Golgota Picnic

Czytanie tekstu Golgoty Picnic na pl. Defilad odbyło się bez wielkiej awantury i w gruncie rzeczy było zdarzeniem groteskowym. Oto przed wejściem do Pałacu Kultury, nad którym zwisały reklamy Teatru 6. Piętro, zebrał się tłum protestujących. Modlili się, śpiewali pieśni, w rękach trzymali transparenty z hasłami w rodzaju: „Pseudoartyści i zboczeńcy wszelkiej maści – psychiatra czeka”. Stali odgrodzeni barierkami i kordonem policji od prowizorycznej sceny. Naprzeciwko na krzesełkach siedziała widownia, która oklaskiwała ostentacyjnie wygłaszane przez megafon przemówienia. Za widzami, którzy przyszli wysłuchać czytania, na podwyższeniu ustawiły się ekipy telewizyjne. Było chyba dziesięć minut po 20, gdy aktorzy ubrani w czarne marynarki wyszli z boku na scenę. Podniósł się tumult. Jedna strona biła brawo i wznosiła okrzyk: „Wolność słowa!”. Druga próbowała zagłuszać rozpoczęcie spektaklu gwizdkami i śpiewami. Aktorzy (wśród nich m.in. Sławka Łozińska, Joanna Drozda, Tomasz Karolak, Andrzej Konopka, Sebastian Pawlak) usiedli na krzesłach tyłem do protestujących (ta sytuacja musiała być dla wykonawców bardzo niekomfortowa, tworzyła dodatkową symbolikę zdarzenia) i zaczęli czytać swoje partie. Entuzjazm wywołała bodaj pierwsza kwestia: „Kto nie ma poczucia humoru, nie rozumie życia”. Prawdę mówiąc bez obrazu scenicznego to czytanie nie miało wielkiego sensu. Ale przecież tak naprawdę chodziło tylko o wzajemną demonstrację. Protestujący z tyłu nie zamilkli ani na moment. Ich modlitwy, śpiewy, gwizdki stanowiły cały czas tło dla czytanych przez aktorów tekstów. Raz tylko zdarzył się incydent, że ktoś próbował wtargnąć na scenę, ale natychmiast go spacyfikowano. Mniej więcej po pół godzinie czytanie się zakończyło. Joanna Drozda podziękowała tym, którzy przyszli z jednej i drugiej strony. Aktorzy zeszli ze sceny nagrodzeni brawami, publika dość szybko się rozeszła. Część od razu ruszyła w stronę Baru Studio. Tłum z tyłu jeszcze jakiś czas modlił się i śpiewał.

*

Cała sprawa Golgoty Picnic wydaje się aberracyjna. Ale o czym przy tej okazji warto pomyśleć?

  1. Wszyscy się zastanawiają, czy błąd popełnili organizatorzy Malty odwołując prezentację spektaklu, co uruchomiło lawinę wypadków? Łatwo powiedzieć, że tak. Łatwo być odważnym za kogoś, nie biorąc na siebie żadnej odpowiedzialności. W najbardziej kompromitujący sposób zachował się przede wszystkim prezydent Poznania, którego kuriozalny list w istocie dał przyzwolenie przeciwnikom przedstawienia na eskalację protestu, pozostawiając organizatorów festiwalu samych z problemem. Próżno oczywiście liczyć, by te „zasługi” prezydenta Grobelnego przerwały jego passę wyborczych zwycięstw. Można raczej przypuszczać, że jego wystąpienie w sprawie Golgoty był elementem kampanii wyborczej. W tej sytuacji należy tym bardziej docenić odwagę dyrekcji tych teatrów i instytucji (także aktorów występujących w czytaniach), które nie uległy naciskom, by Golgoty nie prezentować. Niestety nie bez znaczenia jest fakt, że pokazy w zagrożonych miejscach odbyły się dzięki policji, która protestujących skutecznie powstrzymała.
  2. Sprawa Golgoty oczywiście wpisuje się w spór ideologiczny, jaki się u nas toczy i w podziały społeczne. Obserwując zdarzenie na pl. Defilad mogę dojść do wniosku, że jakikolwiek dialog przeciwnych stron jest niemożliwy. A już najmniej ważny choćby w próbie rozmowy był sam spektakl. Dla jednych, i dla drugich jego znajomość nie była wcale najbardziej istotna. Wystarczyła zasłyszana opinia, podyktowana zresztą stereotypowym myśleniem. Druga strona też w gruncie rzeczy znalazła się w paradoksalnej sytuacji – musiała wystąpić w imię najsłuszniejszych wartości, broniąc dzieła, które być może nie zasługuje na wielkie uznanie.
  3. Protestujący przeciwko Golgocie szermowali hasłem obrazy uczuć religijnych. Trudno z nim dyskutować. Na swój sposób może nawet imponować postawa ludzi, którzy wiarę traktują tak bardzo emocjonalnie. Kryje się za tym jakaś skomplikowana rzeczywistość ludzkiej psychiki. Będąc katolikiem, nie nazbyt pewnie gorliwym, mogę jedynie stwierdzić, że ludzi prawdziwie religijnych chyba nie może dotknąć obraza uczuć. Jaka jest moja religijność, jeśli potrafi nią zachwiać spektakl teatralny? Jaki daje przykład swojej religijności, jeśli z imieniem Pana Boga na ustach opluwam innych ludzi?
  4. Ale uwaga! Druga strona też ma swoich fanatyków, z twarzami wykrzywionymi grymasami pogardy czy nienawiści. Na pl. Defilad też ich było widać. Nie są wcale lepsi.
  5. Może to dobrze, że teatr – z natury rzeczy sztuka elitarna (w sensie: ograniczonego zasięgu) – potrafi jednak wzbudzić tak wielkie emocje? Sprawę Golgoty oczywiście podgrzały media. Trzeba jednak pamiętać, że czytanie tekstu Rodrigo Garcii w samym centrum stolicy zgromadziło z obydwu stron co najwyżej kilkaset osób. Życie wielkiego miasta nie zatrzymało się ani na chwilę.

 

768 odwiedzin

One Comment

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.