Wpadły mi w ręce badania na temat zainteresowania Polaków kulturą. Wyniki nie są oczywiście zaskakujące. Ich odczytywanie może jednak sprawić masochistyczną przyjemność. Operą mało lub zupełnie nie interesuje się 89% badanych, malarstwem – 86%, poezją -85%, muzyką poważną – 79%, teatrem – 76%, literaturą – 69%. Przy czym wskaźniki te zwiększyły się w ciągu czterech lat właściwie w każdej dziedzinie o kilka, a czasami o kilkanaście procent. Spada czytelnictwo prasy. 33% osób deklaruje, że w ogóle nie czyta żadnej gazety, podczas gdy 15% czyta codziennie. Pierwszy wskaźnik oczywiście z roku na rok rośnie, drugi – spada. Prawie połowa stwierdziła, że w ciągu ostatniego roku w ogóle nie przeczytała ani jednej książki. Jedną książkę przeczytało 12%. Również połowa badanych odpowiedziała twierdząco na pytanie, czy gdyby zamknięto wszystkie teatry, opery, muzea, filharmonie, w ogóle by tego nie odczuła. 33% stwierdziło, że „cała ta sztuka, kultura, teatry, koncerty, wystawy tak naprawdę mnie nudzą”. Jednocześnie 56% zgadza się, że „Państwo powinno dofinansować ambitną sztukę, nawet jeśli jest ona skierowana dla garstki znawców”. Ten ostatni wynik można by uznać za optymistyczny, gdyby nie fakt, że cztery lata wcześniej poparcie dla takiego stwierdzenia zadeklarowało prawie 70% badanych.
Oczywiście banalne są utyskiwania na taki stan rzeczy. Można wyszukiwać najróżniejsze przyczyny zjawiska chamienia Polaków. Jestem nawet gotów pogodzić się z myślą, że proces ten jest nieuchronny, nieunikniony, nie do zatrzymania. Denerwujące jest jednak to, że w przypadku podobnych statystyk ekscytację wywołują dane, które wskazują na brak zainteresowania kulturą. Liczą się krótko mówiąc ci, którzy nie chodzą, nie korzystają, nie oglądają, nie czytają. Ci tryumfalnie dominują. No, ale jednak jeszcze są tacy, którzy z kultury korzystają. Mniej lub więcej, ale jakieś potrzeby w tej dziedzinie wykazują. To jest mniejszość, ale ich prawa trzeba też zapewnić, jeśli żyjemy w demokracji. Tu nie mogą obowiązywać prawa rynku wedle zasady, że skoro coś nie ma nabywcy, to znaczy że produkt jest niepotrzebny. Piszę o tym i czuję, że to są frazesy. Ale sytuacja robi się naprawdę groźna. Bardzo poruszyła mnie akcja zaprzestania nadawania programu przez radiową Dwójkę. Nie należę do ludzi, którzy deklarują, że słuchają tylko Dwójki, ale szanuję to, co ten program robi i szanuję tych, którzy są mu wierni. Manifestacja dziennikarzy radia była gestem rozpaczy. Nie mam pretensji do tych, którzy Dwójki nie słuchają – Bóg z nimi. Brzydzi mnie cham, który wie, czym jest Dwójka, ale w pogardzie ma tę mniejszość, której to radio jest potrzebne. Chamowi wydaje się, że to on jest elitą, bo ma władzę, pieniądze i pseudoaspiracje. Ten cham może czyta gazety, i z jedną książkę w roku też przeczyta. To już nie jest prostak Edek z „Tanga” Mrożka. Jeśli, to Edek w drugim pokoleniu. On rządzi. I co mu można przeciwstawić? Parę książek, płyt, wierszy. Nawet jeśli mieszczą się w błędzie statystycznym.