Duo

Czytam w Dwutygodniku wywiad z Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim. Od razu powiem, że nie jestem w fanklubie tego tandemu artystycznego, ale nie dlatego, żebym jakoś szczególnie się gorszył ich twórczością. Mam właściwie tylko jeden z nią kłopot – spektakle, jak również felietonistyka, którą uprawiają od niedawna na portalu Krytyki Politycznej, wszystko wydaje mi się za długie. To ciekawe, że młodzi bądź co bądź artyści, dla których naturalne powinno być dążenie do skrótu, szybkości, streszczania się – najzwyczajniej w świecie przynudzają, słowa w ich wypowiedziach leją się jak woda z kranu, którego ktoś zapomniał zakręcić. Zwięzłość jest siostrą talentu – jak powiedział pewien stary dramatopisarz, którego dramaturg Demirski też przerobił na taką logoreę. No ale dobrze – taki mają styl, zapatrzyli się swego czasu na teatr Rene Pollescha i tak im zostało.

Duet SD ma niewątpliwie ostatnio poczucie sukcesu. Zgarniają główne nagrody na festiwalach i jestem dziwnie pewien, że dostaną jeszcze Paszport „Polityki”, co będzie kolejnym dowodem na to, jak tzw. mainstream obłaskawia kontestatorów z naburmuszonymi minami. Pewnie oboje już obmyślają, co powiedzieć, gdy redaktor Baczyński z Grażyną Torbicką będą wymieniać ich nazwiska jako laureatów prestiżowej nagrody, a na sali Teatru Wielkiego zasiadać będzie tzw. Warszawka. No, muszą wymyślić coś ekstra, byle znowu nie ględzili za długo.

„Konserwatywne kółka klasyków adorujących święty ogień, a właściwie palenisko, zawsze będą stawiały opór temu, co przychodzi do nich po raz pierwszy, czego jeszcze nie znają, co jest radykalnie inne od dotychczas obowiązujących standardów” – mówi w wywiadzie Strzępka i nie jest to zbyt oryginalna myśl. Przecież sens tworzenia takiej sztuki, jaką reżyserka uprawia wraz z partnerem, polega właśnie na tym, że ktoś jej stawia opór, że kogoś po prostu wkurwia. Czy oboje chcieliby mówić te wszystkie przykre rzeczy ze sceny, atakować establishment, upominać się o wykluczonych i jeszcze oczekiwaliby, żeby głaskano ich za to po główkach? Raczej na miejscu duetu zastanowiłbym się, dlaczego ich spektakle nie wywołują jakichś wielkich skandali. W przedstawieniu Był sobie Andrzej… cytują okrzyki protestu widzów, jakie wywołała Pina Bausch na swoich pierwszych spektaklach w Wuppertalu. Ale czy ktoś ostro sprzeciwił się w ich teatrze? Przepraszam, przypominam sobie jak na pokazie Diamentów… w sali Studio Teatru Narodowego pewien dżentelmen po 20 minutach wstał z fotela, powiedział: „To jest kabaret 15-latka” i wyszedł. Aktorzy sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli, jak na tę sytuację zareagować, choć właściwie konwencja przedstawienia powinna skłaniać do błyskawicznej riposty. Ale to był drobny incydent. Jak Jan Englert wyszedł z Fantazego Klaty to do dziś się to pamięta.

Czy w Warszawie jest jakieś miejsce, gdzie chcielibyście pracować?” – pyta Joanna Wichowska, a Monika Strzępka odpowiada: Tak. Chętnie popracowałabym w teatrze warszawskim kierowanym przez Macieja Nowaka. (…) To dość kuriozalna sytuacja, że jest w Warszawie dyrektor bez ziemi, facet, który spowodował, że w takiej strukturze, jak teatr instytucjonalny, stała się możliwa zmiana systemowa, nie tylko personalna. Nie zgadzam się z tym, że ojcem naszego teatru jest – przy całym szacunku – Krystian Lupa, jak zachowawczo ogłosiło podczas werdyktu jury Boskiej Komedii. Jeżeli miałabym wskazywać ojca teatru politycznego w Polsce – czyli teatru, który robimy – to niewątpliwie wskazałabym Nowaka”. I to jest opinia, z którą akurat się zgadzam. Ja też bym wolał, żeby Nowak był dyrektorem jakiegoś teatru, w którym tacy artyści jak Strzępka i Demirski mogliby pracować niż żeby męczył się na stanowisku dyrektora bez ziemi.

I jeszcze jedno: w spektaklu Był sobie Andrzej… następują interludia, w trakcie których czytane są przez aktorów w intencji raczej obśmiewającej fragmenty recenzji czy wypowiedzi różnych znamienitych artystów. Wśród cytatów pojawia się również jeden z moich blogowych wpisów. Byłbym z tego faktu bardzo zadowolony, bo pierwszy raz zdarzyło mi się usłyszeć własne słowa w przedstawieniu teatralnym, gdyby nie przykra niespodzianka: otóż jako autora tekstu podano mojego brata. Dobrze, że Andrzej Wajda nie ma brata, bo mogliby też coś pokręcić.

 

955 odwiedzin

2 Comments

  1. …”bez ziemi”? A Instytutowe mocarstwo z festami, wuestami i grantami na rozdawnictwo? Nie żartuj…A taki Sartre (ten od wreszcie przetłumaczonego Geneta) to, jak mu chcieli dać Nobla, to się wypioł na tę „burżuazyjną” nagrodę. Ale, do tego trzeba mieć charakter (i nie udawać, że się nie wie, co to Gułag), a nie tylko udawać lewicowość. Ale masz rację: nudziarstwo i przegadane (jakie „nowe”? a Syrena sprzed pół wieku, też im się kapitalizm nie podobał – na życzenie egzekutywy zresztą)

    Reply

    • Jak rozumiem Strzępka uważa, że Nowak powinien być raczej dyrektorem teatru niż dyrektorem Instytutu Teatralnego. Jestem skłonny podzielić to zdanie.

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.