„Kaziu, nie świruj” – pisze Janusz Kijowski do Kazimierza Kutza. A chodzi o to, że Kutz strasznie postponuje środowisko twórców, którzy sprzeciwiają się nowej ustawie medialnej i weszli w konflikt z rządem. Kutz jako poseł Platformy rzeczywiście bierze stronę władzy. Gromy lecą, ale dosyć przykro być świadkiem tej kłótni wybitnego artysty z kolegami. Kutz nie tak dawno z okazji swoich 80 urodzin powiedział, że ponieważ jest już stary to może mówić, co chce. Ale nieśmiało zwrócę uwagę, że to nie oznacza wolności mówienia głupot. A zdaje mi się, że jednak, jak to młodzież mówi, tym razem przegina. Oglądam nieraz Kutza w TVN 24 i jest mi często smutno. Tym bardziej że ogromnie go cenię. Za filmy i może przede wszystkim za Teatr TV. Cała seria jego spektakli z przełomu lat 80. i 90 to był wybuch geniuszu. Pamiętam, że gdy któregoś sezonu zabrakło jego nowych przedstawień napisałem w „Teatrze”, że „Teatr TV bez Kazimierza Kutza jest jak góra bez szczytu”. Przy jakimś spotkaniu powiedział mi, że tę sentencję wypisze sobie na grobie. A ja mu na to: niech pan poczeka może wymyślę jeszcze coś lepszego. I jak teraz słyszę Kutza, który mówi, że całą telewizję należy rozpirzyć, to sobie myślę, że – używając jego soczystego języka – sra na swoją robotę. Ale trudno. Ja mam satysfakcję, że kiedyś mogłem pisać o jego spektaklach, a w ciągu ostatnich czterech lat przypomnieliśmy w Kulturze chyba z 10 tych przedstawień. Miejmy nadzieję, że telewizja jeszcze będzie mogła je powtarzać.