Dramaturg

Na portalu Teatrakcje.pl czytam wywiad z młodym dramaturgiem Janem Czaplińskim. Dla mniej wtajemniczonych wyjaśniam, że dramaturg w tym przypadku to nie ten, co pisze dramaty, tylko ten, kto „przepisuje” stare na nowo. Rozmowa zatytułowana jest Dekonstrukcja, reinterpretacja… Zaciekawia mnie szczególnie od momentu, gdy pada pytanie:

Ale powiedz, naprawdę uważasz, że teatr z linearnie poprowadzoną fabułą jest już przeżytkiem?

Wyglądasz za okno – i nic nie jest linearne. Życie jest rozproszone, wydarza się jednocześnie w wielu wymiarach i na wielu poziomach. Linearna struktura opowieści nie wytrzyma już warunków stawianych przez dzisiejszy świat, może funkcjonować co najwyżej jako melancholijna tęsknota. Linearność się skończyła. Pewnie gdzieś w Auschwitz.

Zastanawiam się, jak to stwierdzenie sprawdza się w odniesieniu do współczesnych adaptacji tekstów klasycznych, których fabuła zazwyczaj jest linearna. To dramaty przeważnie oswojone w swojej tradycyjnej formie przez publiczność. Czy zdarzyło Ci się nie dokonać jakiegoś zabiegu właśnie ze względu na autora? Czy może w pracy nie uznajesz żadnych granic i robisz wszystko to, co akurat uważasz za stosowne?

Jeśli bierze się tekst klasyczny, zaczyna go przepisywać, adaptować czy robić cokolwiek, to przede wszystkim trzeba mieć jasno określony powód i pomysł na jego realizację. Od tego trzeba zacząć. Jeśli przyczyna jest mocno umotywowana, nie czuję wobec utworu czy autora jakiejś szczególnej powinności. Dla mnie najważniejsze jest to, co za sprawą danego tekstu chcemy powiedzieć. Absolutnie nie uważam żeby zasadne było w tym wypadku przestrzeganie jakichś reguł. Liczy się aby to, co zrobię, zadziałało w sposób, o jaki mi chodziło. I jeżeli takie działanie oznacza wypieprzenie dwóch aktów z Czechowa i napisanie jednego na nowo, no to po prostu trzeba to zrobić. Klasyczne teksty, jak mówiłem wcześniej, funkcjonują czasem jako wróg – jako przeszkoda w myśleniu. Trzeba ją jednocześnie nazwać i pokonać. Zakonserwowany kształt tzw. kanonu powinien podlegać nieustannemu rozbijaniu, nieustannym atakom. A jeśli komuś to nie odpowiada, przyjmijmy proste równanie, w ramach którego kanon – jeśli faktycznie jest w swoim pierwotnym kształcie na tyle istotny, na ile chciałaby tego konserwatywna interpretacja – wytrzyma każde działanie mające na celu doprowadzić go do ekstremum/zdekonstruowania. Kanon, jeśli jest kanonem, powinien się obronić.”

A to ci dopiero baby-killer. Urodzony morderca (ciekawe w kogo się wrodził?). Chłopak ma zimną krew, pewną rękę i żadnych skrupułów. Może zabić czymkolwiek – szpadrynką, młoteczkiem, tępą kosą, a jak nie ma nic pod ręką, to po prostu przypierdoli z laczka. Jeśliś taki dobry, panie Czechow, to „powinieneś” wyżyć. Ale nie wyżyjesz, bo jesteś „przeszkodą w myśleniu” Jasia.

Jasio rzeczywiście myśli, a jak wymyśli, to od razu aforyzm na miarę Theodora Adorno: „Linearność się skończyła. Pewnie gdzieś w Auschwitz”. W tym zawahaniu ileż kokieterii intelektualnej.

A ja myślę, choć moja głowa nie taka zdekonstruowana, że linearność się nie skończyła. I w niej pokładam nadzieję, że Jasio jeszcze wyrośnie i nie będzie pieprzył głupot.

 

 

1 838 odwiedzin

9 Comments

  1. Wojtku, a nie jest tak, że dzisiaj teatr, z estetycznego i myślowego punktu widzenia, to taki smok z długaśną szyją i ogonem? W pysku są młodzi twórcy, a w ogonie,za przeproszeniem, starzy (choć nie mam tu na myśli metryki). I widzowie też się tak rozkładają, że większość w tułowiu i w ogonie… Ale czy to znaczy, że pysk zły?

    Reply

    • Joasiu, ale pysk to jeszcze nie cała głowa, a głowę najbardziej chodzi. Co w niej jest. A to jest rzeczywiście niezależne od wieku. Poza tym jeśli zgodzić się z p. Czaplińskim, że „linearność” skończyła się, to podziały w sztuce na to, co jest z przodu, a co jest z tyłu chyba też powinny przestać obowiązywać? Pozdrawiam

      Reply

      • Wymyśliłam sobie taką metaforę, ale może ona nie do końca oddała to, co chciałam powiedzieć. Wydaje mi się, że jest tak, że młodzi twórcy nie lubią linearności, unikają jej, i że od tego sposobu robienia teatru nie ma odwrotu. To nie zniknie, nie zostanie zastąpione przez powrót fabuły, akcji, związków przyczynowo-skutkowych. Oczywiście, to jest i będzie tylko jeden z nurtów teatralnych. Ech, napisałabym tu esej cały, bo to ostatnio mnie mocno zajmuje – rozejście się spojrzenia niektórych twórców i ich widzów – bo chyba tylko niewielka część teatralnej publiczności nauczyła się i oswoiła z takim nielinearnym mówieniem. Uważam też, że w polskim mówieniu i pisaniu o teatrze popełniany jest wciąż pewien błąd – wrzucanie wszystkiego (albo wielu przejawów teatru) do jednego worka, nazywanie tego jednym słowem i porównywanie rzeczy nieporównywalnych. A trzecią zupełnie sprawą jest tupet właściwy młodości. Ale kiedy go nie było?

        Reply

        • Zgoda. Ja też nie jestem aż takim konserwatystą, by twierdzić, że tylko linearny sposób opowiadania ma rację bytu. Co do p. Czaplińskiego to rzeczywiście jego młodzieńczy tupet nieco mnie zirytował, ale trawestując jego opinię, że prawdziwy kanon obroni się przed dekonstrukcją, mogę odpowiedzieć, że sensowna dekonstrucja wytrzyma atak konserwatywnej interpretacji. W każdym razie deklaruję chęć poznania konkretnych owoców pracy dramaturga i zobaczymy, czy polemika będzie miała dalszy ciąg.

          Reply

  2. Dzięki za komentarz. Adorna to mi spod klawisza wyjąłeś, a ten bubek nie doczytał, bo przecież niemiecki filozof krytykując Oświecenie za jego przerosty racjonalizmu (?) stawiał na sztukę, a „wyrażając się” o poezji deklarował zaniechanie kompozytorstwa.Opisany przez Ciebie egzemplarz to pochodna sytuacji w dzisiejszej reżyserii. Mnie uczyli czytać dramaty i powtarzali, że jak nie rozumiem to powinienem nie robić. Ale to robili Axerowie (Erwin i Jerzy), Zapasiewicz, Kulczyński, Bardini, Koenig, Marta Fik – a dzisiaj? No, Twój brat, ale co On może? Siła złego na jednego.

    Reply

  3. Wojciechu Szanowny – już na tym blogu napisałeś że czasem przypominam nazwiska osób – które jakimś trafem były Twoimi studentami. P. Czapliński studiuje czy może studiował na naszym Wydziale Wiedzy o Teatrze (czy też raczej już nie moim, mój – ale i Twój czegoś inny był). No to zaraz – w kogo się miał wdać? Czemu na WoT-cie, na którym za tzw. naszych czasów obowiązywała klarowność myślenia, a takie piramidalne bzdury jak ta o linearności i Auschwitz były wyszydzane – nagle ulągł się taki „baby-killer”? Czemu tych młodych ludzi nie nauczyliście jakiejś intelektualnej dyscypliny? W końcu taka miała być kiedyś rola nauczycieli!! Nie zrobiło się tego – więc też trudno wymagać od tej umysłowej gówniarzerii żeby była kimś innym niż jest.

    Reply

    • Niestety, o ile sobie przypominam, miałem nikłą okazję spotykać się z Panem Czaplińskim na zajęciach. Mogę więc Twoją uwagę uznać za ogólnie słuszną, ale jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach. Pozdrawiam

      Reply

      • Wojtku mój Ulubiony, to kto chodzi do diaska na te zajęcia??!!!A może jednak zacząć przycinać te samosiejki albo wprowadzić inny sposób rekrutacji na nasz ukochany wydziałek?Swoja drogą – będzie lepiej. Jak mi doniesiono -od października wykłada tam guru nowego teatru w Polsce. Ulga. Dobrze że mam te studia już dawno temu za sobą.

        Reply

Skomentuj ~Tomek M Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.