Odejścia

Na początku tego roku prawie co dzień dowiaduję się o śmierci kogoś, kogo znałem osobiście. Te znajomości miały różny charakter i stopień, ale w każdym przypadku ich zakończenie jest przykrym zaskoczeniem.
Teresę Torańską znałem oczywiście z lektury, ale miałem też okazję spotykać się z nią przy okazji nagrywania w Kulturze rozmów z cyklu Niedziela z… W ubiegłym sezonie poprosiliśmy panią Teresę, żeby była jedną z prowadzących ten program. Zgodziła się i był to jej powrót do telewizji po dłuższej przerwie. Uczyniła jednak zastrzeżenie, że chciałaby rozmawiać przede wszystkim z muzykami. Muzyka była zdaje się jej pasją, której czynne uprawianie porzuciła za młodu, ale zainteresowanie pozostało. Udało się przygotować dwie Niedziele: z Konstantym Andrzejem Kulką i Januszem Olejniczakiem. Torańska prowadziła rozmowy z artystami w ten charakterystyczny dla siebie sposób, zadając proste pytania, które jednak pozwalały rozmówców otworzyć. Nie było być może w tych wywiadach napięcia, które towarzyszyło spotkaniom dziennikarki z politykami. Tajemnice sztuki wydawały się jednak ważniejsze niż sekrety ludzi. Na początku września ubiegłego roku zadzwoniłem do Teresy Torańskiej z prośbą o wznowienie współpracy. Mieliśmy dla niej nowe propozycje. Poprosiła wtedy, żeby się wstrzymać do końca roku. Powiedziała, że potrzebuje trochę odpoczynku. Nie wiedziałem, z czym się ta potrzeba wiązała, ale byliśmy oczywiście gotowi czekać.
*
Nie pamiętam już, w jakich okolicznościach poznałem Tadeusza Paradowicza. Prawdopodobnie przez brata, do którego zgłaszał się z różnymi interesami. Był aktorem, który debiutował w Teatrze Nowym w Łodzi za dyrekcji Dejmka i Dejmek zaangażował go później również do Teatru Polskiego. Nie grał zbyt wiele i raczej nie miał na koncie wielkich ról. Ale mimo to należał do tych aktorów, którzy byli zapatrzeni w Dejmka niczym w Pana Boga. W latach 90. zrezygnował z pracy w teatrze. Zajął się produkcją filmową. Organizował różne przedsięwzięcia. Z tego powodu od czasu do czasu dzwonił do mnie z nowymi pomysłami, których nie mogłem na ogół wspomóc, ale ten jego entuzjazm budził sympatię. Słyszałem, że zmarł przygotowując jakiś kolejny projekt.
*
Andrzej Żurowski znany był doskonale w środowisku teatralnym. Krytyk, którego aktywność była bogata i aż trudno było nadążyć np. za kolejnymi jego książkami o recepcji Szekspira w naszym teatrze. Swego czasu miał też zasługi w pracy w telewizji. Prowadził cykl rozmów z aktorami pt. Teatr czyli świat. Zawsze kojarzył się z Gdańskiem, gdzie żył i pracował. Ostatni raz widziałem go latem w Teatrze Wybrzeże podczas Festiwalu Szekspirowskiego.
*
A dzisiaj przyszła wiadomość, że zmarł Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni. Maćka znałem od dawna. Spotykaliśmy się w Kaliszu, Opolu, Łodzi, gdzie bywał dyrektorem teatrów i gdzie reżyserował. Widywaliśmy się przy okazji premier, na festiwalach albo na jakichś naradach. Był znakomitym dyrektorem teatru, a umiejętność tę w naszym życiu teatralnym i w obecnej rzeczywistości trzeba szczególnie cenić. Tę opinię potwierdził również w Gdyni, w której chyba najlepiej się czuł, choć tutaj prowadził teatr o szczególnym charakterze. Teatr Muzyczny pod jego dyrekcją osiągnął wiele sukcesów. Korwin sprowadzał musicalowe hity (nie tak dawno widziałem Shreka w jego reżyserii), ale przecież budował repertuar także z oryginalnych spektakli muzycznych. Lalka w reżyserii Kościelniaka z muzyką Piotr Dziubka była jednym z najlepszym przedstawień, jakie powstały w ostatnich latach w polskim teatrze – nie tylko w swoim gatunku. Wiem, że planował kolejne tego rodzaju produkcje, które miały wypełnić nowy sezon Muzycznego po zakończeniu generalnego remontu. Ale oprócz tego, że Maciek był kompetentnym dyrektorem, był też po prostu świetnym facetem. Ciepłym, dowcipnym, bez śladu jakiejkolwiek maniery czy pretensji. Odszedł kompletnie bez sensu, zdaje się, że w wyniku błędnej diagnozy lekarskiej.
*

Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale jest to jedno z najgłupszych ludzkich porzekadeł.

2 074 odwiedzin

11 Comments

  1. Śmierć mojego przyjaciela Macieja bardzo mną wstrząsnęła. Dowiedziałem się o tym po zejściu ze sceny w Berlinie. Do tej pory nie mogę dojść do siebie. Niedawno rozmawialiśmy. Maciej miał ostatnio problemy zdrowotne. Ale wszyscy myśleliśmy, że rychło z tego wyjdzie. Miał wiele planów na przyszłość. Wiele projektów niedokończonych, w tym Nowa Scena naszego ukochanego Teatru Muzycznego w Gdyni. Po moim wyjeździe z Polski występowałem tylko okazyjnie i gościnne w Gdyni. W Les Miserables, Jesus Christ Superstar czy koncertach jubileuszowych. Maciej Korwin zaprosił mnie w 2010 roku do Spamalota w jego reżyserii. Bardzo się ucieszyłem z tego powrotu do regularnego repertuaru. Do tego przedstawienia przyleciałem prosto z Tańca Wampirów w reżyserii Romana Polańskiego. Maciej zaufał mi. Ciężko jest grać artykulacyjnie, gdy przez wiele lat po osiem spektakli w tygodniu gra się w innym języku. Ale Spamalot odniósł sukces. To zasługa Maćka i całego zespołu. Przełożyło sie to na kolejne propozycje dla teatru, który Maciej prowadził w profesjonalny sposób. Wiele razy zapraszałem go do siebie, aby pokazać musicalowy teatr na zachodzie, czy to przy okazji Phantom of the Opera, Les Miz, Tańca Wampirów, gdziekolwiek występowałem. Maciej te doświadczenia doskonale wplótł w teatr w Gdyni. Mieliśmy plan aby ożywić debatę w Polsce o teatrze muzycznym i nowoczesnym musicalu. Bo w przeciwieństwie do teatru dramatycznego, teatr muzyczny został sprowadzony do niszy. Nawet teraz, gdy ogląda się witryny internetowe magazynu Teatr, Dwutygodnika, czy innych, a nawet instytucji zajmujących sie teatrem jak Instytut Teatralny, nie ma informacji o odejściu mojego przyjaciela. Żal. Sa inne wiadomości, widocznie ważniejsze. To przykre. Maciej był 17 lat dyrektorem Teatru Muzycznego, reżyserem i managerem.Wcześniej tez miał bogaty dorobek artystyczny. Ja go zawsze bede pamiętał jako wybitną osobowość teatralną i osobę szczerze oddaną teatrowi. Danuta Baduszkowa miała godnego następce. Cześć Jego Pamięci! Jerzy Jeszke

    Reply

  2. O zmarłych tylko dobrze? To nie jedyna maksyma, której uczono mnie w liceum na lekcjach łaciny i której nigdy się nie poddałem. Właśnie o zmarłych można mówić źle, pod warunkiem, że prawdziwie. W żadnych interesach ziemskich już się im nie zaszkodzi, a i oni na nas mścić się nie będą mogli.
    Jednym słowem, nie zmartwiłbym się, gdyby nikt nie zastapił takiego człowieka, jakim był Andrzej Żurowski.
    W mojej ostatniej woli zobowiążę jej wykonawcę do dopilnowania, by na moim pogrzebie pito, jedzono, tańczono, śpiewano a mówcy mają wspominać o mnie w jak najgorszych słowach,z dowcipem a bez ponuractwa.

    Tak, trzeba w pełni władz umysłowych przygotować swoje odejście z godnością

    niestetryczały Stary Piernik

    Reply

    • Ludzie są równi wobec śmierci, za życia różnie bywa. Ale proszę pozwolić mi wyrazić nadzieję, że będę mógł wtrącić trzy gorsze do realizacji Pańskiej woli, choć chciałbym jak najdłużej mieć przyjemność rozmowy z Panem, a nie o Panu. Pozdrawiam serdecznie

      Reply

  3. Nie byle hrabia a wybitny człowiek teatru, Alojzy Żółkowski. I nie „dupa” a „d.u.p.a.”. I nie odpowiadał, a odpisywał. Poza tym wszystko się zgadza.

    Ja będę akuratnie, a Pan?

    Reply

  4. Dobre anegdoty mają zwykle kilka wersji, ale z niezmniennym podziwem odnosze się do Pana erudycji. Pozdrawiam akuratnie

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.