nie chcę uprawiać, bo po pierwsze, jak mawiał pewien stary aktor: nie mam humoru, a po drugie uważam, że sprawa jest poważna.

Teatr Narodowy Lodem niestety pokazuje, że nie potrafi dać rzetelnych wyznaczników teatralnej sztuki. Bo co niby miałoby nimi być w tej najnowszej premierze? Wulgaryzmy, które słyszymy ze sceny w pierwszej części przedstawienia? To jest licentia poetica prozy Sorokina, służy charakterystyce postaci i świata. Co prawda szokujący język, który ma wstrząsnąć widzem, jest już tak strasznym banałem, że kogo może oburzać? Publiczność Teatru Narodowego pewnie bardziej by się zadziwiła, gdyby usłyszała dobrze powiedziany wiersz, a nie monotonnie szemrane do mikroportów przekleństwa. Szkoda skądinąd świetnych aktorów, którzy w większości zapewne zdają sobie sprawę, że uczestniczą w humbugu, ale wykonują swoje zadania z poświęceniem godnym lepszej sprawy. A Danuta Stenka jak zwykle pięknie wygląda na scenie.

Statyczna forma tej inscenizacji jest czystym konceptem, który sprawia mimowolnie, że tekst Sorokina, mający wszak znaczne ambicje, brzmi po prostu w sposób grafomański. Opowiastkami o sekcie niebieskookich łączącej się sercami tylko śmieszy (a przecież rzecz dotyczy pesymistycznej wizji historii Rosji), jeśli w ogóle zdoła wyrwać ludzi z drzemki. W trwającym ponad dwie i pół godziny przedstawieniu nie zrobiono przerwy, ponieważ dawałaby ona niewątpliwą zbawienną szansę na ucieczkę z widowni. A i tak na niedzielnym spektaklu widziałem osoby, które przepychały się w swoich rzędach do wyjścia nie mogąc już zdzierżyć dłużej tego seansu celebrowanej pustki.

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że jeśli widownia powinna buntować się przeciwko przedstawieniom, to Lód w Narodowym bardziej nadaje się do oprotestowania niż Do Damaszku w Starym Teatrze. I ten protest powinien się dokonać nie pod hasłami jakiejkolwiek ideologii, a w imię sztuki – jakkolwiek szumnie to brzmi.

Odwzajemniam oczywiście sympatię do Jana Englerta, ale tym razem jestem przyjacielem Platona, któremu jednak droższa jest prawda.

1 692 odwiedzin

9 Comments

  1. W pełnej zgodzie z Tobą, zauważam równocześnie, że był taki recenzent, co to kończył swoje teksty: „XY wyglądała pięknie”, niczego więcej o roli XY nie pisząc:)

    Reply

  2. Witam. Widziałem dzisiaj to przedstawienie. Jestem skonfudowany Pana recenzją, to znaczy nawet nie jest recenzją, a wyrażeniem pańskich życzeń. O przedstawieniu z pana tekstu nie dowiedziałem się nic a szkoda. Szkoda, że sztuka recenzencka w tym kraju ogranicza się do „klepania po plecach” bądź „grożeniu paluszkiem” panu Janowi Englertowi… Smutne…

    Reply

    • Szanowny Panie, w tekście o „Lodzie” wyraziłem tylko swoją opinię o spektaklu, która jest negatywna, ale mam nadzieję, że jasno wyraziłem dlaczego? Na blogu nie piszę recenzji z przedstawień. Chętnie bym natomiast zapoznał się z Pana oceną spektaklu, zwłaszcza jeśli jest odmienna od mojej.

      Reply

    • Być w Pana klubie – jak mówią w reklamie: bezcenne! Wpiszę to sobie do curriculum vitae. Pozdrawiam najserdeczniej

      Reply

  3. Przykro, że kojarzę sie Panu z reklamą i to dzisiejszą. Co innego gdyby z „Anną Schilling z długimi włosami”, którą w wierszu uwiecznił Józef Wittlin. O, to by mi pochlebiło. A zna Pan ten wiersz?

    Reply

  4. Właśnie wróciliśmy z Narodowego ze spektaklu Lód. I co? Dno! Ludzie wychodzili począwszy od pierwszych 10 minut sztuki. Nie rozumiem dlaczego tak dobrzy aktorzy uczestniczą w czymś tak niespójnym i wulgarnym. Autor sztuki pisał ją na zwidzie narkotycznym
    , inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Wstydziliśmy się za naszych wyśmienitych artystów i było nam im zwyczajnie żal. Jako widz czułam odrazę. Zbyt dużo chamstwa w słowach i zwykłego prostactwa. Odradzam!

    Reply

    • Po co w takim razie wybrała Pani spektakl na podstawie Sorokina? Mając choć nikłe pojęcie na temat jego twórczości, należało się spodziewać, że nie będzie to teatrzyk dla panienek z dobrego domu. Radzę uważniej dobierać prywatny repertuar, a zaoszczędzi Pani nerwy i pieniądze.

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.