Do kolegi redaktora

W internetowym Dwutygodniku Tomasz Cyz zwraca się „do przyjaciół redaktorów” z następującym apelem: „Cieszy mnie proklamowany właśnie Pakt dla Kultury. Proponuję rozszerzenie go o PAKT DLA STRON KULTURY DZIENNIKÓW i TYGODNIKÓW OPINII. Dlaczego? Bo kultura ulotniła się stamtąd po cichu, bez rozgłosu i za bardzo nikt nie walczy o to, by tam wróciła. A tam też jest jej miejsce. Chodzi o dużo więcej niż 1% obecności. A zwłaszcza obecności opinii o dziele sztuki – rzetelnych i z prawdziwego zdarzenia krytyk premier teatralnych, operowych, filmowych czy książkowych, wystaw czy koncertów w filharmonii (lub innej sali koncertowej), festiwali (filmowych, muzycznych, teatralnych). I tak dalej”.

Cyz dopominając się o „rzetelną i z prawdziwego zdarzenia krytykę” podaje dwa przykłady ignorancji i dezynwoltury w omówieniach premier z ostatniego czasu. Jeden to recenzja „Gazety Wyborczej” z opery The Rake’s Progress Igora Strawińskiego w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Staatsoper w Berlinie. Autorka recenzji popełniła lapsus pisząc: „Dzieło Strawińskiego powstało w czasach, gdy te same motywy i demony doszły do głosu u Oscara Wilde’a (Portret Doriana Graya) czy Balzaka (Jaszczur)”. Cyz się irytuje: „The Rake’s Progress Portret… Strawińskiego powstało w 1951 roku, Portret… Wilde’a – w 1891 (wyd. polskie 1906), Jaszczur Balzaka – w 1831. Ups. Strasznie szerokie spektrum czasowe przyjęła recenzentka. Szkoda, że tak szeroko nie spojrzała na samą premierę, bo z tekstu nie wynika, jak wygląda spektakl (choćby scenografia) i jak brzmi muzyka (a dyryguje świetny Ingo Metzmacher – opisany w „GW” jako „przewodnictwo muzyczne”, sic!)”.

Dostaje się też „Polityce”, której red. naczelny Jerzy Baczyński angażuje się w akcję „Republika Książki”, ale kulturze w swoim piśmie niewiele poświęca miejsca – „poza kilkunastozdaniowymi recenzjami na tzw. afiszu”. Całokolumnową rubrykę w dziale kultury ma za to Kuba Wojewódzki. Cyz denerwuje się też na Dorotę Szwarcman, która w swoim blogu (sygnowanym przez redakcję „Polityki”) bezceremonialnie rozprawia się z premierą Wesela Figara w Operze Narodowej. „Jeśli świat dzisiejszy cierpi na zatarcie sensów i brak autorytetów, to kultura tym bardziej. Tylko że w jej przestrzeni prócz autorytetu twórcy musi istnieć autorytet tłumacza (krytyka, recenzenta itd.). Kogoś, kto dostrzeże i wyjaśni sensy. Kto pozostawi świadectwo. Za 100 lat nie będzie już istniał dany spektakl, a ślad po nim pozostanie właśnie w takich tekstach. Współczuję historykom” – konkluduje Cyz i chętnie bym się pod jego uwagami podpisał. Co więcej: sam dorzuciłbym kopę przykładów na kompletną marginalizację refleksji o kulturze w liczących się mediach. Oto np. dzisiejszy „Newsweek” publikuje materiał pod prowokacyjnym tytułem: 7 szkodników kultury. W tzw. leadzie czytamy: „Polska kultura znalazła się w stanie zapaści. Rządzą kasa i komercja – mówią twórcy”. Dziennikarze tygodnika próbują dociec, powołując się na głosy samych artystów: czyja to wina? Odpowiedzi są okropnie banalne, jak np. ta: „Wszystko to są elementy procesu nazywanego tabloidyzacją kultury – zamiast pisać o wartościach artystycznych, traci się czas na rozważania o nowej kiecce artystki albo elektrycznych gaciach Ibisza”. No więc, gdy już poznaliśmy nagą prawdę o sytuacji polskiej kultury, to w dziale kultura tygodnika opinii „Newsweek” możemy poczytać trzystronicowy wywiad z Michałem Wiśniewskim pt. Wiem, ile trwa pięć minut. Niczego już więcej w dziale kultura „Newsweeka” na temat kultury się nie dowiemy.

Tomasz Cyz ma więc rację, gdy apeluje o pakt dla stron kultury dzienników i tygodników opinii, i formułuje go wersalikami. Ale moja marudność i szukanie dziury w całym nakazuje mi zapytać: czy ten apel by powstał, gdyby „Gazeta Wyborcza” i „Polityka” nie „podłożyły się” recenzjami akurat z opery w reżyserii Warlikowskiego i z „Figara” w Operze Narodowej? Mam wrażenie, że red. Cyz zabrał głos, bo krzywda stała się jego artystycznym faworytom. Cyz upomina się o autorytet „tłumacza” sztuki i współczuje przyszłym historykom, którzy nie znajdą świadectw dzisiejszej twórczości, ale może zamiast bić się w cudze piersi, należałoby zacząć od swojego podwórka. I zdać sobie pytanie: jaki obraz współczesnego życia teatralnego pozostawi Dwutygodnik?

Śledzę w miarę regularnie dział teatralny Dwutygodnika, cenię pióro i opinię niektórych autorów, ale z żalem stwierdzam, że przekrój tematów i omawianych dzieł jest nadzwyczaj skromny. Bywa też przewidywalny. Wiadomo, że Piotr Gruszczyński będzie dokonywał egzegezy twórczości Krzysztofa Warlikowskiego, Joanna Wichowska słusznie i ideowo wesprze teatr Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, szanse na analizę będą mieli jeszcze tacy artyści, jak: Weronika Szczawińska, Jan Klata, Maja Kleczewska. Oczywiście redaktorzy mają prawo do takiego a nie innego wyboru tekstów i ich tematów. Ale ja jako czytelnik mam również swoje prawa. Mogę się też o coś dopominać. A najbardziej o to, by redaktorzy wyszli ze swoich opłotków. Dwutygodnik potrafi ciekawie zaskakiwać blokami tematycznymi, dlaczego takich zaskoczeń nie ma, gdy wchodzimy na teren teatru? Bo może coś jeszcze jest poza teatrem Warlikowskiego i Trelińskiego?

Nieszczęściem naszej refleksji o kulturze jest nie tylko to, że nie ma miejsc, gdzie sensownie można by ją uprawiać, ale również to, że gdy one są, to przypominają piaskownice, w których dzieci na swoich płachetkach odgradzają się wiaderkami od innych dzieci. Bawią się tylko ze swoimi kolegami.

 

 

1 069 odwiedzin

5 Comments

  1. Och, Panie WojtkuZ biegiem lat stwierdzam coraz większą zbieżność poglądów (to także a propos wpisu „tak czy owak”).Pozdrawiam noworocznie

    Reply

Skomentuj ~jkz Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.