Po wczorajszej nocnej demonstracji pod Pałacem Prezydenckim chyba i ja muszę zadać sobie to pytanie: czy jestem za tym, żeby przenieść krzyż? I muszę odpowiedzieć, że jestem. Mówię to jak praktykujący katolik, może nie nazbyt gorliwie, ale jednak. Nie jestem też na tyle gorliwy w swym przekonaniu, że krzyż należy przenieść, żeby znaleźć się w tłumie domagającym się tego samego. Rozumiem powody tej demonstracji, było w niej coś z Gombrowicza, np. z finału Trans-Atlantyku – buch bachem synczyzna obśmiała ojczyznę. Musiało się tak w końcu stać, ponieważ stężenie emocji żałobnych, wprzęgniętych dodatkowo w trudny do zniesienia projekt polityczny, przerosło wszelkie miary. Ten gargantuiczny wybuch śmiechu wobec żałoby był na swój sposób oczyszczający i kto wie, jakie jeszcze będzie miał konsekwencje, a przypuszczam, że będzie miał, bo złamał tabu.
Z drugiej wszak strony (zawsze jest jakaś druga strona) ten tłum przypominał mi trochę obóz rewolucjonistów z Nie-Boskiej komedii. (Nie wiem, czy znaki współczesności warto odczytywać poprzez stare księgi, ale jeśli inaczej trudno je zrozumieć…) Ten jawnie szyderczy ton demonstracji mógł też wzdragać. Mój nie nazbyt gorliwy katolicyzm nie jest jednak na tyle słaby, by doznać tzw. obrazy uczuć religijnych na widok transparentu z napisem: „Chcemy kółka a nie krzyżyka”. Nie przeraża mnie postulat rozdziału Kościoła od państwa. Pewnie będę do niego chodził, jakkolwiek będzie daleko od państwa. Pewnie będę do niego chodził, choć księża w mojej parafii wygłaszają słabe kazania. Ale nawet one nie są w stanie stępić wrażliwości religijnej czy metafizycznej. A o nią tak naprawdę chodzi. Wielu i wiele robi, aby ją stępić. Niestety również ci, którzy bardzo głośno bronią krzyża.
Może nie najważniejsza jest odpowiedź na pytanie: czy przenieść krzyż?, ale trudniejsze jest pytanie: jak żyć pośród tych, którzy chcą przenieść i tych, którzy nie chcą przenieść?
Nie przychodzi mi nic do głowy poza fragmentem z Dezyderaty:
a więc żyj w zgodzie z Bogiem
czymkolwiek on ci się wydaje
w zgiełkliwym pomieszaniu życia
zachowaj spokój ze swą duszą
Szanowny Panie, dziękuję za ten balsam dla mojej duszy. Oburącz i gorliwie się podpisuję. I pozdrawiam. Wierna Choć Nieregularna Czytelniczka
Miło mi, dziękuję, pozdrawiam.