Prof. Kosiński recenzuje „Panny z Wilka”

W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” prof. Dariusz Kosiński recenzuje premierę Panien z Wilka wg Iwaszkiewicza w reżyserii Agnieszki Glińskiej w Starym Teatrze w Krakowie. Przyznaję, że jest to dosyć osobliwa wypowiedź, z którą jako prosty magister wiedzy o teatrze ośmielam się polemizować.

Kosiński, owszem, docenia inteligentną adaptację, chwali znakomite aktorki, robotę czysto teatralną: „Wszystko w tym spektaklu jest funkcjonalne i precyzyjnie obmyślone”. Wyznaje jednocześnie: „Ale mnożącym się pochwałom towarzyszy jednak cień wątpliwości”. Pierwszą, ale nie podstawową jest sam Iwaszkiewicz. „Czy poza niewielką i z trudem dającą się opisać grupą ktoś jeszcze w ogóle czyta Iwaszkiewicza jako pisarza ważnego?” – pyta recenzent „TP” prowokacyjnie niczym Gałkiewicz w Ferdydurke. Oczywiście trudno uzgodnić, co znaczy termin „ważny” – mam jednak wrażenie, że zainteresowanie twórczością Iwaszkiewicza, zwłaszcza w kontekście biograficznym przeżywa renesans. Pewnie, że akurat w najmniejszym stopniu dotyczy to sztuk teatralnych autora Lata w Nohant, ale część prozy, a zwłaszcza poezja nie zniknęła z obiegu czytelniczego, jest wciąż inspirująca, a jeśli się doda, że w ostatnich latach ukazały się dwie poważne biografie Iwaszkiewicza, szereg książek stanowiących różne przyczynki do jego życiorysu, korespondencja (w tym tom listów do Jerzego Błeszyńskiego) – wszystko to sprawia, że Iwaszkiewicz nie zszedł wcale do czyśćca, w którym znaleźli inni nasi wielcy literaci XX wieku. Można, jak Dariusz Kosiński, przyznać, że nie rozumie się estymy, jaką cieszy się opowiadanie Iwaszkiewicza, ale potraktujmy to jako profesorskie prawo do ekstrawagancji gustu, z czym trudno dyskutować. W jakiejś mierze dowodem na żywotność pisarstwa autora Panien z Wilka jest przedstawienie w Starym Teatrze.

Ale guilty pleasure, której doznał Kosiński podczas oglądania spektaklu Glińskiej, ma jeszcze inne źródło. Jest nim przeświadczenie, że takie przedstawienia, jak Panny z Wilka reprezentują coś, co profesor nazywa: „Teatrem kulturalnego miasta”. Kryje się za nim fenomen działalności artystycznej o charakterze swoiście samozwrotnym: „kulturalna publiczność odwiedza kulturalnie ułożony teatr, by potwierdzając jego kulturalność własną kulturalność ustanowić i umocnić”. Kosiński zwraca przy okazji uwagę, jaki skrót tworzą pierwsze litery wymyślonego przez niego terminu.

Jest to dosyć zdumiewająca tyrada, ponieważ przy okazji premiery Starego Teatru została profesorskim piórem jednocześnie zrecenzowana publiczność przedstawienia.  Kosińskiemu po prostu nie podoba się, że spektakl Glińskiej się podoba. Byłoby oczywiście znacznie lepiej, gdyby podobał się tylko profesorowi i mógłby w recenzji na łamach „Tygodnika Powszechnego” obwieścić, z jak doskonałym dziełem mamy do czynienia, którego nikt poza Dariuszem Kosińskim nie jest w stanie docenić. Bo jeśli bywa „teatr kulturalnego miasta”, to może być również teatr jednego snoba.

Mam też nieodparte wrażenie, pamiętając, co krytyk pisał po premierze Roku z życia… Strzępki/Demirskiego, że wciąż pozostaje on w nieutulonym żalu po dyrekcji Jana Klaty. Ostro negatywną recenzję z tego spektaklu można było odebrać, jak niemal akt zemsty na aktorach Starego Teatru za to, że nie wykonali gestu solidarności z odwołanym dyrektorem i weszli w zgniłe kompromisy z dyrektorem-nominatem. W tekście o Pannach z Wilkach już na samym początku pada stwierdzenie: „Wreszcie zadowoleni mogą być ci, którym nie odpowiadała linia artystyczna i estetyka konsekwentnie tworzona przez poprzedniego dyrektora Jana Klatę”. To „wreszcie” brzmi rzecz jasna ironicznie, a gdzieś w podtekście recenzji wyraźnie czuje się pretensję: oto w miejsce przedstawień o mocnej sygnaturze autorskiej, stawiających widzom kłopotliwe pytania pojawił się kulturalny teatr, który się podoba.

Bywa tak, że krytyk jak w przysłowiu: dostaje takiej manii, że chce tylko od Stefanii… Ale dobrze byłoby pamiętać o faktach: jeszcze się nie skończył sezon, który ułożyła Rada Artystyczna Starego Teatru, na razie swoje premiery zrealizowała Monika Strzępka, Remigiusz Brzyk i Agnieszka Glińska. Niedługo czeka nas nowy spektakl Krzysztofa Garbaczewskiego, artysty o którym wiele da się powiedzieć, ale na pewno nie to, że podoba się wszystkim. Może poczekajmy z generalnymi wnioskami na temat tego, jaką kondycję prezentuje Stary Teatr w sezonie 2018/2019 do jego zakończenia. Profesor Kosiński zna przecież doskonale historię teatru i wie, że by go odrodzić trzeba cierpliwości. I nie mówię tego, bo taki jestem „kulturalny”.

2 889 odwiedzin

3 Comments

    • Recenzję ze spektaklu napisałem gdzie indziej, a ten wpis jest polemiką z inną recenzją. Mam do niej prawo. Ty będąc reżyserem nieustannie recenzujesz prace innych reżyserów. Jaka to jest szkoła?

      Reply

      • ja nie o prawie, tylko o metodzie…
        Według waszych jestem „były” i nie „recenzuję” (bo nie umiem i nie zarabiam), tylko piszę Dziennik, co jest napisane w nagłówku. To się nazywa przyzwoitość, mam to ze szkoły.

        Reply

Skomentuj jkz Anuluj pisanie odpowiedzi

Oznaczone pola są wymagane *.