W „Dialogu” czytam rozmowę na temat Warszawskich Spotkań Teatralnych. W dyskusji biorą udział nowi redaktorzy „Dialogu” oraz Małgorzata Szpakowska. To gadanie bardzo zabawnie się czyta. Bo młodzież przeważnie się mądrzy jak to młodzież. „Ifigenię” Zadary chwalą za „wykorzystanie dyskursów feministycznych i lewicowych”. W „Factory 2” odczytują „splot dyskursu władzy z dyskursem miłosnym”. Dyskurs – ukochane słowo dzisiejszych intelektualnych dyskursów. Przyjemność czytania tej rozmowy polega na tym, że na ogół nie zgadzam się z przedstawionymi sądami i ocenami. Ale mniejsza z tym. Jest jeszcze większa przyjemność. Gdyby wyobrazić sobie tę rozmowę jak dialog – nomen omen – sceniczny, to jest w niej mistrzowski efekt dramaturgiczny. Mianowicie najciekawsza jest ta postać, która mówi najmniej. Rolę tę wzięła na siebie Małgorzata Szpakowska. Ponieważ znam Panią Profesor, to czytając jej kwestie widzę oczami duszy także jej oblicze i domyślam się mimiki. A jeszcze bardziej mimika ta działa na mnie, gdy wyobrażam sobie Panią Profesor nie mówiącą, a słuchającą młodszych redaktorów. Jest to niewątpliwie twarz uśmiechnięta, a w uśmiechu zawiera się życzliwość, wyrozumiałość i zabójcza ironia…
Ktoś mówi, że humor to ważny element teatru Demirskiego i Zadary, ale to nie odejmuje mu powagi. A Szpakowska zadaje pytanie: „A na czym polega ta powaga?” i choć pytanie jest poważne, to czuję, że Pani Profesor się uśmiecha. Pada odpowiedź: „Na współczesnym kontekście politycznym i medialnym, na obnażeniu pewnych używanych przez nas języków”. Szpakowska się dopytuje: „A co konkretnie obnaża przebieranie Greków w amerykańskiej mundury?” – i znów czuję, że uśmiech nie schodzi z twarzy Pani Profesor. Ktoś zachwala monolog Iwony Bielskiej w „Factory” jako kobiety „zhiperbolizowanej i skarykaturowanej”, ale stwierdza, że gdy się go słucha „śmiech zamiera i do oczu napływają łzy”. Szpakowskiej uśmiech nie zamiera: „Jeśli takiego monologu słuchamy w realu, na przykład w autobusie, i jeśli trwa on wystarczająco długo, to tragizmu też można się w nim doszukać”. Troszkę więcej Pani Profesor się rozgadała o „Sprawie Dantona” Klaty i na koniec powiada: „Być może historia istotnie jest smutnym bezsensem, a polityka wyłącznie grą ambicji i testosteronu – ale wtedy najlepszą metaforą byłaby walka psów. Albo kogutów”.
Jako się rzekło Szpakowska mówi najmniej, ale do niej też należy kluczowa kwestia rozmowy: „Mówiąc brutalnie: nowy teatr irytuje niespójnością i wygłupami, ale jednocześnie sprawia, że oglądanie normalnego Czechowa z normalnym samowarem na normalnym stole – również staje się nie do zniesienia”. Nie ośmielam się wchodzić w dyskurs z Panią Profesor. Zbytnio obawiam się jej uśmiechu. Jako pointa przychodzi mi do głowy tylko cytata ze „Snu nocy letniej”: „Lwie, dobrze ryknąłeś”.