Jechałem wczoraj Raszyńską i nagle zachciało mi się skręcić w Filtrową i zobaczyć pierwszy dom, w którym mieszkałem w Warszawie. To było ponad 30 lat temu. Pod numerem 62 na rogu Filtrowej i Asnyka. Nie byłem tam już dawno. Brama okratowana. Wtedy, kiedy tam mieszkaliśmy z rodzicami i z bratem, w bramie siedział dozorca, taki typowy warszawski cieć, który otwierał wejście i pilnował porządku. W nocy jak się wracało trzeba mu było parę groszy zapłacić. Dzisiaj w bramie jest domofon. Z bramy wychodzi się na długie podwórko, które z dwóch stron otaczają 4-piętrowe budynki. Pamiętam z tamtych lat, że w wielu miejscach na murach widać było ślady kul. Bo te domy chyba przeżyły wojnę i powstanie. Dzisiaj patrzę, a dziury po kulach zostały paskudnie zamurowane, widać tylko takie szare łaty. Prawdopodobnie poszczególne klatki będą na nowo tynkowane, niektóre zresztą są już odnowione. Dlaczego nie zostawiono chociaż w jednym miejscu pamiątki po tych kulach? Na tablicy ogłoszeń administracja wypisała prośbę, żeby mieszkańcy zgłaszali swoje opowieści o historii domu. Podejrzewam, że wciąż mieszkają w nim ludzie, którzy bardzo dużo pamiętają. Bo ten dom sprawiał wrażenie, jakby mieszkańcy byli tam zasiedzeni. Po środku podwórka stoi kapliczka Matki Boskiej. Pamiętałem ją, ale teraz jest odnowiona. Nie wiem dlaczego, ale stoi jakby tyłem do lepszego widoku na nią.
Do naszej klatki trzeba iść na koniec, pod bramę z drugiej strony, która wychodzi na Niemcewicza. Za rogiem po prawej stronie jest jedna klatka, na wprost śmietnika. Tam na parterze mieszkaliśmy. Okna wciąż pozostają tak samo zakratowane. Mieszkanie było małe, biedne, w dodatku z pluskwami i karaluchami. Pamiętam jak trzeba było wychodzić na cały dzień, bo matka wylewała jakieś środki chemiczne, by walczyć z tym robactwem. A i tak się nie udawało go pozbyć.
Po latach ten dom, podwórko robi dziwne wrażenie. Ma jakiś klimat, pomieszanie starości z degradacją. Niektóre mieszkania wypicowane. Niektóre, sądząc po oknach, bardzo zapuszczone. Jedna rzecz zadziwiająca: jak się skręca z bramy w podwórze w prawo to mijając pierwszy dom za nim jest jakby jeszcze jedno wąskie podwórko albo raczej podjazd, który prowadzi nieco w dół. I tam nad metalową bramą widać szyld: Muzeum Motoryzacji. Byłem w wielu dziwnych muzeach, ale przez myśl by mi nie przeszło, że w takim kącie można zrobić muzuem dla miłośników samochodów. Było zamknięte, więc nie wiem, jak jest w środku. I czy tam stoją samochody, czy może tylko ich zdjęcia, czy co?
Gdy wyszedłem z bramy na Filtrową poszedłem w lewo. Nadal siedzibę swoją ma spółdzielnia lekarska, ale zniknął bar Agata, w którym jadaliśmy czasami. Na jego miejsce są delikatesy Agatka. Doszedłem do Raszyńskiej, zobaczyłem, że na Filtrach wielka budowa. Potem dotarłem do Niemcewicza, by przypomnieć sobie swoją szkołę podstawową nr 13. Jeszcze raz przez tylną bramę przy Niemcewicza popatrzyłem na nasze mieszkanie. Między prętami tej bramy przeciskałem się, żeby wyskoczyć do szkoły. Trzeba było uważać, żeby tego nie widział dozorca, bo się o to przechodzenie wściekał. Obok bramy znajduje się sympatyczny barek, którego oczywiście 30 lat temu nie było. Doszedłem do Asnyka i wróciłem do Filtrowej.