Wróciłem do Białoszewskiego. Właściwie nigdy się od niego nie oddalałem za bardzo, ale ostatnio jest kilka okazji, by pobyć w jego świecie. Najpierw numer „Zeszytów Literackich”, po części jemu poświęcony, z fragmentem dziennika z 1982 roku, z pobytu w Stanach. Zapisuje w nim kontakty z Miłoszem, m.in. rozmowę telefoniczną: „Zwierzyłem mu się, że czuję się wobec niego gapowaty, intelektualnie nierozgarnięty. On na to, że mi trochę zazdrości mojego pisania połączonego z ulicą Warszawy. On tego nie miał, bo w jego stronach było się między językami. Polacy mówili jak gdyby językiem z kronik, Białorusini po swojemu”. Tadeusz Sobolewski przypomina, że gdy