Pierwsza komunia, Gienio Loska i Barcelona

Kiedyś jeden z dyrektorów tłumaczył mi, że w maju spada frekwencja w teatrze, bo ludzie już zaczynają jeździć za miasto, a poza tym są komunie. Mnie się udało połączyć teatr z komunią, tzn. w piątek byłem na zakończeniu Festiwalu Pierwszy Kontakt w Toruniu, a następnego dnia uczestniczyłem w tym samym Toruniu w pierwszej komunii córki mojej miłej kuzynki, która uroczystość tę połączyła z rodzinnym zjazdem. Podczas mszy pierwszokomunijnej zauważyłem nowość obrzędową, która jest nieomylnym znakiem popularności teatru tańca w naszym kraju. Mianowicie tzw. składanie darów przed ołtarzem zainscenizowano w formie procesji dziewcząt poruszających się krokiem tanecznym o nieskomplikowanej choreografii, a jakże jednak estetycznej i wymownej w wyrazie. Wyglądało to mniej więcej tak: obrót dookoła, wymach rączek z darem w prawo, wymach w lewo, krok do przodu. Wszystko to odbywało się w rytm pobożnej melodii.

– Mówię ci: cały ten taniec wczoraj na próbie generalnej był wielką katastrofą – powiedziała mi później kuzynka. – Ile razy w teatrze próba generalna zapowiada klęskę, ale na premierze jakimś cudem wszystko się składa – powołałem się na swoje doświadczenie zawodowe.

Moja rodzina, która licznie się zjechała na spotkanie wie, czym się zajmuję. Najbardziej się boję podczas rozmów z ciotkami i wujami, kuzynostwem i ich mniej lub bardziej odrośniętą dzieciarnią tego momentu, kiedy zaczynają padać pytania o różnych aktorów. Mojej rodzinie wydaje się, że ja znam wszystkich aktorów i wykonawców w Polsce, szczególnie tych, którzy występują w telewizji. Nie przeczę – paru znam, ale rodzinę jak na złość interesują ci, których nie znam. Czasami nawet z widzenia. Za cholerę ich nie kojarzę, czym się oczywiście kompromituję w oczach rodziny. Jeden z kuzynów przy rosole pyta mnie: – Co sądzisz o Gieniu Losce? No, wiedział jak mnie zażyć. Kuzyn poinformował mnie, że Gieniu Loska to gwiazda X-Factora. Nie będę tłumaczył kuzynowi, że Gieniu Loska nie występuje w TVP Kultura, choć może szkoda. Jak bym miał odrobinę fantazji, to powinienem zaczął snuć przed rodziną jakieś niestworzone opowieści z życia artystycznego, kto z kim, za ile, a wiecie, że… Ale rodzina i tak wszystko wie, co chce wiedzieć na te tematy. Ma w końcu różne źródła informacji. Szczęśliwie dla siebie moi bliscy nie muszą natomiast wiedzieć tego, co mnie się wydaje, że wiem, a nawet uważam, że jest ważne. Nie sądzę, żeby z tego powodu cokolwiek w życiu tracili.

Te niewygodne dla mnie rozmowy o artystach szybko zwekslowałem na futbol. Przede wszystkim zapytałem organizatorkę przyjęcia, czy podczas wieczornego grilla będzie można obejrzeć finał Ligi Mistrzów. Ponieważ w rodzinie jest więcej miłośników piłki, telewizor się znalazł i w całej kompanii obejrzeliśmy mecz Barcelony z Manchesterem United. I to była naprawdę niewysłowiona rozkosz. Właściwie Barcelona doprowadziła grę w piłkę nożną do takiego poziomu, w którym  już mniejsza o to, czy padnie bramka (bo na pewno padnie), ale chodzi o maestrię rozegrania futbolówki. Normalnie próby tzw. koronkowych akcji kibice kwitują ze złością: no, kurwa, strzelajcie w końcu. A czy ktokolwiek ośmieliłby się tak zakrzyknąć do Lionela Messiego i jego kolegów? Przecież oglądanie, co oni robią z piłką, jak ją prowadzą, jak dryblują, jak podają – wywołuje wrażenie natury czysto estetycznej, to jest piękno samo w sobie. Więc z rozdziawionymi gębami oglądaliśmy ten popis – ja, który mam w głowie teatr, moja rodzina, która nie ma teatru w głowie, ale połączył nas zachwyt nad wielką sztuką.

1 207 odwiedzin

6 Comments

  1. A ja z kolei oglądałam finał LM na wieczorze panieńskim przyjaciółki ;) W czesko-argentyńskiej knajpce, pełnej kibiców obu płci, z przewagą tej brzydszej, rzecz jasna. I też miałam ciekawą obserwację – mianowicie większość „pubowych” kibiców cieszyła się się zarówno z pięknych akcji Barcelony, jak i z gola Rooneya. Bo to był po prostu futbol na nieziemskim poziomie. Choć moje serce, oczywiście, jak zawsze biło dla Barcelony :))) uściski

    Reply

      • A widzisz, obyczaje się zmieniają :))))) Teraz na topie jest goła klata Puyola;) Pozdrawiam z Krakowa, gdzie w ten weekend panują wyjątkowo mistrzowskie klimaty…

        Reply

  2. Pani I. N. Czapskiej uprzejmie dziękuję za wyartykułowanie z siebie poglądów na temat WOLNOŚCI SŁOWA i STOSUNKU URZĘDNIKÓW DO ARTYSTÓW… Pytałem: „czy prawdą jest…” i zamiast oświadczenia POGRÓŻKI SĄDOWE. Świetnie, to wnosi do debaty publicznej ton „łukaszenkowski” i chętnie o nim porozmawiam publicznie w sądzie. I powtórzę pytania: za co Zaczykiewicz dostał od BK nagrodę po przyjęciu jego dymisji? Dlaczego ambasadorowanie to najlepsza kwalifikacja (a zgodna z Rozporządzeniem ministra KiS?) na dyrektora, a jeśli tak, to czemu Klimczak po 14 miesiącach brania pensji – i wykonaniu 1/5 zapowiedzi – jest awansowany wyżej? Dlaczego Bral bierze pieniądze od aktorów zamist im płacić? Jakie to ekstraordynaryjne powody zadecydowały o odstępowaniu od konkursów siedem razy? Kto ponosi odpowiedzialność za orły/sokoły na dyrektorskich stanowiskach od Kowalewskiego do Miśkiewicza i Glińskiego? Czy ktoś sprawuje jakikolwiek nadzór na stołecznymi teatrami? Za co Iza bierze pensję z publicznej kasy, itd, itp. Skończył się czas rozrządzania według własnego widzi mi się. Czas pełnić służbę na eksponowanym i nieźle płatnym stanowisku. URZĘDNIKOM MNIEJ WOLNO. OBYWATELOM WYPADA KONTROLOWAĆ. Cbdo. Cdn.57 minut(y) temu · 1 osoba Przemysław Skrzydelski lubi to.

    Reply

    • Panu Jackowi Zembrzuskiemu wszystko kojarzy się z jednym ( jak temu żołnierzowi), nawet piłka nożna. Czy to nowy rodzaj manii seksualnej?

      Reply

      • Stary pederastniku. Tu jest wolny kraj i każdemu „kojarzy się” po wykształceniu. Tylko Tobie po molestwaniu młodszych. Na miejscu Wojtka spóściłbym do kosza, ale jw. A „odpowiedź prezydentki”, czyli bufetowej? Jeden : zero, ale dla kogo?

        Reply

Skomentuj ~Agnieszka Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.