A to niespodzianka

Może wybór Argentyńczyka na papieża był niespodzianką, ale są na szczęście na tym świecie sprawy, do których Duch Św. się nie wtrąca i w związku z tym nie mogą zaskoczyć. Rzekłbym nawet, że ta przewidywalność jest ostoją porządku, czyni ład pośród chaosu, stanowi oparcie dla pogubionych. Bo nie mogło być inaczej. Nie mogło być tak, żeby recenzent „Gazety Wyborczej” nie skrytykował programu Warszawskich Spotkań Teatralnych w dniu jego ogłoszenia. Barcelona mogła nie wejść do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, sam nie miałem wielkiej wiary w awans drużyny Messiego. Ale gdyby tylko bukmacherzy zaproponowali zakłady, co kolega Mrozek napisze o WST, to obstawiłbym wynik bez pudła.
Teraz zrobię małą dygresję lekko z tematem związaną. Kiedy przez 20 lat recenzentem teatralnym „Gazety Wyborczej” był Roman Pawłowski, to nie raz i nie dwa o różne rzeczy się prztykaliśmy. Nie były to może jakieś widowiskowe starcia, ale trochę emocji dostarczały. Ale odkąd Romana nie ma na łamach „Gazety Wyborczej”, to najszczerzej muszę wyjawić, że jednak żal ściska i nawet tęsknota ogarnia. Co było, to było, ale Roman to był ktoś. Czy kiedyś się zdobędę na takie wyznanie pod adresem następcy Pawłowskiego?
No więc Witold Mrozek na miesiąc przed rozpoczęciem WST stwierdził: „Zamiast określonej linii kuratorskiej eksponującej jakiś nurt jest układ programu według zasady ‘dla każdego coś miłego’”. Oczywiście lepszy byłby festiwal, który miły jest tylko dla niektórych. Na przykład dla doktorantów teatrologii, redaktorów „Krytyki Politycznej” i Mike’a Urbaniaka. Reszta się wszak nie liczy. Mrozek nie zauważa jednak pewnego paradoksu. Jeśli się wczytać w program, zaproponowany przez Jacka Rakowieckiego i Tadeusza Słobodzianka, to można dostrzec, że nie jest on zasadniczo różny od tego, co oglądaliśmy w ubiegłych latach na festiwalu. Jak mawiał klasyk: musiało się wiele zmienić, by się nic nie zmieniło. Podejrzewam, że gdyby dalej WST prowadził Instytut Teatralny, a nie dyrekcja Teatru Dramatycznego, to prawdopodobnie do Warszawy zaproszonych zostałoby większość tych samych spektakli. Nie byłoby Teatru Polskiego we Wrocławiu, Polskiego w Bydgoszczy, nie byłoby przedstawień Klaty, Strzępki, Wysockiej, Brzyka, Grabowskiego? Bo tak naprawdę najbliższa edycja WST nie może być dobra, tylko dlatego, że nie organizuje jej Maciej Nowak. To tej „określonej linii kuratorskiej” zabrakło. U nas, jak wiadomo, nie jest ważne co, tylko kto, z kim, przeciw komu.
Piszę to i sam się łapię, że chyba też się staję przewidywalny. Na szczęście nie na tyle, żeby już chwalić WST, bo wreszcie Nowak nie macza w festiwalu palców. Może to zabrzmi dziwnie i niespodziewanie, ale z oceną poczekam jednak do obejrzenia przedstawień.

1 613 odwiedzin

10 Comments

  1. Zgadzam się w stu procentach. Zmiany są kosmetyczne (te na minus – promocja i brak strony www).

    Dzięki wpisowi sięgnąłem po artykuł w GW. Kilka uwag:

    1. Rok temu właśnie po to, żeby linia kuratorska była jeszcze bardziej określona powołano radę programową. I było niemal to samo, co w tym roku z kuratorem, który przyszedł z filmu i jest „jednym z najbardziej niezależnych polskich intelektualistów” (cyt. za T. Słobodzianek)

    2. Ubawiło mnie setnie wspomnienie o inicjatywie Imki. Gdy trzeba to i inicjatywa prywatna w kulturze jest dobra dla lewicowego recenzenta.

    3. Robienie legendy kombatanckiej – „W przekazaniu organizacji WST Teatrowi Dramatycznemu wielu widziało karę władz stolicy za szeroko komentowany, poparty przez Nowaka protest środowiska teatralnego podczas ubiegłorocznego festiwalu.” Wielu też słyszało, że jeszcze zimą 2012 miasto bardzo wyraźnie dało Instytutowi Teatralnemu do zrozumienia, że będzie to ostatnia edycja przez IT organizowana. Myślę, że takie postawienie sprawy przez Urząd bardzo ułatwiło organizowanie protestu w ramach WST.

    Reply

    • Mrozek jeszcze stawia zarzut, że nie ma w programie „nowoczesnych” spektakli. Mogę na to tylko odpowiedzieć cytatem z listu Herberta do studentów naszej Szkoły, którzy przygotowali dyplom wg „Pana Cogito”: nie bądźcie nowocześni, bądźcie rzetelni.

      Reply

  2. Panie Wojciechu,
    Po prostu: bardzo dziękuję za ten głos rozsądku i serdecznie zapraszam Pana i wszystkich Pana czytelników na WST.
    A do komentarza cypisa jeszcze dodam: strona www ma ruszyć dziś. I jej relatywnie późny start, i brak, jak na razie, promocji wynikają z faktu, że z racji na długo klarującą się wysokość dotacji program Spotkań ustalałem (na szczęście chodziło o to, że go rozszerzam: zaczęło się od 11 spektakli, stanęło na 14) do ostatnich chwil przed środową konferencją.
    A co do „legendy kombatanckiej”, faktycznie: 26 stycznia zeszłego roku miasto na oficjalnym, protokołowanym spotkaniu, podziękowało Maćkowi Nowakowi – czyli grubo przed samymi Spotkaniami oraz pomysłem protestacyjnego listu. Mimo to p. Mrozek praktycznie w każdym tekście dotykającym WST, Słobodzianka czy Teatru Dramatycznego powtarza kłamstwo (przepraszam za tak ostre słowo, ale to właśnie jest kłamstwo!), że Nowaka zwolniono PO liście. I mimo że prawie pod każdym z takich jego tekstów są chwilę później komentarze, iż kolejność wydarzeń była odwrotna, Witold Mrozek nie odpowiada i powtarza to kłamstwo całkowicie niezrażony w kolejnej publikacji. Obawiam się, że w myśl zasady: pluj, zawsze coś przylgnie.
    Z szacunkiem
    Jacek Rakowiecki

    Reply

    • Bardzo dziękuję za zaproszenie. Na pewno skorzystam, tym bardziej że części zaproszonych spektakli nie widziałem. Pozdrawiam

      Reply

  3. Cieszę się, że napisałeś to co napisałeś o programie. W ciągu ostatnich paru lat wielokrotnie powtarzałam, że program WST za każdym razem będzie taki a nie inny, niezależnie od organizatora festiwalu. Wystarczyło przyjrzeć się innym przeglądom między grudniem a majem – 70% tytułów było wspólnych z WST. Świadomie nie będę tutaj wyciągać wniosków.

    Reply

    • Zawsze można się spierać, czy dobór spektakli był trafny. Ale lepiej to robić już po festiwalu, a nie zanim w ogóle się rozpoczął. Inna jest rzecz, że nie mam przekonania, czy WST po wznowieniu odzyskały status tego najważniejszego polskiego festiwalu teatralnego. Festiwali jest zresztą jak wiadomo bez liku, więc konkurencja większa. Wydaje mi się, że ciekawszą, efektywniejszą i bardziej atrakcyjną formułę wypracowała np. Boska Komedia, która w części jest dla Krakowa tym, czym Spotkania dla Warszawy, ale ma też różne dodatki (przegląd młodych, koprodukcje). Pozdrawiam

      Reply

  4. Jeżeli jest, jak było, to po co te wszystkie przetasowania? Jaki sens miała zmiana organizatora? Program bez zmian, bałagan bez zmian, autopromocja organizatorów bez zmian. Pozycja „Nasza klasa” na liście WST rzeczywiście nic nie znaczy. Prawda? Zupełnie nie wiąże się z nazwiskiem Słobodzianek. Nic a nic. A inicjatywa Imki jest bardzo dobra i mam nadzieję,że będzie realizowana konsekwentnie. Widz z Warszawy i okolic się cieszy, że więcej przedstawień z całej Polski będzie w jego zasięgu.

    Reply

    • Szanowny Alku:
      Po pierwsze program nie bez mian, bo – słowo honoru – na 33 WST są zupełnie inne spektakle niż w poprzednich latach.
      Po drugie – czy tegoroczny wybór jest dobry czy zły., proponuję oceniać, jak trafnie zauważył autor bloga, PO a nie PRZED.
      Po trzecie jedyny bałagan, jaki dotychczas wystąpił, to półgodzinne bodaj opóźnienie startu strony WST. Daj nam boże zawsze takie bałagany…
      Po czwarte na konferencji wyjaśniłem, że decyzja o węgierskiej „Naszej Klasie” jest w 100% moja – jako reakcja na fakt, że ta sztuka to największy triumf polskiej dramaturgii chyba wszechczasów, a na pewno ostatnich dekad: już 10 wystawień na świecie, od Waszyngtonu po Tokio. I nie widzę powodów, by licznych widzów zainteresowanych tym, jak temat sztuki widzą i inscenizują inni karać z tego powodu, że Tadeusz Słobodzianek jest dyrektorem TD.
      Po piąte, i Słobodzianek, i ja na konferencji bardzo inicjatywę Imki chwaliliśmy, bo im więcej ciekawych spektakli z Polski w Warszawie, tym lepiej. Dla wszystkich.
      Z poważaniem
      Jacek Rakowiecki

      Reply

  5. Jednak, Cokolwiek się zdarzy, kocham cię, WST. Dlatego życzę organizatorom powodzenia, bo ich sukces będzie naszym, widzów, sukcesem. Oczywiście obejrzę „Naszą klasę”, jeśli będzie to możliwe. I pozostałe przedstawienia również. I w gruncie rzeczy to jest najważniejsze. To,że można te wybrane spektakle zobaczyć w Warszawie. Czekam więc niecierpliwie a organizatorom niech prostują się ścieżki dostępu do nas, widzów. Niech dobry duch spotkań przepędzi złego ducha wpadek, potknięć, wszelkich złośliwości rzeczy martwych i ludzi. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z Duchem Świętym. Choć z każdym jestem gotów wejść w pakt, by polski teatr rozkwitał i był dostępny. WST to duża radość.

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.