Piąta strona świata

Od Piątej strony świata wg prozy Kazimierza Kutza w reżyserii i adaptacji Roberta Talarczyka – spektaklu Teatru Śląskiego w Katowicach zaczął się wczoraj przegląd przedstawień nagrodzonych w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Piąta strona dostała główną nagrodę ex aequo z Courtney Love z Teatru Polskiego we Wrocławiu (ten spektakl był pokazywany w Imce w lipcu). Równorzędne potraktowanie przez jury obydwu widowisk można uznać za typowy zgniły kompromis, bo na tych samych szalach nie da się ich ustawić. Ale werdykt zapadł, poszedł w świat, każdy może sam oceniać, co zobaczył, i tak już od dawna wspólnej hierarchii wartości w naszym teatrze nie ma.
Ja przyłączam się do komplementów dla katowickiego spektaklu, dla reżysera, scenografki i całego zespołu aktorskiego. Ale chciałem zwrócić uwagę na jedną rzecz, która chyba umknęła w opiniach na temat przedstawienia. Podkreślano śląskość opowiadanej historii, poplątane losy bohaterów, którzy podobnie jak w Cholonku Janoscha, nie mieszczą się w jednoznacznych tożsamościach narodowych. Kutz na stare lata stał się orędownikiem całkowitej autonomii Śląska, co w rozmowie po spektaklu jak zwykle bezceremonialnie głosił. Piąta strona świata jest oczywiście z gruntu opowieścią śląską, w śląskiej gwarze snutą i ze Ślązakami w rolach głównych. Ale jest też czymś więcej, co inscenizacja Talarczyka ładnie buduje. Zawiera się w niej bardzo ludzka próba spojrzenia na to, kim się jest, skąd się pochodzi, jak się własne życie kształtuje. Konkretny rodowód i środowisko ma rzecz jasna wpływ na odpowiedzi na te pytania. Ale najważniejszy jest proces autorefleksji, dochodzenia do jakiejś prawdy o sobie. I w tym sensie bohater Piątej strony świata jest mieszkańcem Szopienic, ale też jest każdym, który trud ten – czy jak lubi mówić Kutz: mozół – podejmuje.
Zachodzi jeszcze jedna różnica, której do końca nie jestem pewien, między prozą Kutza a jej adaptacją sceniczną. W omówieniach powieści pojawiały się często bardzo nobilitujące skojarzenia z Marquezem. Mam wrażenie, że przedstawieniu Talarczyka bardziej patronuje Hrabal z jego humorem i melancholią. Tworzą one dystans do świata, w którym przecież rozgrywają się wielkie tragedie. A teatr w lekkim, poetyckim zgoła skrócie obrazuje jak wielką siłę ma jednak życie.

618 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.