Przegrodzki

I znowu umarł aktor. To lato jest bezlitosne. Przegrodzki był chory, to prawda. Mówiło się o tym od jakiegoś czasu. Ale przecież jeszcze nie tak dawno widziałem go na korytarzu w Narodowym. Miałem wrażenie, że ciągle go spotykam za kulisami. Jak zwykle perorował o czymś zapamiętale tym swoim charakterystycznym głosem, który młodzi aktorzy z upodobaniem parodiowali.

Widziałem go wielokrotnie na scenie, od lat 80., gdy na Warszawskie Spotkania Teatralne przyjechał „Garderobiany” z Wrocławia. Przegrodzki grał Sira. Wydawało mi się, że jest to aktor w typie Łomnickiego. O podobnej ekspresji. Świetny był w „Krzesłach” Ionesco z Igą Mayr. Mam w oczach scenę, jak leży na jej kolanach, niczym Chrystus z „Piety”. Miał kilka znakomitych ról w Teatrze TV. W „Sprawie Tarełkina”, „Powieści teatralnej”, „Komediancie”. No i wiele pięknych ról zagrał u Grzegorzewskiego. I we Wrocławiu, i w Narodowym. Pamiętam jak nagrywaliśmy „Hamleta”, w którym Przegrodzki grał rolę Kamińskiego. Pojawiał się w pierwszej scenie, gdy przychodzi do Wyspiańskiego i zamawia studium o Hamlecie. A potem siedział na fotelu gdzieś w głębi. I podczas nagrywania Przegrodzki stale był obecny, choć nie musiał być non stop.

Nie znałem go osobiście, może kilka razy ledwie z nim rozmawiałem, ale zawsze wydawał się niezwykle malowniczą postacią. Był aktorem co się zowie. Bezgranicznie poświęcony teatrowi. Wierny. Chyba poza teatrem nie miał życia. Tacy aktorzy byli, ale czy będą?

789 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.