Twierdza Wrocław

Ach, już myślałem, że nic nie napiszę. Wszak żyjemy na najlepszym ze światów, jak mawiał Leibniz i czym tu zaprzątać umysł, jeśli nie ma czym się kłopotać? A jednak z kontemplacji tej szczęśliwości wyrwały mnie dzisiejsze doniesienia z Wrocławia.

Ale najpierw wczoraj dotarła wiadomość, że zarząd województwa dolnośląskiego zwolnił Cezarego Morawskiego z funkcji dyrektora Teatru Polskiego. Każdy miał w życiu takie chwile, gdy czegoś bardzo pragnął, na coś czekał z niecierpliwością, tracił już co prawda nadzieję, że to się stanie – aż tu nagle: marzenia się spełniają. To westchnienie ulgi po decyzji wrocławskich władz było słyszalne jak kraj długi i szeroki. Historia ta też pokazuje, że warto czekać, choć zmiana nie od samego czekania się stała.

Ale jak to w horrorze bywa, gdy wydaje się już, że potwór został pokonany, już nie będzie straszył, a on jednak odżywa, jeszcze wydaje groźne pomruki i robi okropne miny. Animacji straszydła dokonał wojewoda, który próbuje  podtrzymać Morawskiego na dyrektorskim fotelu, co jest bezsensowną rozgrywką polityczną, w której dobro teatru najmniej się liczy.

Można oczywiście robić sobie z tego żarciki, ale to widowisko jest doprawdy żenujące. Te dzisiejsze sceny niewpuszczania nowego dyrektora do teatru, to blokowanie drzwi, wzywanie policji – to wszystko każe pod adresem ludzi odpowiedzialnych za te gorszące zdarzenia, zadać pytanie, które zwykła formułować żona mego kolegi, gdy ten zrobił coś nieodpowiedniego: czy wyście się nie pozamieniali z chujem na głowę?

Przypominam sobie, że pierwszą zapowiadaną premierą dyrekcji Cezarego Morawskiego miał być Makbet. Istnieje teatralny przesąd, że wystawienie tej sztuki Szekspira przynosi pecha. Ostatecznie do premiery nie doszło, choć mam wrażenie, że oto sam dyrektor Polskiego gra właśnie końcówkę tej tragedii. Jeszcze wierzy w przepowiednie wiedźm, że nic mu nie grozi póki Las Birnamski się nie ruszy. Ale on właśnie podchodzi pod zamek. Co się tylko stało z Lady Makbet?

Jedyną rzeczą, którą może Cezary Morawski w tej sytuacji zrobić, by zachować choć resztki przyzwoitości, to pogodzić się z decyzją o zwolnieniu. Oczywiście może żyć dalej w przekonaniu, że jemu również stała się krzywda, że nie dano mu szansy, że padł ofiarą nagonki, że władze go zdradziły – ale uparte trzymanie się stanowiska jest już tylko żałosnym gestem. Nie mówiąc o tym, że ta tragifarsa, za którą również odpowiadają lokalni urzędnicy i Ministerstwo Kultury, pozostawia całkiem realne szkody i zniszczenia. Odbudowa Teatru Polskiego po tej nieszczęsnej historii będzie trudnym zadaniem. Co prawda w przeszłości Wrocławia po gorszych jeszcze doświadczeniach potrafiono wrócić do życia. I przy tej nadziei trzeba trwać.

 

 

988 odwiedzin

2 Comments

  1. i ani słowa o niegodziwości metod stosowanych wobec Morawskiego. I ani słowa o tym, co stanowi prawo? I autor ma się za przyzwoitego czy tylko za nomenklaturowego?

    Reply

  2. W tej Sodomie sprawiedliwy jest tylko jeden i już dawno to ogłosił. Niech żyje dalej w tym przekonaniu, skoro tak mu z tym dobrze.

    Reply

Skomentuj Wojciech Majcherek Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.