Na portalu Krytyki Politycznej, do którego zaglądam z zaciekawieniem, przeczytałem rozmowę z Igorem Stokfiszewskim, która wprawiła mnie w zdumienie. Tematem rozmowy jest film dokumentalny poświęcony Czerwonym Brygadom. Stokfiszewski film chwali, ale przy okazji sam formułuje pochwałę Czerwonych Brygad, których działalność zrodziła się, jego zdaniem, „z oporu przeciw bezwzględności kapitalizmu i ciążenia władzy ku pro-faszystowskim rozwiązaniom politycznym i społecznym”. Stwierdza co więcej: „Oglądając ten film, miałem bardzo silne odczucie, że istnieje pewien element uprawiania polityki, jaką jest działalność terrorystyczna, który mieści się w repertuarze czynności o charakterze politycznym”. Jeżeli do tej rozmowy doda się fakt, że Krytyka Polityczna w najnowszym numerze swojego pisma publikuje blok tekstów poświęconych przemocy, to mamy chyba do czynienia z istotnym sygnałem, który wypuszcza to skądinąd żywe środowisko, zaznaczające także swoją obecność na terenie teatru (sam Stokfoszewski przecież był tzw. dramaturgiem kilku przedstawień Wojtka Klemma). Oczywiście można te rojenia ludzi z Nowego Światu zlekceważyć, uznając prawo każdego do mówienia głupstw. Nie doczytałem szczęśliwie ani u Stokfiszewskiego, ani w zamieszczonych w Krytyce tekstach komu dzisiaj mają być podłożone bomby.
Z jednego powodu jakoś mi smutno. Cała ta próba rehabilitacji terroryzmu jako uprawnionego środka działalności politycznej zbiegła się z 30 rocznicą Solidarności. Mniejsza o to, jak żałosny jest przebieg obchodów tej rocznicy. Ale Solidarność przeszła do historii również dzięki temu, że była zwycięskim ruchem politycznym o charakterze non violence. Być może dla młodej lewicy te ideały nie mają wielkiej wartości. Jeśli jednak mimo rozmaitych napięć, wzajemnej niechęci czy nawet nienawiści, da się w Polsce żyć bez aktów przemocy politycznej, to raczej należałoby z tego powodu czuć odrobinę satysfakcji. Swoją drogą, czy gdyby Igorowi Stokfiszewskiemu jako „lewakowi”, excuse le mot, wpierdolili skini o ciągotach neofaszystowskich, to mielibyśmy również uznać ich prawo do stosowania przemocy w ramach projektu polityczno-ideowego?
Sierakowski ze dwa lata temu w GW nawoływał do wystąpień ulicznych powracającą do szkół z wakacji młodzież, czyli zachowań rewolucyjnych. Kodeks karny wyraźnie określa zachowanie odpowiednich służb wobec propagowania ideologii totalitarnej, więc może przynajmniej Urząd Miasta by zaprzestał finansowania tej nowo/starej utopii; niech żyją z upijania swoich zwolenników w NWŚ i wydawania „Nocników” i krzywym nosom…