Chyba nigdy nie widziałem żadnego jego przedstawienia. Patrzę na listę spektakli przez niego reżyserowanych i nic mi się nie przypomina. Nie mogłem być w Płocku w czasach, gdy tam dyrektorował, inaugurując zresztą działalność miejscowego teatru. W ostatnich dziesięciu latach robił już niewiele. Ale pamiętam przedstawienie z Teatru TV z lat 80.: Misterium Wielkanocne w układzie Schillera, z gdańskimi aktorami. Bardzo ładne, stylowe. A do schillerowskiej klasyki sięgał w przeszłości częściej: do Pastorałki, Kramu z piosenkami, Godów weselnych. Sporo też zrealizował widowisk, które można określić mianem ludowych czy obrzędowych. Należał jeszcze do tego pokolenia reżyserów, którzy umieli robić duże inscenizacje, z wyczuciem konwencji. A zaczynał w studenckim Pstrągu w Łodzi, bo tam się zresztą urodził i stamtąd znał się z dwoma Jerzymi: Grzegorzewskim i Koenigiem. Opowiadał nam kiedyś na zajęciach w Szkole Teatralnej taką anegdotę z czasów Pstrąga: w knajpie przysiada się do Ludwika Benoita aktor Pstrąga i się przedstawia:
– Mistrzu, jestem członkiem Pstrąga.
Na co Benoit, a trzeba teraz sobie przypomnieć jego fizjonomię i głos, odrzekł:
– Znaczy się chuj ryby.
No taka anegdotka. Bez nich nie ma historii teatru.
Zajęcia z Janem Skotnickim na Wiedzy o Teatrze nosiły nazwę: Praca w teatrze. I właściwie nie wiadomo, o czym były. Chyba kazał nam zaprojektować program teatralny. A na egzaminie zapytał mnie o jakiś paragraf jakiejś ustawy, o której nie miałem zielonego pojęcia. Z pozoru był bardzo surowy. Ostro się wypowiadał. Trochę to było śmieszne, bo nie baliśmy się go. A zajęcia z nim pamiętam z jeszcze jednego powodu. Kiedyś przyniósł mały monitor z klawiaturą i jakimś dodatkowym urządzeniem. I tak właśnie bodaj w 1988 roku zobaczyłem po raz pierwszy w życiu komputer. To chyba była słynna Amiga firmy Commodore. Musiał ją przywieźć z Ameryki, gdzie też pracował.
Sporo nam opowiadał o Axerze, którego jako student reżyserii był asystentem m.in. przy Trzech siostrach. Nawet ze zdziwieniem zobaczyłem, że grał jakąś małą rólkę w Karierze Artura Ui. Grywał też czasami w filmach. Pamiętam go z Był jazz i Ostatniego dzwonka. Był niezwykle charakterystyczny z tymi swoimi białymi, rozwichrzonymi włosami.
Kiedy Grzegorzewski został dyrektorem Narodowego Jan Skotnicki znalazł się obok niego na stanowisku „sekretarza artystycznego”. Spotykałem go czasami w teatrze, rozmawialiśmy krótko, bo zwykle gdzieś się spieszył. Rzucał szybkie pytanie, słuchał odpowiedzi, pointował po swojemu i szedł dalej. Lubiłem go, choć pośród wielu znakomitych naszych wykładowców nie był tym najważniejszym.
Ostatnio ciepło wspominał prof. Skotnickiego na promocji swojego albumu Jerzy Juk Kowarski. Okazało się, że jedną pierwszych scenografii realizował do spektaklu Skotnickiego w Koszalinie. To byli Kolędnicy. A debiutował jako scenograf w przedstawieniu Henryka Baranowskiego. Tak się złożyło, że obaj reżyserzy tego lata zmarli.
Wojtku, ja widziałam Jego Krakowiakow i gorali na inauguracji Teatru w Plocku. Za moich czasów był Prorektorem, razem zresztą z Koenigiem. Wtedy Janek uczyl piosenki i nawet robil dyplom z udzialem JM rektora AS. W międzyczasie strasznie się polamal na nartach, noge miał jak pudelko zapalek i chodzil o kulach. wlasciwie biegal o kulach. Kiedys spotkałam Go na Miodowej i z trudem za nim nadazalam.
Potem spotkaliśmy się w odbudowanym Narodowym. I wtedy tez wydarzyła się rzecz dziwna. Otoz ja bylam po dwóch kursach obsługi komputera, bezowocnych, nie radziłam sobie, wszedł do mnie Janek i w 10 min wytlumaczyl mi wszystko jak trzeba. Co prawda przy okazji wpuscil tam jakies wirusy i komputery staly w TN przez tydzień, zanim się to wszystko uporzadkowalo. Tak wiec wszystko co umiem w tej sprawie wiem od Janka i chyba się już nic więcej nie naucze.
Dziękuje, Sławko, za to wspomnienie Profesora. A więc ta Amiga to nie była tylko ciekawostka z zagranicy.
Na tych nartach to ze mną się połamał. Głęboki wiosenny śnieg i wiązania wypinające tylko na bok. To było paskudne złamanie, a On nie tracił humoru ani czekając na tobogan, ani potem, z nogą na wyciągu. Do tenisa wrócił chyba zaraz po zdjęciu gipsu. A skrócone ścięgno Achillesa naprawdę boli.
Najchętniej chyba robił śpiewogry (Na szkle…, Kolędników, Krakowiaków …, Rumcajsa) , ale nie zapomnę Jego podwójnego Witkacego w PWST. „W małym dworku” z Jankowską (jeszcze nie – Cieślak) i Kolbergerem – najśmieszniejszy spektakl jaki zdarzyło mi się obejrzeć. Musiał mieć potężną moc przekonywania do współpracy, bo np. na dyplomową składankę piosenki pisała Katarzyna Gaertner.
Żal Janka komentarzy i opowieści, np. o Bardinim i nieboszczyku albo o płaszczu zgubionym w Los Angeles. Był wszędzie i czytał wszystko. Najdziwniejsze, że dożył tylko osiemdziesiątki. Ja już 40 lat temu myślałem, że chodzi po świecie od XIX wieku, tylko zapomniał się zestarzeć.
Kiedy ja zacząłem pracę w TN profesor już się tak nie spieszył, nie gonił. Wpadał czasem do literackiego i albo komentował (sam z siebie), albo wspominał (nagabywany). Z kolegą Michałem nie zdążyliśmy zadać mu kilku pytań, na które tylko on umiał odpowiedzieć, bo los sprawił, że pojawiał się w wielu ciekawych miejscach w odpowiednim czasie.
Profesor zabawnie opowiadał o tym, jak Grzegorzewski grał w tenisa (wyobrażając sobie, że ma najlepszy serwis na świecie). A także: Jak Jerzy Koenig miał lepszą kolejkę od niego (w dzieciństwie). Jak słuchał narad „sanhedrynu” Teatru Współczesnego – Axer, Csato, Kreczmar, Tarn. Pamiętam też, jak stwierdził, że praca pewnej teatrolożki jest o kant potłuc, bo opisuje temat z perspektywy kilku warszawskich ulic, z perspektywy kilku koterii.
Ale i tak nam za mało opowiedział.
Dzisiaj rano na Powązkach odbył się pogrzeb Jana Skotnickiego. Bardzo wiele osób go żegnało. A gdy już uroczystości pogrzebowe się zakończyły, to skądś dobiegł fajny jazz na fortepianie.
Dziendobry,
po pogrzebie ojca chcielismy z moim bratem Karolem aby gral Art Tatum, jeden z ulubionych pianistow Janka. Duzo proponowal nam fajnej i roznej muzyki, ale kasety Arta Tatuma zawsze mial przy sobie. I po kosciele, i po przemowieniach, wydawalo nam sie ze ta prosta muzyka by najbardziej opowiedziala o nim. Dobrze ze panstwo to uslyszeli.
Piotr Skotnicki.
Dziękuję za te wyjaśnienia.