Czytam całą prasę, która u nas wychodzi o piłce nożnej. Dwa miesięczniki, tygodnik „Piłka nożna” i teraz doszedł „Futbolnews”, który reklamuje się jako dziennik piłkarski, choć ukazuje się dwa razy w tygodniu. Po co czytam? – właściwie sam się zastanawiam. Jest to ten rodzaj nawyku, który niczemu nie służy, a trudno się odzwyczaić. Każdy ma pewnie jakiś rodzaj dziwactwa, któremu się oddaje bez szkody dla bliźnich. Pewien mój kolega – wzięty krytyk teatralny np. po nocach zajmuje się modelarstwem i to szczególnego rodzaju, mianowicie odtwarza siły zbrojne starożytnego Rzymu. Nawet mi to imponuje, bo jednak stoi za tym prawdziwa pasja i zgłębianie wiedzy. A ja choć czytam te piłkarskie gazety, to wciąż pamiętam tylko piłkarzy z lat 70. Jestem w stanie wymienić skład Wisły Kraków z 79 roku, ale z dzisiejszą Wisłą miałbym kłopot.
Na „Piłce nożnej” uczyłem się czytać. Nawet pamiętam, jak pisał w niej Tomasz Wołek. Pamiętam felietony Krzysztofa Mętraka, który udowadniał, że można pisać i o filmie, i o literaturze, i o piłce – pisać niegłupio. No, ale było to dawno.
Miesięczniki piłkarskie prezentują jeszcze jako taki poziom. Ale kuriozalny jest ten „Futbolnews”. Gazeta ma charakter bulwarówki. Można by to darować, ale w pierwszych numerach strzelają takie samobóje, że gdyby grali na prawdziwym boisku, to kibice kazaliby im natychmiast wyp… Tydzień temu Polska grała towarzyski mecz z Grecją. Wydarzeniem był występ i gole nowego reprezentanta, który nie mówi po polsku – Obraniaka. Był gwiazdą wieczoru i media miały o czym gadać cały następny dzień. Tego dnia ukazał się też piłkarski dziennik „Futbolnews”, w którym o meczu Polski była trzyakapitowa notka. Za to na czołówce znalazł się piramidalnie głupi tekst o tym, że Platni chce przenieść Euro do Francji i Hiszpanii, a stadionu w Warszawie nie zdążymy pobudować, bo jak twierdzi kierowca z budowy, Marian, nadzorujący ją Niemcy są przeraźliwie skrupulatni. Autorem tekstu był niejaki Zarzeczny, którego hucpiarstwo straszy w różnych gazetach. W następnym numerze walnęli na okładkę tytuł: „Blamaż Legii” (chodziło o remis z Cracovią). Akurat większą sensacją kolejki ligowej była porażka Lecha z Polonią (tytuł krótkiej notki, której autor chyba w ogóle nie był na meczu: „Wpadka Lecha”). Właściwie błędy, jakie robią, powinny dyskwalifikować redaktorów. Ale zdaje się, że hołdują oni zasadzie z piosenki Młynarskiego: „Byle na chama, byle głupio, ludzie to lubią, ludzie to kupią”.
Ale właściwie, co mnie to obchodzi? A bo mnie wkurwili.
Boże, nawet dziennikarstwo futbolowe psieje…Ciekawym, kto te rzymskie zbroje wyrabia.