Na pożegnanie Kasi Malinowskiej

Nie mogłem być na spotkaniu, na którym żegnaliśmy się z szefową naszej Redakcji Filmowej, Kasią Malinowską. Nie mogłem więc powiedzieć tego, czego potrzebę powiedzenia czuję. Nie wiem, czy decyzja Kasi o rezygnacji z pracy była konieczna. Ale myślę, że wynikała ona z przymiotów charakteru Kasi, które należy cenić.

Zawsze postrzegałem Kasię jako osobę wyrazistą, nie bojącą się głosić swojego zdania, nawet jeśli mogło się to nie podobać. Można się było z Kasią nie zgadzać, ale ta niezgoda była ciekawsza, niż sympatyczne porozumienie z kimś innym. Czasami na kolegiach zdarzało mi się jak kotu mrużyć oczy, ale z drzemki zawsze wybudzał mnie głos Kasi, która z przekonaniem i autentyczną pasją walczyła o swoje. Zapewne znane jest jej piłkarskie porzekadło (przebywając w jednym pokoju z zapalonymi miłośnikami futbolu, powinna je znać), że „gra się tak, jak przeciwnik pozwala”. Otóż tej prawdzie Kasia także by zaoponowała. Wcale tak nie musi być – prychnęłaby i przewróciła oczami. W najgorszym razie w ogóle można nie grać.

Piszę o osobowości Kasi, która na pewno się nie zmieni, cokolwiek będzie robić dalej i gdziekolwiek się znajdzie. Dla nas jej odejście jest ogromną stratą, ponieważ firmowała to, co w dziedzinie filmu prezentowaliśmy. Jeśli przez lata chwalono nasz kanał, to m.in. za repertuar filmowy, zarówno dobór nowych pozycji, jak i powtórki klasyki. Kasia mając mniej możliwości działania, niż by chciała, potrafiła je maksymalnie wykorzystać. To się jej też udawało w koprodukcjach dokumentów. Zostawia w redakcji świetny zespół, który z pewnością nie pozwoli zmarnować tego, co wspólnie wypracowali. Ale żal pozostaje. Odszedł bowiem bardzo dobry zawodnik.

Być może prawdziwe jest powiedzenie, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ale czy trzeba koniecznie sens tego przysłowia tak często sprawdzać?

716 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.