Chodzimy do teatru

„Lubimy chodzić do teatru. Rozmawiamy o tym, co widzieliśmy. Pisze J. – T. czasem coś dodaje.” Tak anonsuje swój blog pt. Chodzimy do teatru nieznana mi para. Oni lubią chodzić do teatru, a ja lubię ich czytać, ponieważ piszą z pozycji zwykłego widza. W ich komentarzach do obejrzanych przedstawień nie ma krztyny tego upiornego mądrzenia się, które nazwałem kiedyś „teatrologią doktorantów”. Nie ma też recenzenckiej giełdy, bez której nie mogą żyć zawodowcy – nieustannego ruchu notowań: ten w górę, tamten w dół, tego lansujemy, tamten się skończył. J. i T. chodzą do teatru na bardzo różne rzeczy. W 2010 roku obejrzeli m.in. Akompaniatora w Syrenie, Taniec w Delhi w Narodowym, Sthephanie Moles dziś rano zabiła swojego męża w Laboratorium, Gąskę w Kapitolu, Przygodę w Polonii, Przed odejściem w stan spoczynku w Studio, Dolinę Muminków w Wytwórni, Sprzedawców gumek w Imce, Spadkobierców w Prezentacjach, Apollonię w Nowym. Obejrzeli na pewno więcej przedstawień niż ja. Co tam ja – o niektórych z tych spektakli mogłem przeczytać tylko na ich blogu, bo recenzji prasowych nie było. J. i T. zapewne nie oglądają wszystkich warszawskich premier, ale wystarczająco dużo, a przede wszystkim nie mają uprzedzeń, tej śmierdzącej skarpetki pod nosem, która nakazuje ferować wyroki w rodzaju: „Nie za bardzo chciało się odwiedzać w mijającym roku warszawskie teatry publiczne. Charakteryzował je mało odważny repertuar oraz całkowicie obliczalni realizatorzy, którzy już w poprzednich sezonach dowiedli swych niewielkich kompetencji” (cytat z wypowiedzi mojego ulubionego Maćka Nowaka). J. i T. chyba się nie przejmują takimi opiniami i swoje przyjemności w teatrach odnajdują. Przy czym ich gust wcale nie jest typowo mieszczański, o co oczywiście można by ich podejrzewać. Duże wrażenie zrobiła na nich Apollonia Warlikowskiego, ale czepiali się trochę Złego w Powszechnym. Polecali Kompleks Portnoya jeszcze zanim spektakl zrobił karierę. Co jest istotne: J. i T. to nie jest para nastolatków, która przeżywa okres miłości do teatru i z wypiekami biega od teatru do teatru. To już muszą być dojrzali widzowie – przy okazji Tanga Jarockiego wspominają, że widzieli premierę sztuki Mrożka we Współczesnym w reżyserii Axera. Oprócz bieżących recenzji J. umieszcza zapiski o spektaklach widzianych dawniej i są wśród nich pozycje z lat 70. i 80.

Nie wiem, z czego żyją państwo J. i T. Ich hobby jest jednak dość kosztowne, jeśli przynajmniej parę razy w miesiącu wydają pieniądze na podwójne bilety do teatru. To jest prawdziwy dowód przywiązania. Może warszawskie teatry dałyby im jakąś specjalną zniżkę? W końcu mieć na sali takich widzów to też jest przyjemność.

 

1 632 odwiedzin

9 Comments

  1. Poza Twoim nie czytam żadnych blogów, ale wiem, że nie ma „normalnych widzów”. Jeśli Ci Państwo tyle chodzą, to znaczy, że nie są normalni… A środowiskowe waśnie? Oczywiście, są – zakorzenione w polityce rozumianej doraźnie i w dostępie do kasy. Przeciwstawianie im jakiegoś „normalnego” człowieka trochę mi poprzednią epoką trąci. To świetnie, że są tacy widzowie, ale na piosenkarstwie – i medycynie – też podobno wszyscy się znają… To po co, Wojtku, kończyliśmy specjalistyczne wyższe studia? Zmierzam do tego, że teatr to sfera emocji, ale i WIEDZY, i nie wszyscy… artykułują mądrze i na temat. Problem w tym, że często niemądrze, koniunkturalnie i „po koleżeńsku”. Czyli artykułujcie, artykułujcie, ale ziarno od plew w Nowym Roku odróżniać warto. Pozdrowienia.

    Reply

    • Drogi Wojtku – ja ich znam, co jest moją radością. T. znasz i Ty, choć nie podejrzewasz;) Nie żyją z teatru i kupują bilety – podoba mi się postulat o zniżkach! I też lubię ich czytać. Sama straciłam wiarę w słuszność sądów o sztuce, więc nie piszę. Serdeczności noworoczne! Niech Ci się darzy!

      Reply

      • Dziękuję, Wiktorio, za życzenia. Odwzajemniam je z całego serca. Zaintrygowałaś mnie stwierdzeniem, że mogę znać Pana T. Ale czy jeśli odkryję tajemnicę jego tożsamości, to będę miał przyjemność w czytaniu jego zapisków?

        Reply

          • No tak, pokręciłem kryptonimy. Ale wygląda na to, że Taczka Occiarza zna Państwa J. i T. Taczka oczywiście wie wszystko.

    • Rzeczywiście jeśli tyle chodzą do teatru, to nie są „normalnymi” widzami. Ale podoba mi się to, że oglądają przedstawienia bez uprzedzeń. Mnie samemu jest trudno już zdobyć się na taką swobodę. Właśnie „wiedza” czasami w tym przeszkadza. Pewnie, że pozwala też oddzielać, jak to się wyraziłeś: ziarna od plew. Bo przecież w sztuce nie wszystko jest jednakowo dobre. Państwo J. i T. są dla teatru życzliwi, może czasami aż za bardzo, ale mają do tego prawo. Bez tej życzliwości chyba ich chodzenie do teatru nie miałoby sensu.

      Reply

  2. Panie Wojtku,bardzo dziękujemy za ciepłe słowa na pańskim blogu. Sprawiły nam ogromną radość i oczywiście zmotywowały do dalszego pisania. Jeszcze kilka spektakli obejrzanych w 2010 roku zostało do odnotowania, nie wspominając o dziesiątkach archiwalnych. A plany na styczeń już mamy.

    Reply

    • Miło, że się Państwo odezwali. Życzę powodzenia w Waszym chodzeniu do teatru. Będę śledził z zaciekawieniem kolejne wpisy na blogu. Pozdrawiam

      Reply

  3. Drogi Wojtku! Ależznasz ich oboje! Zaręczam Ci! A więcej na priv alibo telefonicznie! Serdecznie Cię pozdrawiam

    Reply

Skomentuj ~Wojtek Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.