Wczoraj w Instytucie Teatralnym promocja książki-albumu Zabawa w teatr. Ta publikacja to niezwykły zapis twórczości Jerzego Juka Kowarskiego. Mało kto z naszych scenografów ma szczęście posiadania podobnej summy swoich dokonań. To księga dużego formatu, licząca prawie 1000 stron, zawierająca oprócz tekstów (m.in. Ewy Dąbek-Derdy, Tadeusza Cegielskiego, Tomasza Kubikowskiego i Tadeusza Słobodzianka oraz rozmów Doroty Buchwald z Jukiem Kowarskim) również blisko tysiąc ilustracji, które sam scenograf pieczołowicie przygotował do druku i opatrzył komentarzami. Podobno całość waży 5 kilogramów, a podczas promocji żartowano, że powinno się to wydawnictwo sprzedawać razem z pulpitem do czytania, bo na pewno do lektury w łóżku się nie nadaje. Jedynym mankamentem dzieła jest jego absolutnie bokserska cena, jak mawiał Dymsza: drogosz. Nawet jej nie podam, żeby was nie znokautować.
Na spotkaniu w Instytucie pojawiło się grono przyjaciół i współpracowników scenografa. Fragmenty wypowiedzi Juka Kowarskiego oraz analiz jego prac odczytali aktorzy: Mariusz Bonaszewski i Lech Łotocki, a Małgorzata Kożuchowska i Jerzy Radziwiłowicz wcielili się w Dorotę Buchwald i Juka, by zaprezentować fragmenty ich rozmowy. Dorota ma niezwykły dar otwierania artysty, co chyba nie jest sztuką łatwą do osiągnięcia. Byłem pod wrażeniem wywiadu, który przeprowadziła z Kowarskim w jednym z ostatnich numerów Teatru, a którego tematem była współpraca z Jerzym Jarockim. Tylko osoba o wielkiej kompetencji i równie wielkim takcie mogła stworzyć scenografowi atmosferę do tak poruszających zwierzeń.
W dalszej części promocji autorzy opublikowanych artykułów w Zabawie w teatr krótko opowiedzieli o swoich doświadczeniach z bohaterem książki. Ten przysłuchiwał się wszystkiemu z uwagą, trzymając na kolanach sympatyczną jamniczkę. Jan Buchwald elegancko i z dowcipem całość spotkania poprowadził. Była też oczywiście część na wypowiedzi i pytania gości, z której skorzystał m.in. Robert Jarocki.
Chciałem także zadać pytanie, ale uznałem, że może ono nie jest odpowiednie do decorum spotkania. Formułuję je zatem w tym miejscu już po czasie: czy Jerzy Juk Kowarski ma nadal ochotę na zabawę w teatr?
Nie wiem oczywiście, co artysta mógłby odpowiedzieć. Mam jednak nieodparte wrażenie, że po 40 latach pracy, której dokumentacją jest wspomniana księga, scenograf znalazł się w sytuacji osamotnienia. Pozostał bez partnera, z którym uprawiał teatr. Nie robił przecież tylko scenografii do przedstawień Jarockiego, on współtworzył teatr Jarockiego, współmyślał z reżyserem. To jest rzecz jasna sprawa losowa, na którą nic się nie poradzi: nie będzie już więcej wspólnych inscenizacji Jerzego Jarockiego i Jerzego Juka Kowarskiego. Ale chyba stało się jeszcze coś gorszego, jeśli tak to można określić. Nie bardzo widać miejsce w naszym teatrze, gdzie scenograf mógłby tworzyć dalej. I z kim? Oczywiście miejmy nadzieję, że będą powstawały kolejne scenografie Juka Kowarskiego i że jego dorobek nie zamknie się w książce Zabawa w teatr. Ale czy będzie miał szanse na to, na czym mu najbardziej zależy: na uprawianie teatru w zgodzie ze swoim myśleniem o tym, jak to robić i po co?
Moi bliscy uszczęśliwili mnie tą książką z okazji parapetówki, żartując, że racie czego przyda się, jeżeli złamie się noga od stołu. Format i objętość są uzasadnione, a sama publikacja – imponująca. Wielkie wrażenie wywarły na mnie reprodukcje fotografii z „Pieszo”.
Scenografia do „Pieszo”, a zwłaszcza użyte w niej błoto było wspominane podczas promocji. Ja niestety nie widziałem tego przedstawienia. Scenografię Juka Kowarskiego chyba zacząłem poznawać od „Portretu” oczywiście w reż. Jarockiego. On w trakcie rozmowy przypomniał, że zaczynał swoją pracę z Henrykiem Baranowskim i Janem Skotnickim. Ale dość szybko wypatrzył go Jarocki i pierwszy raz zatrudnił przy „Wiśniowym sadzie”. Ale o tym wszystkim można poczytać i pooglądać w „Zabawie w teatr”. Pozdrawiam
Pozycja jak najbardziej warta uwagi!