Młody Stalin

Czy ktokolwiek widział ostatnio w jednym miejscu i w jednym czasie razem zgromadzonych: Jerzego Urbana, Janusza Palikota, Bronisława Wildsteina, Piotra Semkę, Jacka Żakowskiego, Michała Boniego i Tadeusza Mazowieckiego? A oni wszyscy byli wczoraj na premierze Młodego Stalina Słobodzianka w Dramatycznym. Czyżby teatr był jedynym już miejscem ponad podziałami? A może to zadziałały znane zdolności koncyliacyjne dyrektora Dramatycznego?
Nowa sztuka Słobodzianka w kilku obrazach pokazuje, jak rodził się przyszły dyktator. Nie jest to jednak dramat historyczny sensu stricte. Słobodzianek tworzy wizerunek Stalina w konwencji łotrzykowskiej opowieści czy nawet wodewilu, bo sporo tu śmiechu, satyry, gruzińskich tańców i śpiewów, co inscenizacja Ondreja Spisaka wyraźnie podkreśla. Młodego Stalina dobrze się ogląda i pewnie spektakl będzie się cieszył powodzeniem, bo po prostu jest teatrem dla ludzi. Jest też na szczęście przedstawieniem, z którym można dyskutować.
Punktem do polemiki wydaje mi się kwestia przyczyn, które sprawiły, że Stalin był tym, kim był. Słobodzianek, jeśli dobrze rozumiem, nacisk kładzie na jego uwarunkowania rodzinne. Sztukę otwiera scena wesela Soso, podczas którego pan młody wznosi osobliwy toast, z którego wynika, że nie wie, kto jest jego ojcem (w istocie istnieją rozmaite domysły, kto Stalina spłodził). Matka, która przemówieniu musi się przysłuchiwać, wpada w konsternację, bowiem wychodzi na to, że w oczach syna jest kurwą. Jeśli ktoś jest tak bezwzględny dla najbliższej osoby, to dlaczego ma być dobry dla innych? W finale sztuki, gdy Stalin już objawi zdolności do okrucieństwa, matka wyzna, że najbardziej żałuje, iż podczas epidemii to Soso przeżył, a nie dwóch jego braci. Syn ją przeklnie. Różnego rodzaju kompleksy rodzinne zapewne określają nasze życie. Wiemy to doskonale z nauk dr Freuda, który zresztą pojawia się w Młodym Stalinie w scenie w wiedeńskiej kawiarni. Zjawia się tu także młody Hitler, który marzy o karierze malarskiej, Wittgenstein, Jung, tuzy austriackiej kultury: Schnitzler, Kraus, Kisch. Ta scena ma charakter zabawnej konfabulacji, ale w skrócie pokazuje tło kulturowo-ideowe, które tworzyło grunt pod przemiany XX wieku. Przy kawiarnianym stoliku Freud wykrzykuje pod adresem Trockiego: „Oto prawdziwy Edyp naszych czasów”. Ale przy drugim stoliku siedzi Stalin ukrywający się w książęcym przebraniu i zdaje się, że to on powinien trafić na kozetkę dr Freuda. Czy rzeczywiście nie przepracowane traumy, jak to ładnie określają psychoterapeuci, odpowiadają za patologiczny charakter młodzieńca z Gruzji? Może tak. Kompleksy jednak mają różni ludzie i od tego nie muszą od razu ginąć miliony innych ludzi. Pytanie: skąd zło Stalina? – domaga się jeszcze innych odpowiedzi.
Słobodzianek pokazuje Soso również w towarzystwie rewolucyjnych działaczy. Na zjeździe w Londynie widzimy i Lenina, i Krupską, Plechanowa i Martowa, Różę Luksemburg i Wierę Zasulicz, Trockiego i Zinowjewa. Stalin najmniej z nich mówi, a oni się kłócą o metody i cele rewolucyjnej walki, a jednocześnie wypominają sobie kto, w jakim hotelu mieszka. Wśród nich jest też amerykański biznesmen, „pożyteczny idiota” gotowy finansować rewolucję w imię przyszłych zysków. Ta scena jest komiczną satyrą, obnażającą całe to towarzystwo. Możemy się z niego pośmiać, ale te śmieszne figurki jednak rozwaliły świat. Czy sztuka Słobodzianka odpowiada na najciekawsze w tej historii pytanie, które może być przestrogą: dlaczego świat dał się rozwalić grupce fanatyków i cyników? I dlaczego wśród nich najbardziej złowrogą rolę odegrał ten Gruzin?

5 097 odwiedzin

30 Comments

  1. naprawdę uważa Pan że ta sztuka jest dobra?naprawdę podobała się Panu i dobrze się ją Panu „oglądało”?bo ja mam wrażenie, że to był wieczór kabaretowy z Koszalina. chyba, że jest Pan fanem polskiego kabaretu-wtedy jest to zrozumiale.
    pozdrawiam

    Reply

    • Do sztuki zgłosiłem wątpliwości. Nie wyjaśnia bowiem wystarczająco przyczyn „skąd zło” Stalina? A komediowa konwencja spektaklu sprowadza czasami odpowiedzi na to pytanie do powierzchownych refleksji. Ale nie przesadzałbym znowu z zarzutami, że „to był wieczór kabaretowy z Koszalina”. Rozumiem, że teraz do dobrego tonu należy atakować Słobodzianka, bo wszedł w paradę części środowiska. Pozwolę sobie zachować votum separatum.

      Reply

  2. Powrót świetnego teatru do Teatru Dramatycznego. Bardzo dobre zespołowe granie. Ale radykalni lewicowcy skupieni wokół Macieja Nowaka powinni być wściekli. Słobodzianek uderza w nich celnie, pokazując zarazem jacy są pocieszni.

    Reply

  3. Recenzja trafia w sedno. Moim zdaniem sztuka Słobodzianka mówi bardzo niewiele o tym, „dlaczego świat dał się rozwalić grupce fanatyków i cyników, i dlaczego wśród nich najbardziej złowrogą rolę odegrał ten Gruzin”. Zmarnowano potencjał dramatyczny, który tkwił w historii. W książce Montefiorego „Stalin. Młode lata despoty” (jak przypuszczam, dla Autora dramatu było to główne źródło historycznej wiedzy o tytułowej postaci) na co drugiej stronie mamy wyraziste sceny, których próżno szukać w sztuce, a które świetnie zobrazowałyby narodziny i paradoksy zła. Tyle że sztuka Słobodzianka, wbrew tytułowi i afiszowi, w ogóle nie opowiada o młodym Stalinie. O czym jest – nie wiadomo. I to jej główny mankament.

    Reply

    • Dziękuję za tę opinię. Niestety nie czytałem książki Montefiorego. Być może pożytek z „Młodego Stalina” będzie taki, że do niej sięgnę. Pozdrawiam

      Reply

  4. Jeżeli przedstawienie ocenia się poprzez konflikt środowiskowy to jest to kiepska recenzja, czytaj argumentacja. Poza tym to nieprawda, „że teraz do dobrego tonu należy atakować Słobodzianka, bo wszedł w paradę części środowiska”. A to dlatego, że przy tak postawionej tezie nie można by Słobodzianka w ogóle krytykować. A niby dlaczego nie można, ja się pytam? Bo, jak się tu dowiadujemy, w złym tonie będzie. Ustawka aprioryczna, taktyczna. Nie należy bać się krytykować. Nie należy bać się śpiewać, co nam w duszy gra, co doświadczenie,intuicja i rozum podpowiadają uczenie.

    Reply

    • No to proszę śpiewać… Chętnie posłucham, jakie jest Widza zdanie na temat „Młodego Stalina”.

      Reply

      • Słusznie, satyrycznie bawmy się. Karnawał stalinowski, ile to lat już trwa? Po co to kończyć , na co? Tylko obiekt , pretekst do zabawy jakoś tak nieszczególnie śmieszny. Bo to ,co już wiemy na pewno i niezaprzeczalnie, jest złem nie do ogarnięcia/ przez rozum człowieczy, intuicję instynktu samozachowawczego, czucie czułe, współczujące/. A świadomość ogromu cierpienia i nieszczęść spowodowane przez nie powinna powalić na miejscu śmiertelnie każdego z nas , który dopuści ją do serca , oczywiście człowieczego serca. Boskie jakoś to wytrzymuje. Chciałoby się wiedzieć jakim cudem. Może Słobodzianek coś o tym napomknął? A mnie umknęło mimo. A więc śmiano się. I nic w tym złego.. Czy to nie jest aby nazbyt wesoło i bezmyślnie „puste”? Jak można uprościć coś tak splątanego ? Naprawdę można? Niech no mi który wytłumaczy. A prosto.., proszę. Prosto.

        Reply

      • W duszy mi śpiewa tęsknota , by dotyk zła , czy jego źródło obudziło we mnie grozę i wstrząsnęło mym jestestwem do głębi. By nie pozostawił mnie obojętnym na jego skutki. Czy tego doświadczam? Rozum szepcze do serca, by nie pękło od trwogi, która wzmaga uczucie bezsilności na istnienie natural born killer, jakim był Stalin. To moje przeczucie. Czy mogę je zweryfikować? Wiedza podpowiada, że w obrębie teatru poprzez sztukę bezpiecznie przebrnę przez doświadczenie ludzkości, która sobie uświadamia, że to ona przyzwala na to, by to ludzie ludziom zgotowali ten nieludzki los naznaczony stalinowskim piętnem. Czy na to otwiera mi oczy Słobodzianek? Czy słyszę ten chichot inteligentnego, wrażliwego, zdolnego, ambitnego,….., złośliwego, bezwzględnego, sprytnego, zimnego stworu o kształcie człowieka, który wie, że mu się uda pociągać za wszystkie dane mu do ręki sznurki zła całkowicie i bezwzględnie bezkarnie po wieki wieków? Czy widzę ten błysk w jego oczach, że on wie, że ja wiem, że ja nic o sobie bez niego w ilości kilkakroć dziesiątek milinów? Czy już wiem, że nie czwórkami przez niego im umiłowanego do nieba szli a milionami, a korowód się jeszcze nie skończył? Muszę się zmierzyć z tym spektaklem. Dobrze, jeśli każdy z nas się zmierzy.
        To próba face to face. Hard to hard.

        Reply

    • Niech widz napisze w takim razie to samo pod recenzją Witolda Mrozka w GW. A właściwie nie recenzją tylko instrukcją ideologiczną „Dlaczego Słodzianek jest niesłuszny”…
      Zaś co do meritum: dla mnie „Młody Stalin” właśnie odpowiada na pytania „skąd” i „dlaczego”: bo (w ogromnym skrócie!!!) zagubiona, dekadencka Europa potrzebowała romantycznej bolszewickiej idei i wspierała ją, jak Amerykanie talibów i Al Kaidę w Afganistanie.
      A dlaczego Stalin? Właśnie dlatego, że jako jedyny z liderów bolszewików był przezroczysty, z boku, lekceważony, jako potencjalny konkurent. A równocześnie jeszcze bardziej okrutny i bezwzględny, niż inni, choć i oni aniołkami nie byli. DO tej prostej i nieprostej tezy użył Słobodzianek celowo konwencji swego rodzaju czarnej komedii z elementami kabaretu, z celowo użytymi stereotypami. To właśnie ich nagromadzenie pozwala jeszcze raz spojrzeć na ten „Krótki kurs historii WKPb” a rebours…

      Reply

      • Zgoda, że recenzja Mrozka jest podszyta uprzedzeniami, a sztuka Słobodzianka może drażnić lewicową wrażliwość, bo przypomina, że w imię szczytnych ideałów dokonywano niebywałych zbrodni, nie mówiąc o zniewoleniu jednostek i narodów. Niemniej ten satyryczny ton „Młodego Stalina” chyba nieco upraszcza problemy historii. I tym samym osłabia dyskusję o dzisiejszych zagrożeniach. Bo przecież Słobodzianek nie napisał swojej sztuki jako ilustracji do biografii dyktatora, która interesuje już tylko historyków.

        Reply

        • Zgoda na „upraszcza”. Pod koniec Stalin przypominał psychopatycznego „ojca chrzestnego” (w wykonaniu Al Pacino, po słynnej scenie „chrztu”), ale faktycznie nie zostało przekonująco pokazane, jak z w miarę normalnego człowieka stał się takim psychopatą (w odróżnieniu od „Ojca chrzestnego”, gdzie ta przemiana jest oddana genialnie) – szkoda. Niemniej – przestawienie znajomym zdecydowanie polecam.

          Reply

  5. Podoba mi się Pana wyważona recenzja, bardzo nie podoba mi się recenzja Witolda Mrozka z GW. Byłem na premierze i poziom aktorstwa oceniam jako co najmniej bardzo przyzwoity i wyrównany – czy naprawdę recenzent, który napisał „Nad wszystkim góruje jednak okropne – z małymi wyjątkami – aktorstwo”, był na tym samym przedstawieniu? Jestem wiernym czytelnikiem GW, przeglądam recenzje p. Mrozka, ale chyba zacznę je ignorować, skoro są tak diametralnie niezgodne z moim odbiorem… Jak dobrze, że jest e-teatr.pl!

    Reply

  6. Myśle, że napisał właśnie dla wyszydzonych przez Mrozka lemingów. I nic w tym złego… Lemingom przyda się teatralny trening :) A co do tego „upraszcza”… niekoniecznie „proste” jest puste. Ja właśnie dzięki nieobciążaniu się jakimś dodatkowym „aparatem” intelektualno-historycznym, który – bywa – angażuje widza sam przez się, po raz pierwszy spojrzałem na tę historię, nie jak na zbiór ciekawostkowych anegdot, ale jako na syntezę: jak wesoło i bezmyślnie świat i Europa szykowały sobie gułag. Inaczej mówiąc, uproszczenie słobodziankowe pozwoliło mi zobaczyć las a nie pojedyncze, choćby w największej liczbie, drzewa… Choć nie roszczę sobie, rzecz jasna, jedynej słusznej interpretacji tej sztuki. Po premierze zresztą zdania były bardzo podzielone, co skądinąd bardzo lubię, bo sztuka po której nie ma materiału na spór to tylko zabawa (co nie znaczy, że i bawić się nie należy!)
    :)

    Reply

  7. Sztuka, która dotyka zła i ma pretensje, by dotrzeć do jego źródeł, i dotyczy Stalina nie powinna śmieszyć, tumanić ale przestraszać. Nie powinna być dla ludzi do oglądania ale do głębokiego przeżywania, namysłu, a nawet wstrząsu. Bo jak dowiódł nam towarzysz Stalin, strach potęgą jest i basta. A potęga zła jest tak perfidnie podstępna, że zamiast Stalina nienawidzić, świat nadal się nim fascynuje i kocha/ co skutkuje wątkiem bieżący m Dupardie/. I raczej bawi. Stalin , wcielenie zła totalnego, hipnotyzuje nadal. A my jak zgromadzeni na WESELU Wyspiańskiego w finale podążamy jego śladem nieodpowiedzialni za nic w błogim, bezpiecznym śnie letargu. Nadal jesteśmy w obszarze jego władania. Już słyszę ten chichot Stalina. Z tego usiłowania dotarcia do jego tajemnicy rządu duszami –poprzez martwe żywymi. Poznanie źródeł zła w nim samym wydaje się i mnie śmieszne. Bo to przecież świat jest zły. Wystarczy to zło wyzwolić, uwolnić, a historia już wie, jak się rozprzestrzenia, jak działa i jak się mości, zakorzenia, mutuje, tak jest od zawsze. Czasy widać temu sprzyjały-temu bolszewickiemu Drang nach Westen- jeśli w tym samym czasie był możliwy hitlerowski Drang nach Osten. Ta kumulacja wydaje owoce po dzień dzisiejszy i przyszły. I to nie powinno być wodewilowe, czyli zabawne, lekkostrawne – śmiechu, satyry, gruzińskich tańców i śpiewów pełne przedstawienie dla ludzi do oglądania. Ale autor widać chce to zło rozmiękczyć, zneutralizować, osłabić. Czy dotarł do źródeł prawdy a my razem z nim? Może jakieś tropy, skojarzenia, ślady? Nowe. Wiarygodne. Czy w ogóle warto z autorem lekko, łatwo i przyjemnie, jak na „komiczną satyrę” /o złu!/ przystało, podyskutować? Czy poprzez śmiech doznajemy iluminacji? Czy w ogóle kogokolwiek to interesuje? Chyba nie za bardzo , jeśli relacja ze spotkania z nową sztuczką rozpoczyna się listą obecności zaprzeszłych a jednak obecnych demiurgów naszej zbiorowej rzeczywistości. Jeśli krytykę interesuje walka ideologiczna w teatrze, na widowni, w kuluarach, w recenzjach . Jeśli pisze się wprost o wrogach i tendencyjnych opiniach. Boksowanie a nie krytyka. Oszustwo.

    Reply

    • Szanowny Panie, mam wrażenie, że Pan nie zna sztuki, ani nie widział przedstawienia, a jednak wygłasza sążniste opinie na ich temat, a w dodatku jeszcze recenzuje Pan recenzentów. Co do zasadniczego zarzutu, że nie można o Stalinie pisać śmiesznie, to się nie zgadzam. Śmiech może skutecznie obnażyć zło. Zresztą historia dowodzi, że dyktatorzy bali się komediopisarzy. Stalin również. Co oczywiście nie zmienia to faktu, że rozprawiał się z nimi bezwzględnie.

      Reply

  8. Z kolei ja mam wrażenie, że się Pan zdenerwował. Naprawdę nie warto. To do Pana niepodobne. Jestem tylko anonimowym widzem. Zaraz znikam i zostawiam Pana z samym sobą/ statystycznie połowa komentarzy jest Pana. Kropla w morzu niespełna czterech lat./ . No chyba że jutro, ups , już dzisiaj, zobaczymy długą listę poparcia internautów, solidaryzujących się z Pana wrażeniami. Wtedy powiem „było warto”. Ale ja pozostaję przy swoim, jeśli Pan pozwoli. Proszę się tylko nie denerwować.

    Oczywiście, że można o Stalinie pisać śmiesznie. Nie tylko o nim. „Śmiech może skutecznie obnażyć zło .” Dobrze,że użył Pan słowa „może”. Bo w przypadku tej sztuki , o co mi chodziło, nie mamy do czynienia ze śmiechem, które zło obnaża. I to nie jest śmieszne.

    To nie widzowie dokonali podziału na tych, którzy są za Słobodziankiem w Dramatycznym i przyległościach a którzy przeciw . To nie widzowie toczą wojnę o to, czy to słuszne czy nie. Ale to z recenzji się ulewa określona preferencja /za/przeciw/ i brutalnie ingeruje w ocenę tego, co robi ten artysta. Kończę, choć powinno być sążniście, Szanowny Panie.

    Reply

    • Anonimowy Widzu, dziękuję za kolejny komentarz, który podnosi statystykę. Doliczył się Pan, że połowa komentarzy na blogu jest moich, ale to wynika po prostu z tego, że staram się być przyzwoitym blogerem i odpowiadam na komentarze czytelników. W naturalny zatem sposób liczba komentarzy się podwaja. Widzę jednak, że Pan ma wiele do powiedzenia, więc może Pan również spróbowałby stworzyć sówj blog – Anonimowego Widza. Pana opinie, nieuwikłane w środowiskowe animozje, mogłyby być bardzo ciekawe. Zachęcam.

      Reply

      • Dobrze by było, gdyby statystykę na tym blogu podnieśli przede wszystkim inni widzowie. A pewnie Pan o tym wie najlepiej, że są wspaniali i mają bardzo, bardzo wiele do powiedzenia. Widownia to siła i ogromny potencjał. Ale z czym ja tu znów wyskakuję? Dość tej sążnistości! Zapraszam innych gości! Do występów gościnnych. Choćby nie wiem co. Ot, co!

        Reply

  9. Niniejszym wpisuję się na listę poparcia Wojciecha Majcherka! A”Widz” nadal skądinąd nie zdeklarował, czy „Młodego Stalina” widział… :)

    Reply

    • A mnie się podoba, że Pan Wojciech odnosi się do komentarzy czytelników swojego bloga. I jest mi miło, że ktoś przeczyta to, co od czasu do czasu tutaj „nasmaruję”. Pozdrawiam :)

      Reply

      • I mnie jest miło czytać i odpowiadać. Dobrze, że możemy w tych kontaktach zachować odrobinę sympatii, bo zdaje się, że o to coraz trudniej w tzw. dzisiejszych czasach.

        Reply

    • Ja już od dawna jestem na liście poparcia Wojciecha Majcherka. Forever. Ale od niedawna na liście wykluczonych.Ferwell. Ostre, w poprzek odpowiedzi zawsze wykluczają długodystansowość.

      Jak można nie obejrzeć sztuki dekady, jak to nam oznajmił Jacek Krzysztof Zembrzuski? Zwłaszcza, że w tytule postawił tezę: „Słobodzian ZAWSZE mądry”, /czytaj ;był, jest, będzie /. I tu pojawił się problem, bo Jacek Rakowiecki /tu na blogu /stwierdził, że „Nasza klasa” „to największy triumf polskiej dramaturgii chyba wszechczasów, a na pewno ostatnich dekad”. Jacek contra Jacek. Słobodzianek contra Słobodzianek. „Nasza klasa” contra „Młody Stalin”. Poza tym krytycy tak się ze swoimi krytykami „Młodego Stalina” biegunowo rozjechali, że nie ma wyjścia, trzeba to samemu zobaczyć i ocenić! //// I mieć to z głowy. I zapomnieć. Jak trzeba wyprzeć. Chyba, że przeżyje się traumę. Wtedy szybko trzeba obejrzeć to, co się lubi. Wszystkie teatralne i poza teatralne chwyty dozwolone! Jak Słobodzianek nam po nas „Młodym Stalinem”, tak my mamy prawo z grubej rury z najwyższej półki mu odpowiedzieć. Mnie się udało. Powodzenia./////

      Reply

  10. Cytując Wojciecha Majcherka cytującego ~widza zniesmaczonego:

    „Ale nie przesadzałAbym znowu z zarzutami, że „to był wieczór kabaretowy z Koszalina”.”

    Ma pan rację. To był wieczór kabaretowy z Pcimia Dolnego.
    Proszę nie obrażać Koszalina.

    A trawestując niejakiego JKZ
    uznałabym tę sztukę za najgorszą ostatniej dekady.

    Więcej do Teatru Dramatycznego nie pójdę. Powinni obciąć im dotacje.
    Podświadomy podziw Stalinem niestety wyraźnie jest wyczuwalny u Cara Słobodziana.
    I to jest najbardziej przerażające w tej sztuce.
    I piszę to z zażenowaniem, bo mówili mi, że to podobno nie taki głupi facet jest.

    Reply

    • Wow! Podświadomy podziw dla Stalina! A to Pani przywaliła. A dla Hitlera nie? W dodatku mówi się, że Słobodzianek jest seryjnym mordercą małych dzieci!
      A na serio: proszę przemyśleć, dlaczego nikt, nawet z najostrzej krytykujących spektakl tego „podziwu” nie zauważył. Może myli Pani słowo „podziw” ze słowem „fascynacja”? (Choć dla mnie i tego tam nie ma, Słobodzianek jest zainteresowany Stalinem „na zimno” – dla niektórych zresztą nawet nazbyt zimno).
      Po drugie, proszę wybaczyć, ale mówienie, że się do tego czy tamtego teatru nigdy nie pójdzie, jest infantylne, jak każda dziecięca obraza. A jeszcze bardziej dziecinne jest żądanie, by za spektakl, który Pani się nie spodobał,zabierać teatrowi pieniądze… Takich rzeczy to nawet nie tylko w Koszalinie, ale i w Pcimiu Dolnym na szczęście raczej się nie robi. A jak robi – to wszyscy, i zadowoleni, i nie – powinni głośno protestować.
      No chyba że jest Pani zwolenniczką, by władza dawała kasę tylko na sztuki słuszne. Nie wiem jedynie, według czyjego gustu? Pani się podejmie tej roli?

      Reply

      • Rola, ja się mogę podjąć tej roli. Wszak wszyscy wchodzą w nie swoje role. Ta czy inna, nie gra roli. Aby była. Bo najgorzej bez roli nie na roli a na ugorze.

        Władza gra główną rolę. A ta, jak wiemy, sobie z tą rolą poradzić zawsze może. Zawsze. Zawsze znajdzie sposób. Uzasadnienie. Pretekst. Albo nic nie będzie robić. Jak z TR Warszawa. Nic nie robi też robi. Taki myk władzy. Taka gra.

        koszalinianka nie jest infantylna tylko w szoku. Jej reakcja, deklaracja jest odruchem samoobronnym. Należy do tej części widowni, która się nie śmiała a chciała uciekać. To jest nawet mądre.

        Reply

    • Gdybym ja deklarował, że nie pójdę już do danego teatru po obejrzeniu w nim nieudanego przedstawienia, to chyba miałbym już wszystkie wolne wieczory…

      Reply

    • Niestety, to był dramatyczny wieczór z Dramatycznego, mimo kabaretowego śmiechu, mimo wszystko. Proszę nie obrażać Pcimia Dolnego, ani innego miasta czy wioski. Ani Stalin głupi , ani Słobodzianek , tylko tak głupio wyszło. Zwłaszcza, że , jak się domyślam to dopiero pierwsza część większej całości. Mamy „Młodego Stalina”, powstanie „Stalin”/o tym tytule już jest zresztą-Trela, Łomnicki/, ” Stalin wiecznie żywy”, „Wieczność żywych Stalinów” i CDN. Dożyjemy, zobaczymy. A zobaczyć trzeba, bo ten, który nie widział nie ma racji /argumentów/. Poza tym, po co te wolne wieczory?

      A mnie Stalin sceniczny skojarzył si ę z Chaplirem bez wąsów i laseczki. I to nie był Chaplin z „Dyktatora” , czyli Stalina inaczej. Tu wychodzi na to, że banda głupoli ze wschodu i zachodu wypromowała głupka i ten głupek, który budzi sympatię, empatię i zrozumienie ogłupił swą polityką cały głupi świat. Po dzień dzisiejszy ogłupia. Widownia się śmieje głupio. Czyż to nie głupie?

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.