Wiadomość o śmierci Barbary Borys-Damięckiej spadła jak przysłowiowy grom z tego jasnego nieba, które mamy nad Warszawą. A przecież panią senator widziałem jeszcze niedawno na wieczorze wspomnieniowym poświęconym Gustawowi Holoubkowi w Teatrze Ateneum. Była zresztą stałą bywalczynią stołecznych premier.
W pierwszych wspomnieniach o Barbarze Borys-Damięckiej podnoszono wiele jej rozmaitych zasług. Wiadomo: była senatorem RP z ramienia Platformy Obywatelskiej od 2007 roku – bez trudu wygrywała w Warszawie kolejne wybory. Przez dziesięć lat była dyrektorem Teatru Syrena. Również prezeską Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów. Angażowała się w jury zaniechanych już niestety Feliksów Warszawskich. Działała w Fundacji im. Zygmunta Hübnera. Ale w pamięci pozostanie przede wszystkim jako jedna z najbardziej zasłużonych osób dla Teatru Telewizji. Historia Teatru TV to w dużej mierze, by użyć modnej terminologii: „her story”.
W jednym z wywiadów opowiadała, że pracę w telewizji odradzał jej Andrzej Munk, profesor łódzkiej Filmówki, gdzie studiowała na wydziale organizacji produkcji filmowej. Reżyser twierdził, że telewizja jest tylko techniczną ciekawostką i nie ma przyszłości. Jego studentka jednak zaryzykowała i mogła dzięki temu obserwować nowe medium w szczególnie ekscytującym momencie. Pierwsze eksperymenty telewizja już miała za sobą, zaczęła się rozwijać technologicznie, nie miała jeszcze masowej popularności, co pozwalało dbać o artystyczny poziom audycji. Jej wizytówką był Teatr Telewizji, którym na przełomie lat 50. i 60. kierował Adam Hanuszkiewicz i który nadał mu rangę czegoś więcej niż punkt w programie telewizyjnym. U boku reżysera Barbara Borys-Damięcka stawiała pierwsze kroki, była m.in. operatorem kamery w spektaklu Nie ma nieznanych wysp, którego premiera odbyła się w 1959 roku. To był oczywiście czas Teatru Telewizji na żywo, który obrósł anegdotami, ale był z pewnością doświadczeniem formującym. Wkrótce Borys-Damięcka zaczęła samodzielnie realizować telewizyjne przedstawienia. W naszej telewizji funkcja realizatora tv stała się przed wszystkim domeną kobiet. Wiele było zasłużonych realizatorek, by wspomnieć: Joannę Wiśniewską, Edwardę Paszkowską, Elżbietę Klekow, Irenę Sobierajską, Annę Minkiewicz, Alicję Ślężańska, Barbarę Sałacką, Ewę Vogtman-Budny, Irenę Wollen. Olga Lipińska także zaczynała od realizacji tv. Ale dorobek Barbary Borys-Damięckiej w tej dziedzinie jest szczególnie imponujący.
Współtworzyła wiele najgłośniejszych przedstawień. W Złotej Setce Teatru TV znalazły się m.in. takie prace Borys-Damięckiej: Czarownice z Salem, Iwona księżniczka Burgunda, Nie-Boska komedia, Spiskowcy w reż. Zygmunta Hübnera, Hedda Gabler w reż. Jana Świderskiego, Ich czworo, Lęki poranne i Moralność pani Dulskiej w reż. Tomasza Zygadły, Kariera Artura Ui w reż. Jerzego Gruzy (pierwszy kolorowy spektakl Teatru TV), Molier, czyli zmowa świętoszków w reż. Macieja Wojtyszki, Otello w reż. Andrzeja Chrzanowskiego, Trzy siostry i Wujaszek Wania w reż. Aleksandra Bardiniego, Warszawianka w reż. Andrzeja Łapickiego. Ale w Złotej Setce nie zmieściło się wiele innych realizacji Borys-Damięckiej, by wspomnieć choćby Makbeta w reż. Andrzeja Wajdy, Operę za trzy grosze w reż. Edwarda Dziewońskiego, Zmierzch długiego dnia w reż. Andrzeja Łapickiego (także cykl jego fredrowskich jednoaktówek), Głód w reż. Janusza Kijowskiego, Mówi Chandler w reż. Tomasza Zygadły.
Warto zwrócić uwagę, że kompetencje, doświadczenie, a zapewne również osobiste przymioty Borys-Damięckiej sprawiały, że wielu reżyserów chciało z nią współpracować. Była stałą realizatorką w spektaklach twórców o tak różnych osobowościach, jak Aleksander Bardini, Zygmunt Hübner, Edward Dziewoński, Andrzej Łapicki czy Tomasz Zygadło.
Do listy widowisk, które Barbara Borys-Damięcka realizowała, trzeba jeszcze dopisać spektakle, które sama wyreżyserowała. Zadebiutowała jednym z przedstawień z cyklu Stawka większa niż życie, który pierwotnie miał premierę w Teatrze TV. Pamiętam przezabawną Czarną komedię z Piotrem Fronczewskim. Tym razem żegnaj na zawsze – widowisko autorstwa samej Barbary Borys-Damięckiej opowiadające historię Marii Wisnowskiej z Joanną Szczepkowską w głównej roli. I jeszcze Szklana menażeria już z lat 90. A do tego Kobry (Pomarańcze, Sprawa Virginii Denham, Cień archanioła) oraz spektakle dla dzieci (Czupurek, Królowa śniegu, Bajki o zwierzętach).
Można tytuły wymieniać bez końca. Wszystkie tworzą niezwykłą historię Teatru TV, którą również swoją pracą zapisała Barbara Borys-Damięcka. Mówiła o niej tak: „Jaki jest podział obowiązków między reżyserem i realizatorem? Ano taki, że reżyser pracuje głównie nad interpretacją tekstu, sytuacjami aktorskimi, przesłaniem. A realizator musi to wszystko przełożyć na język telewizyjny, język kamer. Rozpisać na kamery. I od tego, jak on to zrobi i zmontuje, zależy – w ostatecznym rachunku – sukces albo klęska przedstawienia”. Należy tu dopowiedzieć, że Barbara Borys-Damięcka była realizatorką, która doskonale rozumiała specyfikę Teatru TV, że niezależnie, jaką techniką powstaje, trzeba umieć pokazać jego magię rodzącą się ze spotkania najlepszego aktorstwa z wartościową literaturą.
Teatr TV, który tworzyła Barbara Borys-Damięcka, przeszedł już do historii. Pozostaje tylko sentyment widzów, którzy go pamiętają. Niestety Teatr Telewizji już dawno stracił swoje znaczenie artystyczne i społeczne. Nie przypadkiem ostatni spektakl Borys-Damięckiej datuje się na rok 2000. Co miała robić reżyserka w telewizji, która stawała się coraz bardziej komercyjna, a w ostatnich latach dobiła ją propaganda partii rządzącej? Znamienne, że Wiadomości TVP1 nawet nie podały informacji o śmierci tak zasłużonej dla Telewizji Polskiej osoby, jaką była Barbara Borys-Damięcka.