Grażyna Szapołowska przechodzi do historii

Jan Englert wyrzucił Grażynę Szapołowską z Teatru Narodowego za jej skandaliczne zachowanie. Decyzja absolutnie słuszna. To, co zrobiła Szapołowska gwałci najpiękniejsze zasady etyki aktorskiej, które nakazują aktorowi w imię szacunku dla publiczności grać nawet, gdy przeżywa prywatne tragedie. Do legendy teatralnej przeszła historia Jacka Woszczerowicza, który zagrał przedstawienie w dniu, w którym zmarł jego syn. Podobnie postąpiła Krystyna Janda, wiedząc już o śmierci męża. To są zachowania, które na pozór wydają się nieludzkie, ale w istocie nadają sztuce aktorskiej wymiar niezwykłej szlachetności.

Pani Szapołowska weszła do historii drzwiami z przeciwnej strony. Wybrała występ w telewizyjnym show zamiast zagrania roli w spektaklu Teatru Narodowego, którego jest aktorką. W przedstawieniu wybitnej sztuki, którą wyreżyserował twórca – wielki autorytet. Co prawda w Narodowym panią Szapołowską oglądać miało koło stu osób, a w telewizji miliony, zapewne też jej honorarium było znacznie większe, więc wybór wydał się jej oczywisty. Jan Englert wystawionej do wiatru przez Szapołowską widowni powiedział podobno, że to jest znak czasów. Można pomstować, wznosić do nieba oczy, przywoływać łacińską maksymę: o tempora, o mores. Ale korci mnie, żeby zadać kilka pytań:

  1. Czy Pani Szapołowska w ogóle powinna być aktorką Teatru Narodowego? Skoro w ciągu 10 lat zagrała na tej scenie, o ile dobrze liczę, tylko cztery role? Czy jej status gwiazdy filmowej sprzed 30 lat był wystarczającym powodem, żeby być w zespole reprezentacyjnego naszego teatru?
  2. Jej rola w Tangu prawdę mówiąc niczym szczególnym się nie wyróżniała. Więc czy musiała być do tego przedstawienia zaangażowana? W każdym razie z pewnością bez trudu można będzie znaleźć dla niej zastępstwo i nawet jestem skłonny przewidywać, że zmiana może okazać się korzystna.
  3. Szapołowska dokonała spektakularnego wyboru, który jest oczywiście skandalem. Ale czy tego typu wyborów nie dokonują różni nasi aktorzy, tyle tylko że nie wychodzi to tak bardzo na jaw? Nieobecności na próbach, przesuwanie premier, niegranie spektakli, bo aktorzy mają występy w filmie, telewizji i wszędzie, gdzie lepiej zarabiają – to przecież codzienność wielu teatrów. Publiczności nie wie o tego typu sytuacjach, ale są środowiskową tajemnicą poliszynela.

Te pytanie rzecz jasna nie stawiam jako adwokat pani Szapołowskiej. Podobno i tak wynajęła swojego. Na jego honorarium będzie mogła przeznaczyć to, co zarobiła w telewizyjnym show. 

1 601 odwiedzin

9 Comments

  1. swego czasu jak pracowałem przy „jak oni śpiewają” – polsat, to Szapołowska nagrywała swoje występy przed programem na żywo żeby móc uczestniczyć w spektaklach teatralnych. Czasy się zmieniają…

    Reply

  2. Można się tylko z Panem zgodzić.Jestem ciekawa tej sprawy – jaki będzie jej sądowy przebieg, a tak na marginesie, nigdy nie przepadałam za Grażyną Szapołowską- według mnie nie jest specjalnie dobrą aktorką.Pozdrawiam Lula 322

    Reply

  3. Jestem aktorką i JEDEN RAZ został odwołany z mojego powodu spektakl, byłam wtedy w ciąży i grałam z bardzo wysoką gorączką. Chciałam grać dalej, lekarz mi zabronił. W naszym (poza warszawskim) zespole nie odwołuje się spektakli, nie przesuwa premier….. z powodów , o których Pan pisze.Ja wybrałam. Wybrałam teatr.Pozdrawiam

    Reply

    • To, co piszesz, to tzw: „oczywista oczywistość” świadcząca o tym, że się wybudzasz (zaczynasz postrzegać teatr, jaki jest, a nie w telewizorze?)… Lepiej późno niż wcale. I zapomniałeś o Zapasiewiczu.Pozdrawiam z powodu zakończenia WST

      Reply

  4. Mówimy o braku szlachetności, o dokonywaniu złych wyborów, o etyce aktorskiej itp., a sprawa jest w pewnym sensie bardziej podstawowa i przyziemna… Pani G.Sz. jest pracownikiem etatowym pewnej instytucji i do jej obowiązków, wynikających z prawa pracy (a nie ze szlachetności czy dokonania „etycznego” wyboru) należy granie spektakli w wyznaczonych przez teatr terminach. W dodatku, oprócz zwolnienia dyscyplinarnego, aktor, z którego winy odwołany zostaje spektakl, jest zobowiązany pokryć koszty i straty teatru =zapłacić za sprzedane bilety i zapłacić należne stawki kolegom (aktorom, technicznym, obsłudze) gotowym do pracy w tym czasie. Z drugiej strony – nie trzeba „tragicznie” wybierać: albo TV/kino, albo teatr. Kolejność wynikająca z umowy o pracę powinna być taka: pierwszeństwo praca etatowa, a w wolnym od prób i spektakli czasie można dorabiać gdzieś indziej. Nikt na etacie na siłę nie trzyma! Jeśli tego „gdzieś indziej” jest tak dużo, że uniemożliwia wykonywanie obowiązków wynikających z kodeksu pracy – można się po prostu zwolnić.(repertuar jest znany kilka miesięcy wcześniej i aktor może to sobie to skoordynować. Dyrektor instytucji, w której zatrudniony jest aktor, nie ma obowiązku dostosowywać repertuaru pod zajętości aktora poza teatrem. A że tak dyrektorzy robią… Sami sobie to piwo warzą:) Kiedys wzięcie pod uwagę terminu aktora to były wyjątkowe sytuacje i „okazanie ludzkiej twarzy dyrektora”, i OK, ale teraz stało się to normą w teatrach, że aktorzy etatowi paraliżują repertuar, podając z góry swoje zajętosci jako obowiazujące dyrektora i teatr. A żeby było normalnie, nie trzeba do tego żadnych nowych rozwiązań prawnych, tylko stosowania KP i umowy o pracę). Wkurza mnie to, że z drugiej strony teatr przedstawia się czasem jak więzienie dla aktora, które złośliwie krępuje jego pracę TV. Praca etatowa w teatrze nie jest przymusowa! Można zrezygnować z etatu i grać w 1-2 spektaklach goscinnie – wtedy teatr musi respektowac terminy aktora goscinnego i dogadywać terminy. Nie można przedstawiać macierzystej instytucji jak cięmiężyciela pozbawiającego aktorów zarobku w serialu, bo w tym układzie pracy po prostu teatrowi winni aktorzy pierwszeństwo.Wracając do przykładów K.Jandy, J. Woszczerowicza – oni MIELI PRAWO, wynikające z przepisów ustawy i regulaminów instytucji pracy, do niezagrania w spektaklach, a mimo to zagrali – dokonali wyboru, nie skorzystali z przysługujących im dni wolnych. i super. Natomiast G.SZ. dokonała wyboru (wiadomo, niechlubnego), tylko że… ona w ogóle nie miała prawnych podstaw do dokonywania jakiegokolwiek wyboru, choćby i chlubnego (np. jechania w tym czasie z misją do Afryki:) Po prostu złamała kodeks pracy.Inni aktorzy oszukują, przynosząc lewe zaświadczenia lekarskie, i trudno ich pociągnąć do odpowiedzialności, bo mają podkładkę (wtedy spektakl się odwołuje z powodu „choroby” aktora). Pech, że widziano ją wtedy w TV i jest milion świadków, że nie mogła być wtedy chora:)A co się tyczy bycia na etacie i niegrania w spektaklach… Dla przeżycia chwil zdumienia („ojej, to on/ona pracuje w tym zespole???”) polecam przejrzec składy aktorskie stołecznych teatrów i poszukać niektórych nazwisk w aktualnym repertuarze… I to nie są, niestety, jednostkowe sprawy. W niektórych teatrach etatowi aktorzy od lat nie pojawili się na scenie. A na ten etat pan płaci, pani płaci…

    Reply

  5. Ok, ok, ok! Ale… Casus Ścibakówny…Ciekawe jak było kiedy upokarzała scenę narodową jeżdżąc na lodzie, a teraz rozbija się w serialach? Może „nie zawala” spektakli, ale czy repertuar nie jest układany tak, żeby było jej na rękę? Popieram pytania postawione w punkcie 3! Czas na debatę!

    Reply

Skomentuj lulu333@onet.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.