Sieradzki emeritus

Na stronie internetowej „Dialogu” pojawił się tekst Jacka Sieradzkiego, w którym redaktor naczelny ogłosił pożegnanie z pracą w redakcji. O tym, że Jacek przechodzi na emeryturę słychać było już od jakiegoś czasu, ale oficjalna informacja na ten temat jest nie przymierzając jak wieść o abdykacji papieża. Bo też Jacek miał od lat pozycję nr 1 w naszej krytyce, nie zawdzięczał jej wyłącznie fotelowi naczelnego w „Dialogu”, choć pismo łączyło się w naturalny sposób z jego osobą i również budowało autorytet.

Myślę, że w tym pożegnalnym tekście nie ma wszystkiego, co Jacek chciałby powiedzieć. Nie ma odpowiedzi np. na pytanie podstawowe: czy ta decyzja była w tym momencie naprawdę konieczna? To, że z kalendarza wynika osiągnięcie wieku emerytalnego nie oznacza jeszcze, że trzeba temu się bezwzględnie podporządkować. W końcu mamy na różnych stanowiskach ludzi, którzy już dawno przekroczyli cezurę 65 lat, a kontynuują swoje misje nierzadko z pożytkiem. Bywa co prawda tak, że zasiedzenie trwa zbyt długo, ale raczej mało kto miałby pretensję o to do Jacka Sieradzkiego. Sam uznał, że 32 lata na stanowisku naczelnego „Dialogu” to „za długo”, ale rzecz jest względna. Można sobie wyobrazić, że pismo miałoby tego samego szefa jeszcze jakiś czas.

Odejście Sieradzkiego ma jednak wymiar symboliczny. W takich sytuacjach mówi się z niejakim patosem: kończy się epoka. Na tę epokę Sieradzkiego złożył się pewien sposób myślenia o teatrze, o dramaturgii, o kulturze, o świecie wreszcie. System wartości, który ten sposób myślenia fundował, niestety zaczął się mijać z tym, co niesie generacja ludzi, mających ambicję kreowania nowej rzeczywistości. Można to zresztą obserwować na przykładzie samego miesięcznika „Dialog”, w którym ta ambicja coraz mocniej się zaznaczała. Czasami jako czytelnik pisma miałem przykre poczucie dysonansu między tym, co numery serwowały, a tym, co wydawało mi się, że reprezentuje naczelny. Można to było oczywiście traktować jako naturalną ewolucję „Dialogu”, który szuka porozumienia z nowym pokoleniem autorów, stwarza im możliwość wypowiedzi, nie zawsze możliwą gdzie indziej, a czemu Sieradzki patronował w zgodzie z najszlachetniejszym duchem liberalizmu. Aliści – jak mawia Jacek – konsekwencją tej postawy stało się to, że owszem „Dialog” zaczął odpowiadać na zapotrzebowanie części odbiorców, ale od części pismo coraz bardziej się oddalało. Sam przestałem czytać miesięcznik z wielką uwagą, raczej wertowałem jego treści, by zorientować się w odmiennych sposobach widzenia świata. Niestety odczuwałem też mniej zwykłej przyjemności lektury, która bierze się z podziwu dla stylu pisania.

Wraz z odejściem Jacka Sieradzkiego rodzi się też oczywiście pytanie, co dalej z „Dialogiem”? Nie ma w tym pożegnalnym tekście informacji, komu naczelny przekazuje swoje stanowisko. Taka sukcesja była dobrą tradycją pisma, o czym sam Jacek wspomina. Apeluje o jej zachowanie. Ale czy apel zostanie wysłuchany, skoro żadne decyzje jeszcze nie zapadły (albo nie są znane), zanim Jacek ogłosił odejście? Przy obecnej zależności wydawniczej „Dialogu” można mieć różne obawy. Przykład redakcji „Twórczości” w analogicznej sytuacji wskazuje, że wola zespołu nie musi być wzięta pod uwagę i następny naczelny może przyjść w tzw. teczce. Ktokolwiek jednak to będzie, powinien wiedzieć, po kim przejmuje fotel naczelnego. A Jackowi Sieradzkiemu należą się podziękowania za wszystko, co dla „Dialogu” zrobił. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Szkoda, że porzekadło to znowu trzeba sprawdzać.

 

 

836 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.