Czytając zwierzenia znajomych kobiet na FB w ramach akcji #metoo dziwnie się czuję. Chyba każdy facet oceniający się jako mniej więcej zdrowy na ciele i na umyśle tak do końca nie jest w stanie wyjawić, co naprawdę o tym myśli. Ale nawet trzymając się tej normy musi mieć odruch zawstydzenia – dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, że dowiaduje się o czymś intymnym od osób, które zna. Ale po drugie – rodzi się jakieś poczucie winy. Raczej nie osobistej, bo nie mam (chyba) na sumieniu zachowań w tej materii, które mogłyby być uznane za gorszące. Jakoś mi głupio generalnie za ludzi tej