Świnie w garniturach

Dawno nie było o Nowaku. Ale już się kiedyś zwierzałem, że jak nie mam weny na blogu, to zawsze felietonistyka Nowaka publikowana na portalu Krytyki Politycznej dostarcza mi paliwa. Tekst, który już jakiś czas temu przeczytałem, zirytował mnie i rozbawił zarazem. Czym?

„Oglądam dobrze oceniany spektakl na jednej z warszawskich scen. Porządna, przedwojenna literatura, solidna – również  przedwojenna reżyseria, do tego grupa młodych aktorek i aktorów o brzoskwiniowych cerach. Pewnie dekadę temu podzielałbym euforię, jaką publiczność, zgotowała wykonawcom po zakończeniu przedstawienia. Ale mnie to już nie bierze. Nie umiem cieszyć się przedstawieniem, które reprodukuje tradycyjne kody genderowe. Nie kręcą mnie rozchichotane postacie dziewcząt, których jedynym marzeniem jest upolowanie męża, a następnie obsługiwanie go po kres życia. Nie interesują męscy bohaterowie, którzy skupiają się wyłącznie na wyrywaniu panienek i fantazjowaniu, jak je przelecą. (…)

Dzieła sztuki, które bezkrytycznie powielają stereotypową grę płci, tak naprawdę służą umacnianiu systemu patriarchalnego. Są wypowiedziami reżimowymi, przedłużającymi rządy „świń w garniturach”. To dawne określenie peerelowskiej nomenklatury partyjnej, przypomniała niedawno Agnieszka Holland. Wtedy miało ono w sobie przede wszystkim siłę klasowego, inteligenckiego w dużym stopniu ataku na przedstawicieli nieakceptowanej władzy ludowej. Dziś „świnie w garniturach” opisują opresję genderową, która jest źródłem krawaciarskiego systemu, w którym żyjemy. Systemu, który determinuje stosunki społeczne, ekonomiczne, przestrzenne i rodzinne”.

Szczerze mówiąc nie wiem, na jakim spektaklu był Nowak (cóż to swoją drogą za święto, że dyrektor Instytutu Teatralnego pojawił się w warszawskim teatrze, toż to jak wizyta królowej brytyjskiej w podległych koronie koloniach). Nie wiem, jaka sztuka wzbudziła taką odrazę felietonisty Krytyki Politycznej. Ja po tej „rekomendacji” chętnie bym na nią poszedł, oczywiście nie dlatego, żeby zobaczyć jak „męscy” bohaterowie fantazjują o przeleceniu panienek. Skąd?! W ogóle takie rzeczy mnie nie interesują. Zobaczyłbym ten spektakl, bo może byłaby to już ostatnia szansa. Może się bowiem tak zdarzyć, jeśli poglądy Nowaka nie tylko się upowszechnią, ale nabiorą urzędowej mocy i siły prawa, że ogromna połać literatury, sztuk teatralnych, malarstwa i innych dawnych dzieł artystycznych będzie cenzurowana. Może znowu znaczenia nabierze ulica Mysia, gdzie zastępy urzędników będą analizować każdy utwór i stwierdzać: umacnia system patriarchalny czy nie? Przedłuża rządy „świń w garniturach” czy nie – można puścić. Na przykład takie Śluby panieńskie – będą na pewno zakazane jak Gombrowicz za PRLu. Bo czyż to nie jest obrzydliwa satyra, która ośmiesza próbę wyjścia z genderowej opresji i w istocie służy patriarchatowi? A Grube ryby, w których jedyny problem bohaterek to żeby trafić na młodsze „świnie w garniturach” a nie starsze? A Pan Tadeusz? Jak w nim ukazane zostały kobiety? Albo bezwolne cielęta, albo skompromitowane w swych próbach realizacji własnej tożsamości płciowej. Te i wiele innych „dzieł” z pewnością reprodukują tradycyjne kody genderowe. Są zatem ogromnie szkodliwe.

Oczywiście mogę tu sobie dworować z Nowaka i jego doktrynerstwa. Cóż innego zostaje poza poczuciem humoru? Podejrzewam zresztą, że Nowak jest na tyle inteligentny i mimo wszystko dobrze wykształcony, iż zdaje sobie sprawę z głupstw, które wypisuje. Ale nie jest przecież jedynym przypadkiem człowieka, który sprzedaje umysł dla potrzeb takiej lub innej ideologii. Czym się bowiem tego typu enuncjacje różnią np. od wypowiedzi recenzentki Naszego Dziennika, która dla odmiany cenzuruje teatr pod względem zgodności z nauką kościoła katolickiego?

 

1 030 odwiedzin

4 Comments

  1. Otóż to, otóż to, niczym! Ale dajesz się nabierać na te Maćkowe prowokacje. Przecież on przede wszystkim kłamie! Nie chodzi do teatru, bo jest zajęty „uganianiem się za chłopcami, żeby ich potem obsługiwać do ostatniego piwa”. Dlatego, z właściwą sobie skłonnością do nazywania spraw po imieniu, napiszę, że Nowak jest po prostu bezmiernie GŁUPI. Sympatyczny i głupi jak but (z lewej nogi na dodatek). Napisałem nawet do ministra, żeby go wymienił, ale ten nogę złamał i dlatego (zdradzam tajemnicę) pub w Londynie bedzie musiał jeszcze poczekać, a Warszawa stracić kolejne miliony na brewerie panadyrektorskie. To podręcznikowy przykład, że „nie matura, lecz znajomości czynią (z niego) epuzera”. Dzieci się na jego przykładzie będą uczyć, co znaczył „kapitalizm polityczny” epoki wczesnego post-peerelu.

    Reply

  2. Bardzo się ucieszyłam, czytając ten wpis. Bardzo trudno dziś lubić teatr, który nie wpisuje się w politykę opisywaną przez Nowaka. Trudno, bo jest się z góry podejrzanym o niedouczenie w zakresie nauk współczesnych. Niemodna jest tęsknota do tych „grzecznych” interpretacji Szekspira czy Racina, w których pochwa byłaby niczym więcej jak tylko futerałem do noszenia broni białej… Kierunek, w którym zmierza teatr i ten, w którym podążają fil(ozof)ujący komentatorzy wymaga szerszej dyskusji. Jeden czy dwa komentarze pod wpisem to mało, ale ważne, że taki wpis się pojawił.

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.