„Straszna rzecz! – odezwał się doktór. – Ci giną, wy wyjeżdżacie… Któż tu w końcu zostanie?… – My – odpowiedzieli jednogłośnie Maruszewicz i Szlangbaum. – Ludzi nie zabraknie… – dorzucił radca Węgrowicz.”
Jeżeli w jednym tygodniu odchodzą tacy ludzie jak Kołakowski i Zapasiewicz, to może to jest przypadek, ale jakaś bolesna symbolika za nim się kryje. Nie chodzi tylko o to, że kawał polskiej kultury umarł. Straciła ona niemal jednocześnie dwóch najwybitniejszych w swoich dziedzinach przedstawicieli. Ale traci też kunszt myśli i kunszt wyrażania czy też przekazywania myśli. Obaj przecież byli Panami Cogito.
Przywoływanie w takich razach paru zdań z zakończenia „Lalki” stało się banałem. Szuman mówi nad ciałem Rzeckiego: „Jak oni się wynoszą… Jak oni się wynoszą…”.
Ale dotkliwe jest to pytanie, które Prus wkłada jeszcze w usta doktora: „Któż tu w końcu zostanie?…” A jeszcze bardziej dotkliwa jest odpowiedź. Zostają panowie Maruszewicz, Szlangbaum, Węgrowicz. „Ludzi nie zabraknie.”
TVN 24 lepiej, jeśli tak to można określić, zareagował na wiadomość o śmierci Kołakowskiego. Ale po dwóch godzinach wspomnień o filozofie na ekran już wrócili… „my”.