Przedział ciszy

Jak wiadomo podróż pociągiem to jest wdzięczny temat na tekst. Nieraz przynosi jakąś ciekawą historię, doświadczenie, obserwację, którą można przerobić na literaturę. Przykładów na to mamy bez liku. Czyniąc ten wstęp nie chcę teraz przejść do jakiejś szczególnie atrakcyjnej opowieści kolejowej, która mi się przytrafiła. Ja generalnie lubię jeździć pociągami, nie marudzę na niewygody, chwalę sobie kuchnię w Warsie. Cieszę się nawet na długie podróże, bo mam nadzieję na nadrobienie lektur. Z tym jednak robi się coraz większy kłopot.

Ostatnio ruszyłem w delegację do Gdańska. W przedziale, w którym miałem miejsce, nie działało ogrzewanie, ale było to zwykłe utrapienie i wcale mnie nie skłania do złośliwości pod adresem PKP. W końcu zrobiła nam się sroga zima i po co narzekać. Poszukałem cieplejszego miejsca, znalazłem i mogłem spokojnie przeczytać Pensjonat pamięci Judta – świetną książkę, o której może osobno napiszę. Gorzej było w trasie powrotnej. Ale nie z powodu zimna.

Miałem tylko dwójkę towarzyszy podróży, którzy szczęśliwie nie zdradzali ochoty do konwersacji, więc mogłem zabrać się do czytania rozmów z Tadeuszem Konwickim pt. W pośpiechu. I wtedy stało się to, co jest zmorą najbanalniejszą z banalnych, karą boską za rozwój techniki i nieprzepartą potrzebę komunikacji międzyludzkiej – rozległ się dzwonek telefonu komórkowego. Mógłbym w tym miejscu zrobić dygresję pt.: Daj mi posłuchać, co ci dzwoni w telefonie, a powiem ci, kim jesteś. Kobiecie siedzącej przy oknie dzwoniło coś, co brzmiało jak muzyczny kawałek z playlisty Radia Zet. Natychmiast straciłem dla niej zainteresowanie, choć ona swoim ględzeniem zaczęła bezceremonialną okupację mojej uwagi. Gdyby jeszcze mówiła coś, co mógłbym przytoczyć tutaj w formie anegdoty, ale nic właśnie – nie dało się zapamiętać choćby jednego zdania. Ale to „nic” wdarło się między mnie a Tadeusza Konwickiego – pisarz opowiadał coś panu Przemkowi Kanieckiemu, a do mnie ledwo to docierało, musiałem po trzy razy wracać do tych samych kwestii, bo konkurencję robiła jakaś excusez le mot pinda.

Kiedy skończyła wydawało się, że może nastąpi chwila spokoju. Znowu mogłem słuchać Konwickiego. Ale wtedy zadzwoniła komórka faceta – drugiego pasażera. Było to jakże zabawne pianie koguta. Jak to się teraz mówi o starych dowcipach: suchar całkowity. Ja wiem, że mężczyźni przeżywają kryzys tożsamości. Być może sam ulegam stereotypom kulturowym płci, ale co powiecie o facecie, który bite trzy kwadranse pieprzył przez telefon o niczym. Nawet kobieta przy oknie tak długo nie gadała, choć w trakcie rozmowy faceta do niej znowu ktoś zadzwonił i wtedy zrobiły się już „dialogi na cztery nogi”. Nie muszę dodawać, że konwersując nawet nie ściszyli głosów. Nikt z nich oczywiście nie wpadł na pomysł, żeby wyjść na korytarz i pogadać. Ta praktyka jeszcze nie tak dawno stosowana właściwie upadła.

Socjolodzy albo tzw. psycholodzy społeczni mogliby przedstawić jakąś analizę tego obyczaju. Ludzie po prostu przestają się krępować czyjejkolwiek obecności. Kompletnie nie przejmują się, że ktoś chcąc czy nie chcąc uczestniczy w ich prywatności. Nie zastanawiają się, że komuś to jednak może przeszkadzać. Gdybym zwrócił uwagę współpasażerom na ich niestosowne zachowanie się, to zapewne wyraziliby zdziwienie: o co w ogóle mi chodzi, a mogliby też poradzić, że jak mi się nie podoba, to niech zmienię miejsce.

Bodaj w pociągach w Szwajcarii istnieją tzw. przedziały ciszy. Kupując tam bilet ma się gwarancję, że towarzysze podróży nie będą cię zagadywać i oczywiście nie będą rozmawiać przez telefon. Proste rozwiązanie, a jakże zbawienne. Może Polskie Koleje skorzystałyby z tego wzoru?

 

1 460 odwiedzin

7 Comments

  1. Wojtku, ależ należy zwracać uwagę, zawsze i wszędzie. Ludziom nie przychodzi do głowy, że rozmawianie może być niestosowne, albo że innych nie musi obchodzić, co dziś zjedli i gdzie byli. Należy im to uświadamiać.Ja nie mogę znieść innej rzeczy: tego, że ludzie, jak tylko wsiądą do pociagu, natychmiast wyciągają telefon i komunikują najbliższym: Tak, już wsiadłem. Nie, jeszcze nie jedzie. Ale zaraz pojedzie. Jest ciepło. Nie wiem, czy mamy opóźnienie. Siedze przy oknie. Nie, nie stałam w korku. Tak kupiłam bilet bez problemu, tylko kolejka była. Rany, czy każdy swój ruch trzeba raportować?

    Reply

    • Joasiu, masz rację: pewnie należy zwracać uwagę. Ale jak powstrzymać tę potrzebę ględzenia o niczym? Może gdyby ci moi towarzysze podróży mówili o czymś ciekawym, to chętniej nadstawiłbym ucha i inaczej ich opisał. Nieciekawy jednak nie wie, że jest nieciekawy. Pozdrawiam

      Reply

  2. A co powiecie na temat pewnej pani, która uciszyła rozmowę dwójki współpasażerów słowami: „Jesteście państwo młodzi i zapewne mądrzy, ale mówicie za dużo”. Po której stronie jesteście?Wojtku, czekam na Twoje uwagi o książce Judta. Czytam właśnie „Chory jest kraj” – a na półce już od dawna czeka monumentalne „Powojnie”.

    Reply

    • Niekulturalnym trzeba zwracać uwagę kulturalnie. Jak w skeczu Tyma: „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”. O „Pensjonacie” napiszę. Pozdrawiam

      Reply

  3. Błebłać można nie tylko do komórki, ale także do pieska, przez 3 godziny zresztą. Jedynym ratunkiem są słuchawki, chociaż i tak co jakiś czas wdzierało mi się przez nieszczelną słuchawkę „No, ale co, ale piesek kocha swoja mamusię?”.

    Reply

  4. Piesek jest już na pewno zupełnie głuchy i jest mu wszystko jedno, ale we mnie chęć pogryzienia mamusi rosła i ogromniała.

    Reply

Skomentuj ~Azja Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.