Co dalej z teatrologią?

W radiowej Dwójce wysłuchałem z opóźnieniem audycji pt. Co dalej z teatrologią? (do odtworzenia na stronie internetowej w zakładce Sezon na Dwójkę). Wzięli w niej udział nasi prominentni teatrolodzy: Dobrochna Ratajczakowa, Małgorzata Sugiera, Wojciech Dudzik, Patryk Kencki. W zamyśle prowadzących audycję Andrzeja Matula i Konrada Szczebiota rozmowa miała być niejako wstępem do planowanego w październiku zjazdu badaczy teatru w Gardzienicach, na którym odbędzie się dyskusja o stanie posiadania naszej teatrologii i przede wszystkim planach na przyszłość. Jest jeszcze okoliczność rocznicowa, która stanowi pretekst do takich rozważań – sto lat temu Leon Schiller opublikował słynny artykuł Nowy kierunek badań teatrologicznych, co można uznać za symboliczny początek naukowej refleksji o teatrze w Polsce.
Nie chcę tutaj odnosić się do całości radiowej dyskusji, ale dwa punkty mnie zastanowiły. Po pierwsze postawa dystansu, jaką teatrolodzy zajęli wobec teatru jako dziedziny sztuki. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to wynik tendencji w humanistyce i refleksji o kulturze, które porzucają czy już porzuciły analizę działalności artystycznej tylko w kategoriach estetycznych. Stąd też się bierze znaczne rozszerzenie pojęcia teatru i obserwacji przejawów jego działania, czym zajmuje się tak popularna obecnie performatyka. Dla teatrologii szekspirowska myśl: „Świat jest teatrem” otwiera rzecz jasna nieskończone perspektywy i pole do popisu. Ale też do zastanowienia jest, czy nie kryją się za tym niebezpieczeństwa? Można oczywiście badać teatralizacje rozmaitych zachowań społecznych (pojęciem performansu analizować np. katastrofę smoleńską, jak w ostatniej książce robi to Dariusz Kosiński), ale w takim razie, czy będziemy bez kryteriów estetycznych umieli rozpoznawać prawdę teatru, który świat udaje?
Odwrót od traktowania teatru jako dziedziny sztuki ma też inną konsekwencję, która pośrednio ujawniła się w rozmowie teatrologów. Można było odnieść wrażenie, że w znacznie większym stopniu kładą oni akcent na refleksję natury teoretycznej, metodologicznej niż badania historyczne. Pojawiła się nawet skarga, że historycy teatru do niedawna dominowali teatrologię. Nie bardzo rozumiem tę niechęć, tym bardziej że właśnie na terenie historii teatru nasza nauka ma jeszcze spore zaległości. Przecież najpilniejszym zadaniem jest opisanie dziejów polskiego teatru po II wojnie światowej. Ile tu jest jeszcze do zrobienia. Nie będę powtarzał postulatów, które wielokrotnie stawiałem o potrzebie biografii i monografii twórców. Brakuje także opracowań dotyczących różnych zjawisk i dokonań np. historii polskiej krytyki teatralnej,  jej najwybitniejszych przedstawicieli. Tyle się teraz mówi o końcu krytyki, może warto przypomnieć jej złote czasy. Prawdę rzekłszy prawie 25 lat po przełomie politycznym nie mamy wciąż porządnej historii polskiego teatru z czasów PRL. Tylko nie mówcie, że to zadanie przerastające pojedynczego badacza. Raszewski sam napisał całą historię teatru w Polsce (zakończył ją zresztą na 1939 roku). Potrzeba spisania dziejów powojennych jest szczególnie ważna, ponieważ można już z całkowitą pewnością stwierdzić, że w całej historii naszego teatru był to okres absolutnie wyjątkowy. Takiej rangi artystycznej, społecznej, politycznej (także ekonomicznej) sztuka ta nie miała nigdy wcześniej, ani nie należy się spodziewać, by osiągnęła w przewidywalnej przyszłości. Refleksja nad tym fascynującym fenomenem nie powinna rzecz jasna służyć tylko składaniu hołdów pokoleniom artystów, którzy potęgę naszej sceny stworzyli. Pamięć o ich dokonaniach może stanowić znakomitą pomoc w projektowaniu przyszłości teatru. Teatrologia może się naprawdę zajmować wszystkim, ale ma wciąż szczególne obowiązki wobec historii. Ciekaw jestem, czy na zjeździe w Gardzienicach badacze teatru wyzwanie to podejmą?

704 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.