Sprawę Ewy Wójciak jest mi niebywale trudno komentować, ponieważ ją znam, lubię, a przede wszystkim cenię za to, co zrobiła z Ósemkami. Jednocześnie nie potrafię w żaden sposób usprawiedliwić tej nieszczęsnej wypowiedzi, która urosła teraz do żenującej afery. A już na pewno nie prawem do wolności słowa, bo byłoby coś bardzo smutnego w przypadku artystki, która walczyła o wolność słowami Mandelsztama, Herberta, Eliota (i była za to represjonowana), że dzisiaj dopomina się o wolność do nazywania drugiego człowieka chujem.
Z drugiej zaś strony (ta druga strona zwykle psuje jasność ocen) widzę, że głupia odzywka sprowokowała nagonkę, w której chodzi o zniszczenie Ewy, a wraz z nią Teatru Ósmego Dnia. Powtarzam: nie podoba mi się, co powiedziała Ewa, ale również nie podoba mi się prezydent Poznania, który deklaruje, że najchętniej za karę wyrzuciłby Wójciak z dyrekcji teatru. Bo to oznacza tylko, że chce się pozbyć kogoś niewygodnego, nie zważając na jego zasługi, których nawet kompromitujący wpis na portalu społecznościowym nie może przekreślić.
U nas jak wiadomo wszystko jest nadmiarowe, emocje grzeją języki, histeryczny teatr codziennie gra jakieś sztuki. Ewa też w nim lubi grać. Ale święcie na nią oburzonym najbardziej brakuje jednego: miłosierdzia. Ta piękna chrześcijańska cnota byłaby najlepszą odpowiedzią na tych parę słów, które nieopatrznie opublikowała szefowa Ósemek. Akurat o potrzebie miłosierdzia mówił w swym pierwszym wystąpieniu ten, którego nazwała…
Wojtku, piszesz: nieopatrznie. to jest dla mnie podstawowy problem, wynikający z tłumaczeń Ewy Wójciak, która twierdzi że nie wiedziała, jak działa Facebook i uznała, że jej komentarz jest porównywalny z prywatną rozmową ze znajomymi – brak świadomości o tym, jak funkcjonują media społecznościowe, brak umiejętności rozróżnienia między prywatne/publiczne w sieci.
Mam poczucie, że nadal brakuje jakiejś publicznej kampanii uświadamiającej mechanizmy funkcjonowania w sieci ogółowi, w tym środowisku teatralnemu, które, wybacz, z wyjątkową trudnością i oporem przyjmuje do wiadomości istnienie nowych mediów, które mogą być znakomitym narzędziem promocyjnym w dobie likwidowania działów kultury w gazetach i ogólnego upadku prasy drukowanej. Warto w nie inwestować, tylko, na litość, świadomie!
Pełna zgoda.
Przepraszam, ale o tak późnej porze włączyła mi się logorea myślowa. Podstawową zasadą funkcjonowania w sieci powinno być: ludzie, myślcie co piszecie! Rozmowa, komentarze i refleksje w sieci nie są prywatne, zawsze mogą być publiczne!
Nie o samo wypowiedziane słowo tu chodzi ale o to, co się za nim w rozwinięciu kryje. I jakie to zdarzenie generuje konsekwencje. Kontekst jest ważny, nośność jest ważna, prawda jest ważna i odpowiedzialność I postawa wobec problemu, który się samemu stworzyło jest ważna.Pani Ewa jest osobą dorosłą i doświadczoną, i równą wobec prawa, jak my wszyscy/ tu nie ma przebacz/. To nie miłosierdzia zabrakło świętym oburzonym, ale przyznania się szefowej Ósemek do winy, okazania skruchy i /mocnego /postanowienia poprawy. W internecie,publicznie/sugerowanie, że nie wiedziała, co robi-jakie jest? głupie?/ z takich czy innych przyczyn, wypowiedziała wojnę, a teraz konsekwentnie idzie w zaparte. Na wojnę. W tym kontekście postaw i zdarzeń z uczynków miłosiernych pozostaje tylko modlitwa. Czy się Pan już pomodlił za nią? Ups, to pytanie nadmiarowe. Panu się tylko nie podoba.
To prawda, że przydałoby się słowo: przepraszam i mam mimo wszystko nadzieję, że ono w końcu padnie, gdy emocje trochę opadną. Na razie wygląda na to, że charakter bierze górę nad mądrością.
Ewka na drugi dzień powtórzyła w telewizji wszystko toczka w toczkę, więc to nie jest problem formy!
… że Bergoglio „donosił wojskowym na lewicujących księży” podała na Facebooku „Krytyka Polityczna” przepisując od Macieja Stasińskiego (GW), który uparcie cytuje niejakiego Horacjo Verbitsky’ego, bojówkarza lewicowo-nacjonalistycznej organizacji terrorystycznej „Montenegros” mającej na sumieniu kilkuset zamordowanych opozycjonistów argentyńskich; te zarzuty zostały o d r z u c o n e przez sąd. Ale przyjęte na wiarę przez Ewę W (która nie uznała za stosowne wypowiedzieć się kiedykolwiek na temat donosów na księży czynionych w przeszłości przez Szymborską i np. Mazowieckiego – żeby o lustracyjnych kłopotach kolegów Maleszki i Nowackiego nie wspominać). Czyli, jak Kali ukraść krowę… etc.
Opamiętania bym życzył, i słowa „przepraszam” (ale fanatykom to przychodzi ciężko)
Jak trudno przyznać nam przed samym sobą, a co dopiero publicznie, że się popełniło błąd. Choćby z głupoty. Dopiero pod presją przymusu , najskuteczniej sądowego, wtedy gdy nie ma już wyjścia , sprawca ugina się. Ale czy kiedykolwiek usłyszeliśmy publiczne wyznanie, publiczne przepraszam ? /np.polityk Siwiec, ojciec Hejmo, biskup Paetz,płacząca Sawicka/Nie przypominam sobie. Może migawka z USA z Clintonem. A to by było dopiero coś. Coś wielkiego i ważnego. Przykład, właśnie mądrość i nauka na przyszłość dla innych. To by była wielka sztuka. To wymaga wielkiej sztuki. A tu mamy przecież do czynienia z fachowcem. Wszystko jest niby w zasięgu. Trzeba tylko tę wielkość w sobie nieść. Ale jest to takie trudne. Zaprzeczyć sobie, własnej naturze.To wymaga wewnętrznej rewolucji. Jeśli miało się wrogów tylko zewnętrznych i przez całe życie walczyło z nimi , to jak pokonać tego wewnętrznego teraz w krótkim czasie? Mission impossible.
Przemawia Pan z prawdziwie chrześcijańską wiarą, nadzieją i miłością. Ja jestem tylko agnostykiem – 35 lat zaprzyjaźnionym z Zespołem. Do wczoraj.
Dlatego pewnie wielu brakuje dystansu, ale może nie dystans jest tu najważniejszy a prawda. Bo prawda jest… („inaczej, co ze mnie za kapitan”).
Pewnie można robić przedstawienia bez prawdy (w imię „gówno prawdy”), ale to tylko przedstawia pustkę.
Błąd?! No pewnie, że trudno. Ale na przykład mnie uczyli, że w teatrze, „jak trudniej, to łatwiej…” Trudniejsze zadanie – łatwiejsze do wyartykułowania przesłanie. Ale chyba nie pora o teatrze. Ten Teatr się skończył!
To chyba wiąże się z głębokim poczuciem straty, zawodu i rozczarowania. Tyle lat przyjaźni i koniec. W imię prawdy, która powinna wyzwalać, uwalniać i usprawiedliwiać wszystko. Jeżeli taka jest prawda w odsłonie Ewy W., to chyba jej nie wyzwala a jeszcze bardziej wikła, plącze, ubezwłasnowolnia. Ta jej prawda. Nie czyni jej wolną. W imię wolności. To jest jakieś w końcu diabelskie splątanie. Zastanawiam się dlaczego nie zachowuje się mądrze, no choćby politycznie. Okazała wielki strach, wielką słabość, bo związała się z partią, w szeregu się ustawiła i podporządkowała. Nie jest więc już wolna własną wolnością ale tą partyjną, która z założenia przewiduje dyscyplinę i mówienie wspólnym głosem. A ona, Ewa W., była zawsze osobna, inna, ponadwymiarowa, wyjątkowa. Ani sensu ani składu w tym uwalnianiu prawdy nie widzę. Ewa W. jest niewiarygodna. Jako osoba, jako dyrektor teatru, jako polityk. Wielka pycha, wielka próżność, wielka pustka. Puszka Pandory Ewy W. Szkoda, jeśli czas miniony zostanie przez czas obecny zaprzepaszczony. Ewa W. rzuciła kamieniem –słowem-pod wskazany adres. Co daje jej poczucie, że jest bez winy? Co daje jej poczucie bezkarności, że rzuca się na szaniec ? „Kobieto! Puchu marny! ty wietrzna istoto….”
Nagonka czy samoobrona? Zniszczenie czy samozniszczenie Ewy W.? Histeryczny teatr czy polityczny performance? Prawda czy fałsz?
Panie Wojciechu, i co Pan na ten akt odwagi / Palikot chwalił za odwagę publicznie Ewę W./ 200 osobowej „Umarłej klasy „naszej elity? Ciśnie mi się na usta: „Niech szczezną artyści”/ cd za Tadeuszem Kantorem/. I kto tu nadmiarowo, o przepraszam, nadliczbowo i przedwcześnie reaguje? Kto tworzy klimat , politykę, wyznacza standardy? Ewa W. karleje w coraz szybszym tempie. Wymazuje się sama . Ciągnie za sobą legiony „Kwiatów polskich”, wyrosłych na politycznej, artystycznej, ideowej oślej łączce. Jakie oblicze miłosierdzia mają pokazać ci, których słowa i postawa artysty głęboko ranią? Nadstawić który już policzek? Po tym gromadnym występie palikotczyków czuję się , no jak powinien się czuć Polak, chrześcijanin, człowiek prosty? A może liczy się tylko artysta? Dwieście osób stanęło za artystą . A ile za tym jednym, który nam się przedstawił , jako człowiek prosty? Artysto,”Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta…”
Dyskusja o tym nieszczęsnym wpisie robi się coraz bardziej kuriozalna, bo oczywiście wtrącają się do niej różni politykierzy i wykorzystują do swoich rozgrywek. Ja nie zmieniam swojego zdania: nie przekonuje mnie żadna próba usprawiedliwienia tego, co Ewa powiedziała (jej tłumaczenia też są wątpliwe i swoją drogą lepiej by było, żeby o Ósemkach było głośno z powodu spektakli, a nie takiej czy innej wypowowiedzi ich szefowej). Natomiast potwierdzam również, że próba ukarania Wójciak zwłaszcza dymisją ze stanowiska jest niewspółmierna do jej winy i to należy także oprotestować. Mam wrażenie, że przynajmniej część osób, które zabiera głos w tej sprawie, podziela moje stanowisko.
Oczywiście . Pozostawienie jej na stanowisku będzie karą doskonałą. No cóż, obawiam się , że to ostatni publiczny, ach nie, prywatny spektakl Ósemek przy tak pełnej obsadzie aktywnej widowni. Ja jako statystyczny widz płacący za siebie, nie będę udawał, że gdy plują mi w twarz , to deszcz metafizyczny pada. Nie mam zamiaru płacić za prywatne wojenki panienki. Kłamczuchy, plotuchy, której za grosz złamany już nie wierzę. Skończył się kredyt zaufania dla wolności słowa: prywaty, obłudy i kłamstwa. Na krechę przeszłości nie daję. Pani dyrektor w końcu zapłaci za siebie. Utratą autorytetu, wiarygodności i widowni. Nie pomoże wolność słowa. Majcherkowa niewspólmierność kary do winy. Święty Boże nie pomoże. Wybaczam, ale będę pamiętać. I na błędach Ewy W. się uczę. W przeciwieństwie do niej samej. Z prostackiej przyczyny. Twierdzi, gorzej, wierzy w to, że nie popełniła żadnego błędu. A ponad dwieście osób stoi za nią murem, zwartym, szczelnym , realnym murem czwartej ściany. Słusznie, trzeba ją od nas, widzów, odgrodzić.Obym się mylił, ja widz niepokorny. Niestety Ewa W. nawet cienia obawy co do racji swej opinii nie przewiduje.
To już naprawdę nic ciekawego się w polskim teatrze nie dzieje, skoro zajmujemy się jakimś „chujem” co to nawet na scenie nie został powiedziany?????
Ależ dzieje się , dzieje. Ale tu „ch..” jest w nowej, teatralnej odsłonie wariacji sceny internetowej nam przedstawiony. Ewa W. odkryła nowe możliwości dla swojej sztuki/też uwodzenia, zwracania na siebie uwagi/. A scena ta ma nieograniczoną ilość widzów.Spektakl rozpisany w czasie. Śledzony, komentowany, wywołujący skrajne emocje. Marzenie każdego twórcy. To ma być nieciekawe w polskim teatrze? Tego nie można, co ja tu piszę, tego nie sposób przegapić!