Hania

Jeśli jest prawda w powiedzeniu o wiadomości, która spada jak grom z jasnego nieba, to dzisiaj rano wszystko się urzeczywistniło. Było jasne niebo nad Bałtykiem, piękny, letni dzień i krótki sms: Hania Baltyn nie żyje.
Lipiec stał się w ostatnich latach miesiącem, w którym ludzie teatru odchodzą z jakimś szczególnym upodobaniem, ale w przypadku Hani wydaje się to niewiarygodne, kompletnie bezsensowne, a wręcz niemożliwe. Nie tylko dlatego, że Hania nie była w wieku, by się żegnać z życiem. Jak mogła przestać żyć kobieta, która była tak nieprawdopodobnie żywotna? Ta jej witalność, niespożyta energia tworzyła całą jej osobę, więc co do cholery się stało, że to się zatrzymało?
Nie spotkaliśmy się na studiach, choć miałem wrażenie, jakby była tylko nieco starszą koleżanką z Wydziału Wiedzy o Teatrze. Hania zresztą miała sentyment do Wydziału, do koleżanek i kolegów, a przede wszystkim do profesorów. Jak każdy dobry patriota nie była bezkrytyczna w swej miłości do ojczyzny, ale zawsze pamiętała, gdzie się wszystko zaczęło. Może dlatego, gdy w 1990 roku zrodził się pomysł, by zorganizować zjazd absolwentów Wydziału Wiedzy o Teatrze z okazji 15-lecia jego powstania, to znaleźliśmy się z Hanią i Markiem Piekutem w komitecie organizacyjnym, przy czym Hania była tak naprawdę spiritus movens, a my jej pomocnikami. Impreza się pięknie udała. I od tego czasu z Hanią się zakolegowaliśmy. Nie byłoby tego kolegowania się, gdybyśmy się po prostu nie polubili. A to polubienie mogło się wziąć również z przeciwieństwa temperamentów. Hania lubiła do mnie mówić, a ja ją lubiłem słuchać.
Mogła mówić o wszystkim. Nie tylko o teatrze, choć teatr chyba jej nigdy nie znudził. Spotykaliśmy się przez 25 lat na niezliczonych premierach i festiwalach – w Toruniu, Kłodzku, Szczecinie. Nigdy nie manifestowała tej marudności, która krytykom przychodzi z wiekiem. Że kiedyś był lepszy teatr, że już wszystko widziała, a teraz… Hania ciągle była zaciekawiona i jeśli się irytowała na teatr, to dlatego, że właśnie nie zaspokajał jej ciekawości. Mogła ją drażnić głupota albo nieudolność wykonania, ale jednak każdy spektakl miał carte blanche. Potrafiła się też autentycznie zachwycać. Chyba podczas ostatniego naszego spotkania opowiadała mi z entuzjazmem o jakimś przedstawieniu, który widziała na festiwalu w Bielsku-Białej. Nie miała też żadnych ograniczeń w swoich zainteresowaniach. Nie była krytykiem, który chodzi tylko za jednym twórcą albo grupą i reszta go nie obchodzi. Zajmowała się teatrem lalkowym. Pisała o nim przecież sporo. Ale nie gardziła też teatrem rozrywkowym. Myślę, że w podejściu do teatru była dobrą uczennicą prof. Raszewskiego. Wiedziała, że teatr musi być robiony po coś, ale nie oznacza to, że powinna stać za tym jakaś ideologia. Poza tym nie zapominała, że to jest przede wszystkim sztuka, a więc działa swoim artyzmem, cokolwiek to znaczy.
Lubiłem też czytać Hanię. Pisała z biglem (tak jak mówiła), bez tego teatrologicznego nudziarstwa, które zabija krytykę teatralną. Aż szkoda, że nie znalazła gazety, gdzie dłużej mogłaby być recenzentką teatralną. (Zdaje mi się, że przez jakiś czas obydwoje pisaliśmy do „Życia Warszawy”.) Ale w tym pisaniu Hani też było życie, dowcip i ta niezaspokojona ciekawość, nakazująca wydobywać jakiś szczegół, który mógł posłużyć ogólniejszej refleksji.
Ciekawość Hani była naprawdę niespożyta. Ciekawość do ludzi, do miejsc, do lektur, do historii. Do spraw dużego kalibru i do drobiazgów. I wszystko przetwarzała w szybką opowieść, czy to była wycieczka do Żyrardowa, podróż statkiem pasażerskim po Bałtyku, czy nowo nabyte skarby gdzieś w jakichś dziwnych sklepach. Lubiła też obdarowywać drobnymi prezentami. Sam bym trochę ich uzbierał, m.in. bardzo gustownego fontazia, którym swego czasu zdobiłem garderobę.
Nie potrafię wszystkiego opowiedzieć o Hani. Czym się zajmowała (było naprawdę dużo tego), czym żyła, o czym myślała. Za jej temperamentem krył się też jakiś cień. Ale o tym niewiele wiem.
Piszę o Hani i wciąż nie mogę się zorientować, po co to robię? Dlaczego przypominam sobie jakieś zdarzenia z nią związane? Bo ona nie żyje?
Hanka, no nie wygłupiaj się.

811 odwiedzin

One Comment

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.