Bereza mówi

W rozmowie, którą Adam Wiedemann i Piotr Czerniawski przeprowadzili z Henrykiem Berezą (Końcówki. Henryk Bereza mówi, wyd. Ha!art) ten zasłużony krytyk przedstawia swoje rozumienie krytyki literackiej, zaliczając ją „do sfery sztuki o podobnym charakterze jak aktorstwo, czyli sztuki drugiego stopnia, sztuki związanej z czymś prymarnym”. Odróżnia w ten sposób twórcze uprawianie krytyki, które jest całościowym przeżyciem dzieła literackiego od krytyki akademickiej, dla której samo dzieło jest obojętne. Bereza zżyma się na zarzuty, że on w swej krytyce kieruje się intuicją i brak w niej podstaw naukowych: „na jakiej zasadzie Błoński jest uczony, a ja nieuczony. Dlatego, że nie napisałem pracy doktorskiej? Bo mi się nie chciało po prostu. Uważam, że w moich tekstach jest sto doktoratów i piętnaście habilitacji, i ja mogę tak myśleć, nie jest to myślenie megalomana albo farmazona, ja znam prace doktorskie, które moje dwadzieścia stron o jakimś pisarzu rozrabiają w mętnej wodzie na dwieście i są to doktoraty, takich doktoratów znam dziesiątki w Polsce i potem taki doktor jest uważany za uczonego, a ja za intuicjonistę w najlepszym wypadku”.

Niewątpliwie Berezie przypięto łatę propagatora awangardowych pisarzy, których odkrywał na łamach Twórczości i których mało kto poza nim doceniał. W rozmowie wraca do nich ponownie, do Drzeżdżona, Schuberta, Słyka, Łuczeńczyka i wierzy, że historia literatury odda im sprawiedliwość. Z przekąsem natomiast wyraża się o dzisiejszych gwiazdach – o Oldze Tokarczuk mówi: „To jest taka sobie kontynuacja tradycyjnego pisarstwa na sposób Poli Gojawiczyńskiej”. „Ani z Andrzeja Barta, ani ze Stefana Chwina nie da się stworzyć pisarzy przyszłości.” Nie wiem, czy jest sprawiedliwy w ocenach, ale czy krytyk musi być sprawiedliwy?

Wracam jednak do tego stwierdzenia, że krytyka należy do sfery sztuki o podobnym charakterze jak aktorstwo. Ciekawe jak Bereza wobec tego zdefiniowałby krytykę teatralną? Co byłoby dla niego istotą doświadczenia krytyka teatralnego, jeśli tak samo jak w przypadku swojego sposobu uprawiania krytyki literackiej odróżniałby ją od krytyki akademickiej? Rzecz do zastanowienia, zwłaszcza teraz gdy krytykę teatralną tak silnie zdominowała teatrologia.

I jeszcze jedna myśl Berezy: „Moim zdaniem literatura nie ma być usługowa wobec ideologii, wobec jakiejkolwiek nauki, wobec jakiejkolwiek filozofii. Literatura ta, która ma znaczenie, jest poznaniem artystycznym, poznaniem autonomicznym i wobec tego kwestie oceny artyzmu literackiego są szalenie skomplikowane. Bo ja muszę w zgodzie z sobą, z moimi przekonaniami filozoficznymi, z całym moim doświadczeniem literackim, ja muszę po prostu każdorazowo, indywidualnie rozstrzygać, czy to poznanie przez artyzm jest wartościowe, czy niewartościowe, czy ono coś obiecuje, czy niczego nie obiecuje, to jest sprawa trudna, ja tutaj nie mam żadnych innych narzędzi i nie mogę mieć przy mojej filozofii literatury niczego poza moim doświadczeniem”.

Jakby ta uwaga brzmiała, gdyby słowo „literatura” zastąpić słowem: „teatr”?

  

 



663 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.